Powolny powrót do normalności
Dziś rynki finansowe nie funkcjonują jeszcze na pełnych obrotach przy zamkniętych rynkach w Chinach, Japonii i Szwajcarii. Nie wyklucza to jednak stopniowego odbudowywania pozycji po zawierusze z drugiej połowy grudnia, gdyż przez ostatnie dwa tygodnie fundamenty praktycznie nie uległy zmianie.
Euro ma wszelkie powody, by pozostawać słabe. Temat greckich wyborów parlamentarnych, który wypłynął po fiasku w wyborze prezydenta kraju na pocztu tego tygodnia, jest w zasadzie dopełnieniem dla negatywnego nastawienia wobec unijnej waluty. Główny czynnik leży w sytuacji ekonomicznej i perspektywach polityki monetarnej. Decyzja ECB o powiększeniu sumy bilansowej na posiedzeniu 22 stycznia jest nieunikniona.
We wczoraj opublikowanym wywiadzie prezes ECB Mario Draghi powiedział, że bank pozostaje w gotowości do reakcji na wystąpienie ryzyka deflacji. A to ryzyko stanie się namacalne 7 stycznia, kiedy poznamy wstępne szacunki grudniowego HICP z Eurolandu. Po rozczarowujących danych cząstkowych z Hiszpanii (-1,1 proc. r/r, prog. -0,7 proc.), są solidne podstawy, by oczekiwać spadku cen w całej strefie euro o więcej niż 0,1 proc. (obecny konsensus). Dzisiejsze odczyty PMI dla przemysłu (prog. 50,8), nawet jeśli zaskoczą pozytywnie, niewiele zmienią w sytuacji euro. EUR/USD dziś rano przekroczył minima z 2012 r. (1,2042) i ta bariera powoli traci na znaczeniu. Następny cel to psychologiczne 1,20, a potem dołek z 2010 r. (1,1875). Ale rynek jest już mocno spozycjonowany na spadek eurodolara i o silny ruch w dół może być trudno.
Ropa naftowa stara się odbijać na fali sygnałów o problemach podaży. Najpierw mieliśmy informacje o pożarze w porcie w Libii, gdzie zniszczeniu uległo prawie 2 mln baryłek. Wczoraj pożar wystąpił na stacji przeładunkowej w Północnej Dakocie (USA), a w zeszłym tygodniu zapasy ropy naftowej w USA skurczyły się o 1,8 mln baryłek przy oczekiwanym wzroście o 900 tys. Choć żaden z tych przypadków nie zmienia diametralnie sytuacji w relacji popyt/podaż, może być wystarczającym pretekstem, by zainicjować krótkoterminowe obicie cen ropy pod realizację zysków z krótkich pozycji. Na rynku są już pierwsze głosy, że spadki cen ropy są przesadzone i nie wykluczamy korekty nawet o 10 proc., szczególnie że przy obecnym rynku jest to nie więcej niż 6 USD. Za potencjalnym odbiciem ropy mogą pójść waluty z nią silnie skorelowane: CAD i NOK.
Naturalnie powyższe wymaga względnie pozytywnego sentymentu rynkowego, o co dziś jak na razie trudno. Aktywa ryzykowne odczuwają jeszcze presję wynikająca z wczorajszego słabego odczytu rządowego PMI dla przemysłu Chin (50,1, poprz. 50,3). Niewielki wzrost po stronie wskaźnika dla usług nieco łagodzi surową ocenę sytuacji w Państwie Środka, ale brak impetu gospodarczego czyni reakcję ze strony władz w Pekinie coraz bardziej prawdopodobną. Dziś odczyty indeksów PMI będą kontynuowane. Oprócz wcześniej wspomnianych danych z Eurolandu otrzymamy także wskaźniki m.in. z Polski, Wielkiej Brytanii, Kanady i USA. Dla polskiego przemysłu spodziewamy się korekty wskaźnika do 52,8 z 53,2 w listopadzie, co jednak nie powinno mieć wyraźnego przełożenia na złotego. Rynek polskiej waluty powróci do pełnej płynności dopiero po 6 stycznia i do tego czasu może utrzymywać się podwyższona zmienność EUR/PLN wokół 4,30.