Koncyliacyjny Biden nadzieją dla Nord Stream 2
Firmy finansujące Nord Stream 2 nie mają zamiaru wycofać się z inwestycji. Są przekonane, że poradzą sobie z oporem Amerykanów.
Znaczna część tak jednoznacznych deklaracji koncernów, które dają pieniądze na rosyjsko-niemiecki gazociąg, pojawiły się już po prawie przesądzonym zwycięstwie Joe Bidena w prezydenckich wyborach. Wcześniej, jeszcze przed kampanią, aż tak dużej jednomyślności nie było. Wątpliwości nie miał dyrektor generalny OMV Rainer Seele który był przekonany, że gazociąg zostanie dokończony niezależnie od woli Amerykanów. W lipcu oświadczył na łamach Frankfurter Allgemaine Zeitung, że groźby USA wymagają zdecydowanej reakcji na najwyższym szczebli politycznym UE.
Teraz Seele wypowiada się w podobnym duchu, choć mniej radykalnie i bez tak konfrontacyjnego stylu jak wcześniej. Unia Europejska według niego ma własne interesy energetyczne, które powinna realizować niezależnie od tego, czy się komuś podobają czy nie. Oczywiście, ten „własny interes” to Nord Stream 2.
Seele wtórują pozostali sponsorzy gazociągu: Shell, Wintershall, Engie i Uniper. Według Biznes Alert, prezes Wintershall, Mario Mehren wraz z prezesem Uniper Andreasem Schierenbeckiem jest przekonany, że gazociąg zostanie ukończony. Judith Hartmann, dyrektor finansowy Engie, powiedziała niedawno, że spodziewa się rozmów z partnerami Nord Stream 2 w grudniu w celu rozważenia dalszych kroków.
Schierenbeck jeszcze przed głosowaniem w USA mówił, że projekt uda się zakończyć i że „rurociągiem popłynie gaz”. Uniper to z polskiej perspektywy ważna firma, gdyż jej większościowym udziałowcem jest fiński Fortum, obecny u nas od 2003 roku. Fortum zajmuje się w naszym kraju m.in. dystrybucją gazu.
Wydaje się, że firmy finansujące Nord Stream 2 traktują zmiany w Białym Domu jako zapowiedź poprawy klimatu wokół ich inwestycji. Wprawdzie wiele mówi się o amerykańskiej jednomyślnej niechęci wobec niemiecko-rosyjskiego przedsięwzięcia, jednak czy przybierze ona formy dotkliwe wobec jego sponsorów? Biden zapowiada koncyliacyjna politykę wobec Unii, co może być po prostu zapowiedzią chęci dogadania się z jej najbardziej wpływowymi członkami.
Stanisław Koczot