Globalne ocieplenie już nie zagraża ludzkości
Z prawdziwą satysfakcją mogę poinformować, że nie zagraża nam już globalne ocieplenie. Teraz ludzkość zgładzona zostanie przez plastikowe siatki w oceanie.
Można pomyśleć, że to żart, ale nie. Bacznie obserwuję to czym żyją światowe agencje informacyjne, jakie akcje celebrytów zdobywają popularność i muszę powiedzieć, że globalne ocieplenie jest już domeną zgredów i emerytów, teraz modnym zagrożeniem są plastikowe siatki i rurki, które zaśmiecą oceany i doprowadzą nas do ekologicznej zagłady.
Oczywiście nie mówię poważnie, pozwalam sobie na lekki ton, choć sprawa wcale lekka nie jest. I nie chodzi o zagrożenie, tylko o modę.
Tak, modę. Ale modę, która generuje miliardy dolarów zysków dla państw i koncernów i wiele miliardów strat dla społeczeństw.
Chodzi o modę na zagrożenie, modę na zagładę. Rzeczywiście, globalne ocieplenie utrzymało się w dyskursie wyjątkowo długo. Rzecz jasna, jak to zwykle bywa w przypadku takich globalnych wzmożeń, wystarczy chwilę poskrobać by przekonać się, że cienka warstwa propagandy i paniki skrywa realne interesy. W przypadku globalnego ocieplenia już dekadę temu gruchnęła informacja o tym jak wybiórczo traktowane są badania - wyniki podważające teorię jakoby wzrost globalnej temperatury nie był wywołany przez człowieka miały być ignorowane lub wręcz zwalczane a uczeni - kneblowani i głodzeni brakiem grantów.
Realnie globalne ocieplenie, owszem, ma miejsce. Ale nie ma wciąż wiarygodnych badań, które powiązałyby je z działalnością człowieka, zresztą, nie ma sensu bym zagłębiał się w szczegóły - ci, którzy interesują się tematem stosowne dane znają, ci, którzy się nim nie interesują albo są wyznawcami tej świeckiej wiary i tak zignorują moje słowa.
Zmierzam do czegoś innego - globalne ocieplenie było kolejnym elementem specyficznej, charakterystycznej dla końcówki XX wieku i początku XXI wieku maniery wyszukiwania wielkich, globalnych zagrożeń (koniecznie wywołanych przez człowieka). I tak sam pamiętam jak na początku lat 90-tych zgładzić nas miało globalne oziębienie (zawsze żartuję, iż nawiązujący doń w swoich książkach Andrzej Sapkowski, gdyby pisał je teraz, wspominałby nie o Białym Zimnie tylko, bo ja wiem - Wielkim Gorącu?), potem przeludnienie (mam dziwne wrażenie, że służyć miało ściśle wzmocnieniu organizacji proaborcyjnych i uderzyć w rozwój państw Afryki, gdzie w owym okresie przyrost naturalny był największy), przez moment zabraknąć miało ropy (ta narracja wzmacniała firmy technologiczne pracujące nad paliwami alternatywnymi), potem pojawiła się długa moda na globalne ocieplenie (tutaj zyski trafiały do tak wielu podmiotów, że nawet nie zliczę) aż wreszcie teraz powoli ocieplenie wypierane jest przez siatki i słomki. Ciekawe kto zyska tym razem.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie kreuję tu jakiejś spiskowej teorii dziejów. Nie twierdzę, że gdzieś w podziemnym bunkrze pod Wall Street grupa masonów podczas dorocznych spotkań grupy Bilderberg ustala nowy podział zysków po wcześniejszym obmyśleniu nowego zagrożenia sprzedawanego za pośrednictwem mediów, polityków, autorytetów moralnych i oczywiście gwiazd rocka. Tak nie jest.
Ale nie zmienia to faktu, iż każda z tych zagrożeniowych mód wygenerowała ogromne zyski dla wielu prywatnych koncernów, wciskających obywatelom państw swoją technologię, tym skuteczniej, że państwa szybko przegłosowywały stosowną legislację, takie zakupy narzucającą.
Spodziewajmy się więc nowej legislacji, nowych dyrektyw UE, nowych akcji celebrytów i nowych, narzucanych nam drogich technologii. Bo zagraża nam ocean plastikowych śmieci, które już wkrótce zgładzą ludzkość.
Przynajmniej do momentu, aż zagrażać nam zacznie coś nowego.