Opinie

Ilustracja / autor: Pixabay
Ilustracja / autor: Pixabay

Trzeci świat płatności internetowych

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 15 lipca 2019, 17:30

    Aktualizacja: 16 lipca 2019, 09:59

  • Powiększ tekst

Nie jestem internetowym zakupoholikiem, w tej sferze raczej trzymam się tzw. realu. Ale są rzeczy, których kupić już poza internetem się nie da.Tak jest np. z książkami. Owszem, niby są księgarnie, gdzie można kupić niektóre pozycje, ale o wiele łatwiej jest znaleźć je w internecie, bo to znacznie szybsze. Na dodatek o wiele wygodniejsze.

Pod wieloma względami księgarnie internetowe w Polsce są wzorem sklepów w sieci. Na mnie robią one wrażenie zwłaszcza wtedy, kiedy przychodzi do płacenie. Raz, że nie musze się rejestrować (bo i po co, skoro do tej księgarni mogę nie trafić przez następne pół roku, a więc przez okres, kiedy na pewno zapomnę login i hasło). Dwa, że mogę sobie wybrać metodę płacenia, jaka mi tylko przyjdzie do głowy. Nie wiem, jak ludzie odpowiedzialni za płatności w księgarniach to robią, ale naprawdę każdy może zapłacić, jak chce.

Dla mnie to ma o tyle duże znaczenie, że nie cierpię zostawiać w internecie danych. Owszem, i tak muszę podać te podstawowe, co już mnie drażni, ale staram się za wszelką cenę uniknąć sytuacji, kiedy np. muszę podać numer karty. Od dawna wiadomo, że bazy danych firm nie są zbyt szczelne, toteż ciągle słyszymy o tym, że gdzieś hakerzy uzyskali parę milionów numeru kart, gdzie indziej zaś kilkadziesiąt.

Na szczęście od dawna mamy w Polsce sytuację, że jak ktoś nie chce podawać numeru karty, to nie musi. Bo jest wiele możliwości płacenia. I – jak wspomniałem wyżej – korzystają z nich choćby księgarnie internetowe.

Jednak kiedy tylko w grę wchodzi instytucja większa, z siedzibą poza Polską, to już się robi znacznie gorzej. Ot, choćby linie lotnicze – tam trzeba podawać numer karty i wszystkie takie dane. Nie wiem, po co, choć jednocześnie mogę uznać, że ten wymóg stanowi dodatkowe zabezpieczenie przez niepożądanymi pasażerami.

Ale ostatnio – nie pytajcie dlaczego – trafiłem na jeden ze sklepów firmowych, należących do znanej marki, a który ewidentnie jest zarządzany z Niemiec. W rezultacie możliwości płatności były takie – albo dajesz numer karty, albo dajesz hasło i login, bo płatność obsłuży firma Sofort. Poczułem się, jakbym trafił do jakiegoś skansenu, bo przecież normalnie konsument ma jakiś wybór. Oczywiście, zakupów w tym sklepie nie zrobiłem, znalazłem inne, bardziej przyjazne miejsce w internecie.

Jednak warto zwrócić uwagę, że takich sklepów jest sporo i że zwykle są to całkiem poważne marki z centralą albo oddziałem w Niemczech, skąd obsługiwany jest także rynek polski. Ile razy trafiam na coś takiego, mam wrażenie, że jednocześnie cofam się w czasie do tych zamierzchłych czasów polskiego internetu, kiedy były dwie opcje płatnicze na krzyż. Ale nawet wtedy nie było takiego wymogu, aby jakiemuś podmiotowi podawać dane, które są uznawane za wrażliwe.

I to nie jest tak, że te sklepy traktują nas, klientów polskich, jak mieszkańców trzeciego świata. Wprost przeciwnie, one po prostu przenoszą „najlepsze wzorce” ze swoich rynków do Polski. I chyba nawet nie zdają sobie sprawy, że ich wzorce są po prostu z trzeciego świata i że mogliby nauczyć się mnóstwo o obsłudze płatności od byle księgarni z polskiego rynku.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.