Sequester nadgryza Amerykę
Pierwszy marca oznacza, iż uzgodnione w połowie 2011 roku automatyczne cięcia fiskalne wchodzą w życie. Dla Amerykanów, to tak jakby kończyć właśnie rozkręcającą się imprezę. Dane wskazują bowiem na przyspieszający wzrost gospodarczy. Dziś kolejne publikacje – w USA wskaźnika ISM, w Europie finalnych PMI, zaś w Polsce dane o PKB za czwarty kwartał.
Sequester, czyli nie taki diabeł straszny?
Dziś wchodzą w życie automatyczne cięcia fiskalne, które w skali 10 lat mają wynieść 1,2 biliona dolarów, zaś w tym roku miałyby odebrać ze wzrostu gospodarczego ok. 0,6 pp. Przypomnijmy, iż cięcia te to wynik kompromisu pomiędzy Republikanami a prezydentem z połowy 2011 roku, kiedy strony zobowiązały się do wypracowania planu ograniczenia deficytu w zamian za zgodę na podwyższenie limitu zadłużenia (cała sprawa wywołała wtedy poważny kryzys na rynku i przyczyniła się walnie do obniżenia ratingu USA przez S&P). Taki plan miał zostać wypracowany do końca ubiegłego roku, ale politycy nie doszli do porozumienia i stąd automatyczne cięcia. Dotkną one w połowie wydatków na obronność, w połowie zaś innych programów (szkolnictwo, obsługa lotnisk i inne usługi publiczne). Warto jednak pamiętać, iż cięcia będą wchodzić w życie stopniowo, owe 0,6% PKB będzie rozłożone na 10 miesięcy, także ich wpływ na gospodarkę nie będzie szokowy. Dlatego też uważa się, iż politycy mają czas na wypracowanie kompromisu i nawet jeśli taki zostanie osiągnięty za miesiąc czy dwa, nie będzie to wielkim problemem, bo skala faktycznych cięć w tym czasie nie będzie duża.
Z drugiej strony, jeśli przepychanki polityczne będą się przedłużać, rynek może zacząć reagować nerwowo. Sektor publiczny jednak nie jest bez znaczenia dla wzrostu gospodarczego, co pokazały dane za czwarty kwartał, gdzie ze względu na spadek wydatków federalnych wzrost gospodarczy wyniósł zaledwie 0,1%.
Pierwszy kwartał przynosi jak na razie pozytywne zaskoczenia z USA. Opublikowany wczoraj indeks Chicago PMI pokazał wzrost aktywności do najwyższego poziomu od marca 2012 (56,8 pkt.). W interpretacji danych z USA warto naszym zdaniem zachować jednak pewną ostrożność. W 2011 i 2012 roku bowiem początek roku przynosił bardzo dobre odczyty, które wiosną okazywały się już znacznie słabsze. Niewykluczone, iż po ogromnym szoku, jakim był kryzys z 2008/09 roku modele mające eliminować zmienność sezonową nie funkcjonują tak jak należy i schemat powtórzy się również w tym roku (dotyczy to tak wskaźników PMI, jak i danych z rynku pracy). Dziś publikacja ISM (16.00, konsensus 52,7 pkt.). W nocy (4.00) wystąpienie Bernanke na konferencji Fed, rynki będą już jednak wtedy nieczynne.