Obligacje: towaru nie zabraknie
Przed rozpoczęciem nowego roku jedno wydaje się pewne – nie zabraknie okazji do inwestycji w obligacje. W oferty obfitować będzie zarówno rynek papierów korporacyjnych jak i skarbowych. A co najbardziej będzie się opłacało?
Plan na 2024 r. to z grubsza 35 publicznych emisji obligacji kierowanych do inwestorów indywidualnych na podstawie prospektów emisyjnych. Propozycje złoży tuzin emitentów, a ich łączna wartość wyniesie 1,5-1,7 mld zł. Podstawą tych założeń jest liczba ważnych i realizowanych programów publicznych emisji obligacji (prawie każda emisja obligacji jest publiczna, ale w tym wypadku chodzi o te na podstawie prospektów i dostępnych dla wszystkich) oraz już złożone deklaracje przeprowadzenia takich ofert mimo braku zatwierdzonego prospektu. A także założenia, co do tego, którzy emitenci złożą nowe wnioski po wygaśnięciu obecnie ważnych dokumentów. Łączna wartość ważnych, planowanych i tylko szacowanych programów to 2,6 mld zł, ale z pewnością nie wszystkie zostaną zrealizowane w całości.
W 2023 r. emitenci podchodzili do rynku metodycznie. Zamiast wielkich emisji przeprowadzali raczej mniejsze, za to częściej. Można nawet mówić o pewnej systematyczności. To właśnie znajomość zwyczajów emitentów pozwala szacować liczbę ofert oraz do pewnego stopnia także ich wartość. Jeśli nie pojawi się nowy gracz, wartość nie będzie rekordowa (bez mała 1,85 mld zł „padło” w 2017 r.), ale liczba emisji ma szansę pobić rekord (33 osiągnięto w 2016 i 2023 r.). Również liczba emitentów może być najwyższa (dotąd po 11 emitentów przeprowadzało emisje także w 2017 r. i 2023 r.). Za rok o tej porze będziemy mogli się przekonać, ile warte są prognozy. Przed rokiem pisaliśmy, że rok 2023 r. przyniesie zyski inwestującym w obligacje. Marże miały wzrosnąć, a WIBOR miał spadać. A co szklana kula pokazuje u progu nowego roku?
Obligacje korporacyjne będą cieszyły się dużym zainteresowaniem. To nie jest myślenie życzeniowe. W grudniowych emisjach Kruka i Rokity popyt przekroczył podaż odpowiednio 3,5x i prawie czterokrotnie, Victoria Dom zamknęła emisję wartą 100 mln zł. Spadająca inflacja i stojący na wysokim poziomie WIBOR przyciąga pieniądze, bo miejsc, w których wciąż można liczyć na 9-11 proc. odsetek nie będzie w przyszłym roku wiele. Banki są nadpłynne, mieszkania na wynajem podrożały, a stawki najmu utrzymały się lub spadły, co ogranicza rentowność najmu, zaś spadająca inflacja pozornie gasi atrakcyjność obligacji oszczędnościowych indeksowanych do CPI. Tylko pozornie, bo za rok o tej porze efekty bazy mogą ją ponownie windować (bez obniżonego VAT na żywność i dopłat do rachunków za prąd za to po silnym wzroście wynagrodzeń inflacja może rozkwitnąć). Z drugiej strony deflacja cen produkcji jest na tyle silna, że być może zapowiada nawet recesję, europejska gospodarka też nie porusza się z wigorem. Wzrost inflacji nie jest więc przesądzony mimo dobrych perspektyw dla konsumpcji.
Gorzej prezentują się perspektywy rynku papierów skarbowych. Rentowność naruszyła od góry granicę 5 proc. (przed świętami; na przebieg notowań w okresie między świątecznym najlepiej patrzeć z dystansem), dyskontując spadek inflacji nawet poniżej 3,5 proc. i stopy referencyjnej w okolice 4 proc. Co z dzisiejszej perspektywy wyznacza odważny horyzont zmian. Jeśli tak faktycznie się stanie, rentowność 5 proc. zostanie utrzymana lub stopnieje osiągając na pewnym poziomie punkt przesilenia. Ale możliwe też, że owo przesilenie dzieje się właśnie teraz – pieniądze napływają do funduszy pchane historycznymi stopami zwrotu, które są jednak praktycznie niemożliwe do utrzymania bez dalszego silnego wzrostu cen. A oprócz inflacji liczy się jeszcze jeden czynnik, czyli konieczność zwiększenia podaży długu (deficyt plus refinansowanie). W 2021 r. przerabialiśmy podobny scenariusz – rynek rósł, rentowności spadały do 1 proc. mimo widocznego już wzrostu inflacji. Bądź ostrożny, gdy inni stają się chciwi.
Emil Szweda, Obligacje.pl