Amerykańskie jastrzębie osłabną po Brexicie?
Głos Powella
Publicznie wypowiedział się dziś przedstawiciel Rezerwy Federalnej – Jerome Powell. Oczywiście mówił o polityce monetarnej i sytuacji gospodarczej USA w realiach nadchodzącego Brexitu. Nadchodzącego, ponieważ brytyjskie referendum to dopiero decyzja, a nie dokonanie aktu wyjścia – i to decyzja obywateli, która formalnie nie wiąże prawnie władz.
W istocie jednak jest nader prawdopodobne, że Brytania faktycznie będzie zmierzać ku opuszczeniu UE, nawet jeśli potrwa to kilka lat. Powell tymczasem odniósł się też do takich kwestii jak amerykański rynek pracy i tamtejsza inflacja. Stwierdził np., że potrzeba więcej czasu, by upewnić się, że inflacja powraca do 2-procentowego celu. Zrobiono wielki postęp w kwestii osiągnięcia maksymalnego zatrudnienia – ale wciąż jest miejsce na poprawki. Z jednej strony oficjel Fed stwierdził, że nie chce wyciągać zbyt daleko idących wniosków z dwóch słabych odczytów z rynku pracy, z drugiej jednak przyznał, że to niepokojące zjawisko. Do tego głos za Brexitem wykreował i może dalej kreować kolejne problemy w światowej gospodarce, w tym w amerykańskiej. Na razie, zdaniem Powella, za wcześnie jeszcze, by osądzać całościowo skutki czwartkowej decyzji – charakterystyczne jest jednak, że tym razem ekonomista nie wspomniał o stopniowym podnoszeniu stóp w niedalekiej przyszłości. A tego określenia użył jeszcze w maju (naturalnie uzależniając to od danych makro itd.).
Efekt jest taki, że eurodolar podnosi się z kolan i sięgał dziś 1,1130 – a teraz mamy ok. 1,11. Naturalnie w największej ogólności i w długim horyzoncie czasowym podtrzymujemy naszą hipotezę, że konsolidacja 1,05 – 1,17 (o jakiej można mówić od stycznia 2015, granice kursowe podajemy w przybliżeniu) powinna się utrzymać. W każdym razie powinno przetrwać jej górne ograniczenie.
Cała sytuacja jest trochę paradoksalna. Ludzie tacy jak Powell serwują pewne obawy związane z przyszłością gospodarki, ale właśnie dlatego rynki sądzą, że USA utrzymają relatywnie luźną politykę monetarną i że podobnie będą czynić inne kraje. A to z kolei powoduje skłonność do inwestowania np. w akcje – i indeksy giełdowe rosną, co finalnie sprawia wrażenie, że jest nawet nieźle.
Tak np. rosły dziś indeksy polskie, a a poza tym S&P500, Nasdaq czy DAX. Drożeje ropa, mamy 49,07 dolara za baryłkę. Co się tyczy danych makro, to wydatki Amerykanów wzrosły w maju o 0,4 proc. m/m, zgodnie z prognozą, a dochody o 0,2 proc. (liczono na 0,3 proc.). Co ciekawe, Europejski Bank Centralny nie planuje obecnie żadnych konkretnych działań w związku z Brexitem – tak przynajmniej donosi agencja Reuters.
Co z polskim złotym?
Na EUR/PLN widzimy 4,4220, zaś na USD/PLN mamy aktualnie 3,9840. Na tej drugiej parze notowano dziś zejścia o ponad grosz niżej, aczkolwiek nie musi to wcale znaczyć, że czeka nas jakiś klarowny okres umocnienia złotego. Faktem jest jednak, że rozwija się pewne odreagowanie – i jeśli eurodolar utrzyma się powyżej 1,11, to na USD/PLN nie byłoby zaskoczeniem zrealizowanie zejścia do 3,95 – 3,9650.
Ogólnie jednak pamiętajmy, że wymowa Brexitu nie jest korzystna dla rynków, a złoty łatwo ulega wszelkim panikom. W lipcu będzie też rewidowany polski rating (przez agencję Fitch). Swoją droga, można tu dodać pewien news gospodarczy: Włodzimierz Putin specjalnym dekretem przedłużył do końca roku 2017 embargo na produkty żywnościowe z krajów UE, co dotyczy też i Polski. Równocześnie przywódcy państw UE przedłużyli o pół roku sankcje wobec Rosji, będące swoistą karę za awanturę w republikach ludowych – Donieckiej i Ługańskiej. Cóż, krajowemu biznesowi te gry polityczne z pewnością nie służą.