Opinie

Portfel / autor: Pixabay
Portfel / autor: Pixabay

TYLKO U NAS

Prawda o wynagrodzeniach, czyli opozycji banan i bumerang

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 28 lutego 2020, 18:47

  • Powiększ tekst

Media sprzyjające opozycji znów robią wywłokę z logiki, tym razem za sprawą danych o wynagrodzeniach Polaków. Wywłoka ta o tyle pocieszna, że odsłania dużo prawdy, ale znowu nie całą. Wygląda dodatkowo komicznie o tyle, że zaprzecza nie tylko wcześniej przyjętej narracji, ale i metodologii rozmowy o wynagrodzeniach. Czego się nie robi dla kampanii! Podobnie jak żołnierz, co nie zawsze prawdę jej powie, także tym razem media te nie podają całej prawdy i w pewnym momencie muszą ugryźć się w język, bo… musiałyby pochwalić PiS i przyznać mu rację

Media biją głośno o nowych danych GUS o wynagrodzeniach. Wcześniej, za poprzedniej ekipy, tłoczyły ludziom do głowy opowieści o zielonej wyspie, stosując zabieg uśredniania wynagrodzenia w Polsce. A wiadomo, jeśli szef je kiełbasę, a pracownik kapustę, to średnio obaj jedzą bigos z wkładką. W rezultacie publikacje danych o wynagrodzeniach u ponad połowy pracujących Polaków powodowały – tu zależy - śmiech, śmiech przez łzy, tzw. facepalm, albo zwykłą irytację. Do tego podawały najczęściej kwoty brutto, nie netto, a chyba wszyscy wiemy, co mówi się o podawaniu wynagrodzenia brutto razem z kręgosłupem. Teraz te same media wykazują za wszelką cenę, że w Polsce zarabia się fatalnie lub przynajmniej bardzo słabo.

1765 zł na rękę

Dane GUS mogą wydawać się niezbyt aktualne, bo dotyczą października 2018 r., a tak dokładne dane publikowane są tylko co dwa lata… a i one całej prawdy nie mówią. Okazuje się, że najczęstszą wypłacaną pensją w kraju w badanym okresie była kwota 2379,66 zł brutto, czyli ok. 1765 zł na rękę. Wynagrodzenie dominujące (dominanta) lub najczęstsze jest, oczywiście, niższe niż średnia krajowa w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających pow. 10 osób (ta wyniosła 4921,39 zł brutto, czyli 3 558 zł netto). Niezła różnica, prawda? 1793 zł netto różnicy. I taką właśnie kwotę zarabia co miesiąc do 13,2 proc. pracowników w Polsce.

A i to jeszcze nie cała prawda! Bo, choć te dwuletnie dane są bardzo dokładne, to nadal nie dość dokładne. Rzeczone badanie GUS nie obejmuje firm zatrudniających do 9 osób, czyli małego biznesu. A mały biznes to – bez przesady – sól tej ziemi. Firm zatrudniających pow. 10 osób jest ok. 90 tysięcy, a firm zatrudniających do 9 osób są 2 miliony. A więc, tak, zapewne jest jeszcze gorzej, bo wynagrodzenie w małych firmach są na ogół mniejsze niż w większych i dużych.

Nikt nie zarabia brutto

Cieszę się, że w końcu media podejmują temat danych GUS o wynagrodzeniach w sposób bardziej należycie opisujący polską rzeczywistość. Bo od dawna twierdzę, w tym na naszych łamach, że dane o zarobkach inne niż te dokładne, publikowane niestety tylko co dwa lata, to mityczna kraina szczęśliwości, ku zadowoleniu wielkomiejskich serc. A podawane wcześniej, przez lata 2007-2015, w mediach dane o wynagrodzeniu i to z kręgosłupem brutto, to propagandowo jakiś mityczny Avalon, dodatkowo wspomagany braniem średniej, a nie dominującej kwoty wynagrodzenia. Tym razem, być może przez kampanię, media szczególnie sprzyjające opozycji nagle doznały szoku - albo zielonego światła - krzycząc, że Polacy zarabiają tak mało! Ale nawet z tego nie są wstanie lub nie chcą wyciągnąć właściwych wniosków, konsekwentnie przemilczając kolejne z tego wnioski.

500 plus jak 13. pensja

A główny wniosek jest taki, że te dane dobitnie pokazują i udowadniają, jak bardzo Polakom potrzebne było 500 plus. Pokazują też, że inne pomysły, szeroko rozumiany tzw. socjal, są uzasadnione i chyba ostatecznie obalają mit tzw. nierobów. Jak ktoś przyzwoity, szanujący siebie i drugiego człowieka jak siebie samego, mając tę wiedzę od tej pory miałby w ogóle czelność dalej używać takich określeń wobec beneficjentów obecnych programów socjalnych? Zamiast tego, powinien chyba stanąć na chwilę i zadać sobie pytanie „jak i jak długo można za takie pieniądze żyć?” i okazać uboższym Polakom więcej zrozumienia.

Cieszę się, że nastąpił ten zwrot w rozmowie o wynagrodzeniach Polaków. Jeśli najczęstsze wynagrodzenie to jedynie 3/4 średniego wynagrodzenia, to opozycja ma twardy orzech do zgryzienia w kampanii, bo białe jednak okazało się czarne, a czarne białe. Bo jeśli teraz jest bieda, to jak nazwać to, co było kiedyś? A jeśli kiedyś był dobrobyt, to jak wytłumaczyć to, co się dzieje teraz, gdy presja płacowa (podwyżki) dopiero względnie niedawno ruszyły z kopyta? A względnie nieźle zaczęło się dziać nawet w najuboższej grupie już dwa lata temu. Zestawienie ze sobą dwóch badań, najnowszego oraz sprzed dwóch lat, pokazuje nam, że najczęstsze wynagrodzenie (dominanta) zmieniło się między 2016 a 2018 rokiem na korzyść Polaków i poszło o 300 zł w górę.

I tak dziś odkrywana na nowo prawda o wynagrodzeniach wychodzi na dobre, ale ekipie rządzącej. Wydawało się też, że temat ciepłej wody w kranie raz i skutecznie zalał PO/KO. No cóż, jednak można utopić się dwa razy, zwłaszcza jeśli ostry jak brzytwa sztylet do rzucania okazuje się bumerangiem.

Maksymilian Wysocki

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych