Nie będziemy umierać po cichu
Jeśli scenariusz dla Stoczni Gdańsk nie będzie pozytywny, nie będziemy umierać po cichu. Decyzję o dalszych działaniach podejmiemy w środę rano po spotkaniu ministra skarbu z Sergiejem Tarutą, właścicielem stoczni – zapowiada Karol Guzikiewicz, wiceszef „Solidarności” w Stoczni Gdańsk.
Ta dramatyczna deklaracja padła w związku z brakiem podjęcia pozytywnej decyzji przez Agencję Rozwoju Przemysłu co do ratowania Stoczni Gdańsk. Zapowiadana na wtorek 30 lipca rozmowa ministra skarbu z Sergiejem Tarutą ma być spotkaniem ostatniej szansy. Bo po środowym (24 lipca) posiedzeniu Sejmowej Komisji Skarbu, które poświęcone było sytuacji w przemyśle okrętowym, zarówno związkowcy, jak i posłowie PiS nie kryją rozczarowania i oburzenia.
– W żaden sposób posiedzenie Skarbu Państwa nie dało odpowiedzi co do przyszłości Stoczni Gdańsk. Przedstawiciele ARP unikali odpowiedzi na niewygodne dla nich pytania. Nie dowiedzieliśmy się, jakie są plany ARP wobec stoczni i dlaczego rządowa Agencja wspomaga finansowo działania prywatnego inwestora stoczni Crist, a nie chce udzielić pomocy Stoczni Gdańsk – mówi Krzysztof Dośla, przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. – Na dodatek jeszcze przed posiedzeniem przedstawiciele ARP świadomie wprowadzali posłów w błąd. Rozdawali im pisma z nieprawdziwymi informacjami na temat stoczni Crist.
Oburzony działaniami ARP i ministra skarbu jest również Janusz Śniadek, poseł PiS: – Okazuje się, że ogromne środki publiczne na kwotę 200 mln zł, a może już więcej zostały zaangażowane w prywatne przedsięwzięcie, w którym jako zasadę stosuje się zatrudnienie pozakodeksowe, nie przestrzegając żadnych standardów pracy, nie płacąc składek na ZUS i innych zobowiązań – tłumaczy Śniadek.
Dodajmy, że w przemyśle okrętowym 70 proc. to zakłady zatrudniające pracowników na umowy o pracę, a w 30 proc. nie. W stoczni Crist większość pracowników to samozatrudnieni.
– W maju 2011 r. odbyła się pod auspicjami KE i polskiego rządu konferencja „Gospodarka morska – człowiek ma pierwszeństwo”. W tym kontekście zadaję polskiemu rządowi pytanie: jaki model zatrudnienia w przemyśle stoczniowym przewiduje obecny rząd? Bo, jeśli taki, jaki preferuje Crist, będziemy protestowali – zapowiada Krzysztof Dośla. Szef „Solidarności” w Regionie Gdańskim uważa, że wypowiedzi przedstawicieli rządu podczas Sejmowej Komisji Skarbu nie pozwalają mieć złudzeń co do polityki państwa w tej kwestii.
– Jest niebywałym skandalem, że środki publiczne angażowane są w przedsięwzięcia ze szkoda dla Skarbu Państwa, z brakiem poszanowania zasad uczciwej konkurencji – dodaje Janusz Śniadek.
Niezadowolenia nie kryje także Andrzej Stokłosa, prezes Stoczni Gdańsk. Jeszcze do niedawna liczył, że pomysł co do umożliwienia sprzedaży hali produkcyjnej K1 prywatnemu inwestorowi poprzez zamianę zabezpieczeń hipotecznych zostanie zaakceptowany przez ARP. Ta jednak twierdzi, że jest to nieopłacalne, gdyż wartość hali produkcyjnej jest wyższa niż gruntów, na które miałoby zostać przeniesione zabezpieczenie hipoteczne.
– Stocznia potrzebuje obecnie zastrzyku gotówki w wysokości 180 mln zł: 80 mln zł miałoby pochodzić z podwyższenia kapitału, 100 mln zł ze sprzedaży majątku – oznajmił Andrzej Stokłosa.
ARP nie zaakceptowała jednak i tego wariantu ratowania Stoczni Gdańsk. Wprawdzie Izabella Dubielczyk, główny specjalista Departamentu Marketingu i Komunikacji poinformowała nas, że „Agencja, jako akcjonariusz i wierzyciel, jest zainteresowana wyprowadzeniem Spółki na prostą”, ale nie podała, w jaki sposób miałoby to zostać przeprowadzone. Wiceminister skarbu Rafał Baniak stwierdził jednak podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Skarbu, że „polski rząd przewiduje scenariusz upadłości stoczni, widząc, co się dzieje”.
Na nasze pytanie do ARP o przyszłość stoczni w razie upadłości i czy jest jakiś plan odnośnie zagospodarowania pracowników zakładu, jeśli dojdzie do realizacji najgorszego scenariusza, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
„Agencja Rozwoju Przemysłu S.A. uzależnia dalsze decyzje dotyczące Stoczni Gdańsk od uzyskania wiarygodnych danych finansowych na temat sytuacji Spółki: zaudytowanego bilansu za 2012 r., biznesplanu uwzględniającego test prywatnego inwestora i sprawozdania z realizacji planu restrukturyzacji. Agencja oczekuje dostarczenia tych dokumentów przez Zarząd Stoczni w czasie pozwalającym na ich rzetelną analizę przed zaplanowanym na 8 sierpnia br. Walnym Zgromadzeniem Akcjonariuszy, w czasie którego mają być podejmowane uchwały dotyczące dokapitalizowania Spółki i dalszego jej istnienia” – czytamy w piśmie przesłanym przez Agencję.
Prezes stoczni Stokłosa twierdzi natomiast, że przedstawiono ARP biznesplan. Ta jednak odbija piłeczkę dowodząc, że bez audytu to zaledwie projekt biznesplanu.
– Bez zasilenia finansowego nie mamy przyszłości, więc bez porozumienia z ARP nie będzie pozytywnej opinii audytora. Tymczasem prezes ARP Dąbrowski mówi, że dopóki nie dostanie pozytywnej opinii z audytu, nie ma mowy o zasilaniu stoczni i porozumieniu z większościowym akcjonariuszem. Błędne koło – wyjaśnia Andrzej Stokłosa. Najbardziej dotkliwie odczuwają dramatyczną sytuację Stoczni Gdańsk jej pracownicy. Po raz kolejny nie otrzymali pensji w terminie, jedynie 500 zł zaliczki za wynagrodzenie za czerwiec.
– My chcemy już tylko świętego spokoju. Nie chcemy być stale oszukiwani. Dowiedzieliśmy się, że od kilku dni czekamy także na pieniądze z innych spółek podległych ARP, które mają zobowiązania wobec naszego zakładu. Ale te nie wpływają. Według nas prezes ARP prowadzi politykę grając na likwidację stoczni. Ale my po cichu umierać nie będziemy – mówi Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej „Solidarności”.