Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Energetyczny sojusz budujmy w Europie Środkowo-Wschodniej

Piotr Rapkowski

Piotr Rapkowski

Ekspert Instytutu Kościuszki; politolog, absolwent Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor prac naukowych i publikacji z zakresu bezpieczeństwa i geopolityki energetycznej. Obszary zainteresowań: bezpieczeństwo energetyczne, Europa Środkowo Wschodnia,

  • Opublikowano: 17 lipca 2013, 12:19

  • Powiększ tekst

Niedawne głosowanie w Parlamencie Europejskim dotyczące backloadingu, jak też uderzające w łupki, proponowane przez ENVI (komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności) poprawki do projektu dyrektywy ws. oceny skutków inwestycji publicznych i prywatnych na środowisko naturalne, są dla Polski wyraźnym sygnałem, że jeżeli nie chcemy ostatecznie przegrać kolejnych unijnych batalii, których ceną będzie kondycja polskiej gospodarki musimy bardziej skutecznie zabiegać o własne interesy na unijnym forum.

Za cel nadrzędny uznać można dziś zebranie przed końcem roku mniejszości blokującej w Radzie Unii Europejskiej wobec unijnych planów administracyjnego regulowania rynku handlu pozwoleń do emisji CO2 i budowę jak najszerszego sojuszu państw gotowych poprzeć polski sprzeciw  wobec dalszych niskoemisyjnych propozycji klimatycznych. Nadarzające się obecnie, zaledwie w przeciągu tygodnia wizyty międzynarodowe, w których uczestniczą przedstawiciele polskiego rządu (w szczególności minister środowiska) są dobrą okazją do przedstawienia, swojej wizji polityki energetycznej i klimatycznej, jak też budowy wspomnianej koalicji pomocnej przy zabieganiu o gospodarcze interesy Polski na forum europejskim, gdzie sojusznik w postaci np. Litwy, pełniącej obecnie prezydencję ma wymiar szczególny.

16.07 rozpoczęło się w Wilnie nieformalne posiedzenie ministrów UE ds. środowiska. Wśród spraw szczególnie interesujących Polską delegację na agendzie znajduje się „Przyszłe porozumienie klimatyczne w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych, w tym stan przygotowań Warszawy do Konferencji ONZ w sprawie zmian klimatu COP19 (listopad 2013).” W trakcie wizyty, podczas zamkniętego lunchu, poruszony zostaje również priorytetowy z punktu widzenia Polski temat gazu łupkowego.

Już wczoraj rano minister Marcin Korolec zadeklarował na twitterze:

„Będę przekonywał kolegów ministrów w Wilnie, że dodatkowe regulacje nt. #gaz #łupkowy na poziomie UE są zbędne. Krajowe regulacje wystarczą.”

Jest to ważna zapowiedź stwarzająca zarówno, po raz kolejny podłoże do oficjalnej krytyki, ubiegłotygodniowej poprawki ENVI zaostrzającej procedury dla branży łupkowej (wspomniana we wstępie dyrektywa), jak też okazja do zaprezentowania Polski jako pierwszego państwa w UE przygotowującego przepisy tak kompleksowo regulujące wydobycie gazu łupkowego. Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie - Gdzie, jeśli nie w Wilnie mamy szukać dziś partnerów do blokowania unijnych przepisów wymierzonych w branżę łupkową? Litwa, która niedawno objęła prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, wśród priorytetów swojego przewodnictwa wymienia m.in. działania na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego i zacieśnienie współpracy z państwami bałtyckimi.

Niestety, jak zdarza się w świecie dyplomacji, czasem brakuje koordynacji wydarzeń na pozór niewiążących się ze sobą i tego błędu Warszawa w ostatnich dniach się nie ustrzegła. Jeśli zakładamy, że jednym z ważniejszych celów przed jakimi stoi dziś Polska w UE jest budowa zarysowanego w tym tekście „energetycznego sojuszu” - w którym Litwy zabraknąć nie może - to warto byłoby, aby Ministerstwo Środowiska nie pozostawało w szeroko pojętych zabiegach dyplomatycznych osamotnione. Takie niestety wnioski można wyciągać po weekendowych wizytach w naszym kraju szefa litewskiego MSZ Linasa Linkevičiusa, ale przede wszystkim prezydent Litwy Dalii Grybauskaitė. O ile tłumaczyć można nieobecność prezydenta Bronisława Komorowskiego, przebywającego na Ukrainie, o tyle reprezentowanie Polski w randze zastępcy szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Zbigniewa Włosowicza (tym bardziej że wizyta zapowiedziana została o wiele wcześniej) uznać można za dyplomatyczne faux pas w stosunku do państwa, o którego aktywność i przychylność w UE podczas zbliżających się głosowań i rozmów będziemy zabiegać.

To także ważny tydzień dla dyplomatycznych posunięć w kontekście przyszłej polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Dopiero co zdążyliśmy przełknąć  „gorzką pigułkę” zaserwowaną przez Parlament Europejski w postaci wsparcia dla backloadingu, a tymczasem już zapadają kolejne decyzje m.in. na poziomie Komisji Europejskiej na temat przyszłości polityki klimatycznej i nie będą one dla Polski korzystne. Wprawdzie jest to dopiero faza planów, jednak pomni doświadczeń (związanych np. negocjacjami dotyczącymi pakietu energetyczno – klimatycznego, którego realną siłę zapisów odczuwać będziemy dopiero niebawem) powinniśmy od początku jasno artykułować polskie stanowisko, zabiegając o narodowe interesy.

W kontekście, głoszonych przez zielone lobby zwolenników OZE, sztandarowych haseł o konieczności odejścia od węgla i wspierania rozwoju niskoemisyjnej polityki UE, ważnym było wczorajsze spotkanie ministrów środowiska państw Trójkąta Weimarskiego, które odbyło się w Warszawie i zakończyło przyjęciem wspólnego stanowiska podkreślającego m.in. konieczność uwzględnienia wielu partykularnych interesów. Jako trafne uznać należy poniedziałkowe spostrzeżenie polskiego ministra środowiska, iż

W walkę ze zmianami klimatu muszą zaangażować się wszystkie państwa świata, a nie tylko UE.”

Spotkanie dotyczyło m.in. listopadowego szczytu klimatycznego ONZ. Także w Warszawie wystartują wówczas negocjacje ws. globalnego porozumienia klimatycznego, których finisz przewidywany jest w Paryżu w roku 2015. To właśnie ze strony Francuzów (niebawem zamierzają przedstawić ambitny plan, zgodnie z którym redukcja CO2 do 2030 r. miałaby osiągnąć 40%, a w dziesięć lat później już pułap 60%) możemy spodziewać się największego poparcia dla ustalenia wysokich nowych celów redukcji emisji CO2, co dla polskiej gospodarki oznacza de facto obieranie kierunku do kolejnej, bardziej zaawansowanej wersji pakietu energetyczno klimatycznego 2.0, ale nie o takim renegocjowaniu bynajmniej była mowa ostatnio w polskiej debacie publicznej.

Momentem weryfikacji skuteczności zabiegów podejmowanych dziś na opisanych polach, będą jednak dwa ostatnie miesiące bieżącego roku. W listopadzie, odbędzie się szczyt Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, ostatnia szansa na dopięcie i potwierdzenie energetycznego sojuszu. W tym samym miesiącu w Warszawie na Szczycie Klimatycznym gościć będziemy przedstawicieli ONZ, wtedy też rozpoczną się negocjacje ws. globalnego porozumienia klimatycznego. Sukcesem Polski byłoby zgromadzenie do tego czasu grupy krajów podzielających naszą wizję działań na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi. Najlepiej, grupy państw z naszego regionu, państw o podobnych problemach, państw z których zdaniem musi liczyć się już nie tylko UE, ale wszystkie światowe podmioty. Sytuacja taka jest możliwa, ale potrzeba aktywnych działań dyplomatycznych przy każdej nadarzającej się do tego okazji.

W grudniu z kolei, podczas spotkania Rady Unii Europejskiej ważyć będą się ostateczne losy backloadingu, który kosztować może Polskę wg wyliczeń utratę nawet 1 mld. euro. Do końca roku Komisja Europejska zaprezentuje również swoje propozycje dotyczące przepisów regulujących wydobycie gazu łupkowego na terenie wspólnoty. Ważne, aby wzięto wówczas pod uwagę - bogate już w skali europejskiej - polskie doświadczenia.

Teoretycznie wydarzyć może się więc niemal wszystko. Praktycznie, bez aktywnej dyplomacji i zebrania energetycznej koalicji, która poprze naszą wizję, Polska gospodarka prawdopodobnie legnie w gruzach.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych