Analizy

Prezes Fed Janet Yellen na konferencji po obradach Fed, fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO
Prezes Fed Janet Yellen na konferencji po obradach Fed, fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Już po amerykańskim wydarzeniu

źródło: Tomasz Witczak, FMC Management

  • Opublikowano: 15 czerwca 2016, 22:11

  • Powiększ tekst

Komunikat i decyzja

Lektura komunikatów banków centralnych, a zwłaszcza EBC i Fed, to niewdzięczne zadanie. Dzisiejszy 'press release' Fed i tak był dość krótki i treściwy. Gremium przyznało, że najnowsze dane z rynku pracy były słabe, jakkolwiek równocześnie podkreślono, że nasilił się wzrost na rynku nieruchomości, a poza tym ogólnie wydaje się, iż ruszył wzrost gospodarczy.

Stóp procentowych oczywiście nie zmieniono, a ewentualne podwyżki w przyszłości zależeć będą od nachodzących danych makroekonomicznych i rozmaitych innych informacji.

Warto spojrzeć na tzw. kropki Fed czyli przewidywania członków FOMC co do wysokości stóp w przyszłych latach. Otóż w marcu cztery osoby (z siedemnastu) dopuszczały myśl o tym, że jeszcze w tym roku przedział wahań dojdzie do 1,25 – 1,5 proc. Teraz optowała za tym tylko jedna osoba – i jedna za wersją 1,0 – 1,25. Większość wybrała zakres 0,75 – 1 proc. jako docelowy, a sześciu członków spodziewa się schodka niżej, czyli 0,5 – 0,75 proc., co oznaczałoby tylko jedną podwyżkę. Długoterminowo, tj. po roku 2018, nikt już nie liczy na 4 proc. (w marcu był jeden taki głos), a tylko dwie osoby dopuszczają 3,75 proc. Obniżyła się też np. mediana oczekiwań co do PKB na ten rok – z 2,2 proc. do 2 proc., a na rok przyszły z 2,1 proc. do 2 proc.

Co na to rynek? Osłabił dolara – kurs to obecnie ok. 1,1290. Nie ma jednak jakiejś ultra-drastycznej zmiany. Generalnie wciąż jest szansa na to, że jeśli następne payrollsy będą w miarę dobre, to dojdzie do jednej lub dwóch podwyżek. Zresztą, ważne, by od czasu do czasu taki przekaz dominował na rynku, to wystarczy do tego, by nie wypuścić dolara powyżej 1,15 – 1,17. A poniżej tego zakresu jesteśmy już od ok. półtora roku.

Produkcja przemysłowa w USA za maj wypadła mizernie (-0,4 proc. m/m, prognozowano +0,1 proc., wynik kwietniowy obniżono z +0,7 proc. do +0,6 proc.), ale np. indeks NY Empire State zaskoczył pozytywnie: miało być -1,5 pkt, a było +6 pkt.

Generalnie jednak gracze skupieni byli na Fed, a w perspektywie nieco ponad tygodnia dominuje i dominować będzie Brexit, tzn. jego ryzyko. Referendum w Wielkiej Brytanii już 23 czerwca, do tego czasu dolar powinien być w miarę mocny jako bezpieczna przystań.

W sondażach nierzadko dominują przeciwnicy UE. Czy ich postawa jest sensowna z punktu widzenia interesów brytyjskich? Na pewno zdają sobie sprawę z tego, że przynajmniej krótkoterminowo decyzja o Brexicie wywoła szok gospodarczy, choćby z powodu tego, co stanie się na wirtualnych rynkach finansowych – które jednak mają związek z realną ekonomią, choćby poprzez ustalanie cen surowców czy walut. Z drugiej strony, przeciwnicy UE mają na uwadze zapewne interes długoterminowy, widząc w Brexicie możliwość odłączenia się od zbiurokratyzowanej, niewydolnej Unii, borykającej się z problemami imigrantów, Grecji czy Hiszpanii.

Co w Polsce?

Na EUR/PLN widzimy 4,4230, na USD/PLN 3,9180. Na tej drugiej parze złoty oczywiście zyskał, skoro dolar osłabił się na EUR/USD. Być może to okazja do zakupów, choć jest możliwe, że jutro gracze jeszcze nie skorygują ceny, tylko trochę docisną dolara, by siłą rzeczy dać zarobić złotemu. Ogólnie jednak do 23 czerwca złoty jest w stanie podwyższonego ryzyka.

Na EUR/PLN tym razem wygrało myślenie, że mocniejsze euro (na głównej parze) to jednak mocniejsze euro, tak czy inaczej. I złoty stracił nieco kosztem tej waluty, biorąc pod uwagę, że dzienne minima to 4,4050.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych