Zmiana obrazu na EUR/PLN?
Euro do dolara, dolar do euro
Na głównej parze walutowej mamy ok. 1,1320. Jak można postrzegać tę sytuację z technicznego punktu widzenia?
Można połączyć minima dzienne z 2, 9 i np. 16 marca – by uzyskać stromą linię trendu wzrostowego. Została ona przebita 23 marca, efektem była korekta sięgająca 1,1145 – a następnie odbicie notowań. Uznaliśmy wtedy, że dawna linia trendu może stanowić opór, a poza tym tak czy inaczej oporem tym będą wcześniejsze maksima z marca (ok. 1,1340). Zostały one wczoraj naruszone, ale tak czy inaczej w odwodzie są też szczyty z lutego, ok. 1,1375.
Poza tym możemy połączyć dołki z 2 i 28 marca, by uzyskać niższą, łagodniejszą linię trendu zwyżkowego. Taki obraz sugerowałby, że teraz ceny powinny do tej linii wrócić, co oznaczałoby zejście gdzieś do 1,1240. Taki ruch miałby sens, jeśli np. dzisiejsze wystąpienia przedstawicieli Fed (Evansa o 15:30 i Dudleya o 23:00) byłyby w miarę jastrzębie, a jutrzejsze dane z rynku pracy i przemysłu USA – bardzo dobre. Powiedzmy, że scenariusz ten – w połączeniu z potrzebą lekkiej realizacji zysków z ostatniego skoku eurodolara – ma pewne szanse powodzenia. Poza tym hen, w dole oczywiście wciąż aktualne są wsparcia 1,1145-55 czy 1,1060-80.
O 8:00 poznamy dziś niemieckie dane o sprzedaży detalicznej za luty, o 10:30 PKB Wielkiej Brytanii za IV kw. (to powinno interesować osoby grające na GBP/EUR czy GBP/PLN, ogólnie na funcie), o 14:30 pojawi się tygodniowa liczba nowych wniosków o zasiłek w USA, zaś o 15:45 poznamy indeks Chicago PMI w USA. O 9:00 wypowie się Mark Carney z Bank of England.
Co w Polsce?
W Polsce o godzinie 14:00 poznamy odczyt inflacji CPI za marzec (wstępny). Godny uwagi jest obraz sytuacji na EUR/PLN. Otóż wczoraj przetestowano 4,24, ale dzień dopalił się w pobliżu 4,28 – i nadal tam jesteśmy (4,2760, gdy piszemy te słowa). Można na to spoglądać dwojako.
Z jednej strony można połączyć szczyty z 21 stycznia, 8 lutego i 10 marca – wówczas wyjdzie nam, że mamy obecnie po prostu test tak określonej linii trendu spadkowego. A test jak to test, może zostać oblany (przez ceny) i zaliczony (przez trend). Innymi słowy, tendencja ma jeszcze szansę się potwierdzić, a ceny mogą wrócić bliżej 4,25. Ale z drugiej strony, czterogroszowy ruch w ciągu dnia, licząc od dołków, to ruch spory – i można go też postrzegać jako poważne ostrzeżenie, że czas mocnego złotego dobiega końca.
Sprawdzianem będą głównie wieści z USA. Uwaga: jest tu pewien paradoks. Otóż teoretycznie wysoki EUR/USD powinien oznaczać mocne euro – mocne także i do złotego. Ale ostatnimi czasy wzrosty EUR/USD oznaczały przekonanie, że w USA nie wzrosną stopy, a więc warto inwestować w ryzykowniejsze aktywa. Tym samym EUR/PLN szedł w dół nawet, gdy EUR/USD rósł – tak było przedwczoraj i wczoraj rano. Można więc wyobrazić sobie, że teraz to właśnie ruch EUR/USD na południe (pod hasłem "a może jednak Fed nie będzie tak gołębi jak sugeruje Yellen") będzie osłabiał złotego na EUR/PLN.
Co się tyczy USD/PLN, to tu wyraźnie przetestowano 3,75 – po czym notowania poszły w górę, obecnie mamy 3,7775. Nie narusza to ani trendu spadkowego wyznaczonego przez maksima z 26 stycznia i 1 marca (ta linia jest dopiero przy 3,85), ani nawet linii 1 – 16 – 24 marca. Do takiego naruszenia (tej niższej, ostrzejszej linii) może jednak dojść, jeśli dolar się zanadto wzmocni. Dni dzisiejszy i jutrzejszy to określą – my jednak zasadniczo podejrzewamy, że Fed faktycznie będzie robił, co się da, by w ciągu roku zaostrzać politykę jedynie minimalnie, albo i wcale.