Dolar: wspinamy się na dwunastkę
Eurodolar i silniejsze euro
Jeśli chodzi o wykres eurodolara, to wczesnym rankiem 2 czerwca, około godziny piątej, jesteśmy w rejonie 1,1205 – 1,1210. Właściwie już za chwilę będzie można mówić o teście lokalnego oporu, który rozpoznać można mniej więcej w zakresie 1,1215 – 1,1225.
Wykres już od 24 lub 27 maja można traktować jako skonsolidowany, z dolnym ograniczeniem w pobliżu 1,11. Cóż, zauważmy, że wcześniej w szybkim tempie, w ciągu raptem trzech tygodni przebyliśmy drogę z 1,16 do 1,12. Dość naturalne jest to, że teraz gracze próbują trochę przyhamować i skorygować notowania.
Może to wynikać np. z prób rozpoznania tego, jaki będzie klimat dzisiejszej konferencji prasowej po posiedzeniu EBC (która zacznie się o 14:30). Wtedy też poznamy projekcje makroekonomiczne EBC. Pamiętajmy, że Mario Draghi w ostatnich miesiącach był na ogół bardzo gołębi (czyli optujący za luźną polityką, ultra-niskim stopami, dodrukiem pieniądza itd., a przez to pośrednio za słabym euro) – ale np. 11 lutego na ropie WTI mieliśmy niewiele ponad 26 dolarów, a teraz jest to 48,90 dolara, zaś ocieraliśmy już o magiczną "pięćdziesiątkę". To może oznaczać, biorąc pod uwagę, że ceny niektórych innych surowców też wzrosły, iż EBC będzie musiał podwyższyć prognozy inflacji, a to będzie zmniejszało siłę argumentów za luźną polityką.
W obecnym wzroście wartości euro przygotowania pod taki scenariusz mogą grać pewną rolę, a poza tym w piątek mamy tzw. payrollsy, czyli dane z rynku pracy USA, nader istotne przy polityce monetarnej Fed. Rynek być może do tego czasu nie chce podejmować pochopnie decyzji o dalszym, ostrym i szybkim podbijaniu wartości dolara, szczególnie że np. wymowa wczorajszej Beżowej Księgi nie była całkiem optymistyczna, nastrój był raczej stonowany. Oczywiście zakładamy, że do przynajmniej jednej podwyżki w tym roku dojdzie (podwyżki stóp w Stanach) i że dolar w dalszej części roku prawdopodobnie jeszcze zarobi, ale dopuszczamy po drodze i korekty, i okresy konsolidacyjne.
Ciekawe będzie np. to, czy dzisiejsze wypowiedzi członków FOMC (Powell, Dudley, Kaplan) będą miały wymowę tak jastrzębią jak wiele innych komentarzy z tego gremium, jakie słyszeliśmy w ostatnich kilku tygodniach (sama Janet Yellen sugerowała podwyżkę w przyszłych miesiącach, być może w lipcu – tak przynajmniej to odebrano).
Gdyby dolar się w końcu umocnił (niekoniecznie w najbliższych dniach) i pękłaby linia 1,11, to moglibyśmy zejść do 1,1060, a jeszcze niżej jest szeroki obszar 1,08 – 1,1060 (od dołu można rozważać nawet 1,0710), który niemal od początku grudnia 2015 do lutego 2016 był konsolidacyjny.
Z ważniejszych danych makro z USA mamy dziś raporty: Challengera (o 13:30, nt. planowej liczby zwolnień) i ADP (o 14:15, na temat zmiany zatrudnienia). Ten drugi bywa czasem traktowany jako swoisty prognostyk payrollsów.
Co ze złotym?
Na EUR/PLN widzimy aktualnie kurs 4,3870. Notowania od trzech, czterech sesji są raczej skonsolidowane w tych okolicach i nie wykraczają ponad 4,40, choć nie schodzą też do 4,3660-70 czy tym bardziej 4,3545-50 (tj. do minimów z maja).
Na USD/PLN widzimy już 3,9130 – korekta na głównej parze ewidentnie pomogła tu złotemu. Mieliśmy też dobry odczyt PMI dla przemysłu (wczoraj) i rynek zbiera się do testowania linii trendu wzrostowego, biegnącej od początku kwietnia. Właściwie nawet już teraz można mówić o jej teście. Pamiętajmy jednak, że jest ona dość mocna – 3 maja została przebita o ponad 3 grosze, a jednak wykres wrócił ponad nią. Udało się ją obronić też 13 – 16 maja.