Opinie

Rosyjski rubel przegrywa z sankcjami

Marek Budzisz

Marek Budzisz

analityk, publicysta tygodnika "Sieci" i "Gazety Bankowej", znawca Rosji

  • Opublikowano: 17 maja 2018, 19:19

    Aktualizacja: 18 maja 2018, 11:49

  • Powiększ tekst

Dotychczas było tak: kiedy cena ropy naftowej szła do góry to rosyjski rubel się umacniał. Teraz gołym okiem widać, że ta prawidłowość już nie działa. Jak zauważyli rosyjscy eksperci w kwietniu cena baryłki ropy naftowej wzrosła o 10 proc. i przekroczyła 70 dolarów, ale wartość rubla względem dolara zmniejszyła się o 11 proc.

W najbliższym czasie, w związku z Mundialem ten trend przyhamuje a może nawet odwróci się, bo kibice wg. różnych szacunków przywiozą do Rosji od 0,5 do 1,5 mld dolarów, ale konsensus specjalistów jest dla Moskwy dość pesymistyczny – pod koniec roku dolar może kosztować w Rosji nawet 100 rubli, ale są też tacy, którzy uważają, że bliższa prawdy jest wartość 300 rubli.

Te informacje i szacunki są kluczowe dla zrozumienia polityki gospodarczej rosyjskiego rządu, który, jak wszystko na to wskazuje, wykorzysta zwiększony napływ gotówki nie po to, aby ożywić popyt wewnętrzny i gospodarkę, ale dla odtworzenia skonsumowanych w ostatnich latach rezerw. Ministerstwo Finansów już zapowiedziało, że mimo wzrostu dochodów związanych z wyższymi cenami na węglowodory (szacuje się, że będą one większe o 1,8 bln rubli) i mimo tego, że w efekcie rosyjski budżet odnotuje pierwszą od kilku lat nadwyżkę, to wydatki nie wzrosną. Wszystkie wolne środki przeznaczone zostaną na odtworzenie skonsumowanych w latach kryzysu rezerw przeznaczonych na ciężkie czasy, których nadejście, rosyjskie władze najwyraźniej się spodziewają.

Z makroekonomicznego punktu widzenia powód takiej ostrożności rosyjskiego rządu i Banku Centralnego, który w ubiegłym miesiącu nie zdecydował się na obniżenie podstawowej stopy kredytowej i pozostawił ją na poziomie 7,25 proc. jest jeden – znowu wraca zagrożenie wzrostu inflacji. Póki, co, właśnie z powodu cen ropy naftowej trend ten nie jest jeszcze odczuwalny, bo w kwietniu rosyjska inflacja wynosiła 0,4 proc., ale w porównaniu z tym samym miesiącem roku poprzedniego wzrosła o 0,1 proc. i to jest odbierane, jako niebezpieczny syndrom. A perspektywy nie są dobre, co najmniej z kilku powodów.

Po pierwsze, jak niedawno poinformował Bank of America największe amerykańskie korporacje przemysłowe, w związku z reformą podatkową Trumpa odchodzą od polityki trzymania wolnych środków poza krajem. W pierwszym kwartale tego roku wartość obligacji, najczęściej w euro, w ich portfelach spadła o 10 proc., a to jest równoznaczne ze sprzedażą (lub umorzeniem) obligacji o wartości 10 mld dolarów w każdym miesiącu. To sprzyja umacnianiu się dolara, ale oznacza kłopoty dla wielu rosyjskich firm, dla których nadszedł właśnie czas spłacania dolarowych zobowiązań. Na dodatek część z nich, objętych amerykańskimi sankcjami zwróciła się do rządu o pomoc w spłacie zobowiązań i ją otrzymała, co też sprzyja umacnianiu dolara względem rubla.

Na dodatek wszystkie zachwiania stabilności rosyjskiej waluty powodują dość paniczną od niej ucieczkę Rosjan. Również w kwietniu można było zaobserwować kolejki przed moskiewskimi kantorami, a jak donoszą deweloperzy zainteresowanie zakupem nieruchomości wzrosło trzykrotnie, o samochodach nie wspominając, bo o tym już pisałem.

Podobnie reaguje rosyjski rynek towarów konsumpcyjnych, który na dodatek w niemałym stopniu uzależniony jest od importu. I tutaj też zachwianie kursu rubla oznacza pojawienie się silnej presji inflacyjnej.

Jak to wszystko się ma do perspektyw rosyjskiego wzrostu gospodarczego? Oględnie mówiąc nie wygląda to dobrze. Eksperci z moskiewskiej Akademii Gospodarki Narodowej opublikowali właśnie porównania Rosji z gospodarkami innych krajów tzw. przestrzeni postsowieckiej. Jeśli idzie o dynamikę handlu detalicznego to w 2017 roku Rosja wygrywała tylko z Mołdawią. We wszystkich innych krajach tego obszaru było lepiej niźli w Rosji. Ale gdyby brać pod uwagę trzy ostatnie lata, to poziom obrotów handlu zmniejszył się w Rosji o 4,5 proc. Ale warto odnotować, że tylko w ubiegłym roku zakupy Rosjan w zagranicznych, głównie chińskich, sklepach internetowych wzrosły 1,8 raza. I ten trend również sprzyja osłabianiu się rubla wobec dolara. Przy czym gdyby patrzeć na stopę wzrostu PKB, to Rosja ze swym wątłym 1,5 proc. wzrostem sytuuje się na końcu, wraz z Azerbejdżanem, wszystkich post-sowieckich państw. I tak będzie nadal, bo władze będą tłumić popyt wewnętrzny, a inwestycje wobec płytkości rynku i sankcji, też nie staną się motorem napędzającym rosyjską gospodarkę.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych