Złotemu w gruncie rzeczy się nie poprawia
Atmosfera na eurodolarze
Jaka jest – każdy widzi, moglibyśmy rzec z gorzką ironią. Atmosfera na głównej parze jest taka, że rezydujemy przed godziną 15:00 w okolicach 1,0975-80, zaś dzienne maksima to raptem 1,1080 (z małym kawałkiem).
Zasadniczo więc silniejszą stroną zmagań jest dolar. Dziś w kalendarium nie ma zbyt wielu istotnych rzeczy, pewne znaczenie może mieć np. indeks PMI dla usług, który poznamy o 15:45. Rynki trawią jeszcze skutki brytyjskiego referendum, czy może raczej przeżuwają możliwe scenariusze. Spekulanci zarobili (ci oczywiście, którzy zagrali ryzykownie, przeciwko głównemu trendowi, bo jednak jeszcze w czwartek mocne były głosy o tym, że wygra mimo wszystko frakcja prounijna).
O 19:30 wypowie się publicznie Mario Draghi i w ogóle będzie w tym tygodniu przemawiał zarówno on, jak też i inni przedstawiciele EBC. Usłyszymy też członków FOMC, czyli komitetu sterującego polityką Fed, np. w środę będzie to Janet Yellen, czyli wielka szefowa.
Co ze złotym?
Ze złotym – jak w tytule. Oczywiście poziomy, które widzimy dziś po południu są dlań korzystniejsze niż efemeryczne, gwałtowne maksima z piątku – ale te maksima wytyczyły jednak pewien zakres, pewne granice, do których rynek może dojść w razie kolejnego ataku przeceny i paniki. Tak np. na EUR/PLN możemy rozważać 4,53 w charakterze takiej granicy (aktualnie jest ok. 4,4620, nad ranem notowano 4,41, jakkolwiek faktyczny start nastąpił raczej z rejonu 4,44). Na USD/PLN istnieje ryzyko, że dotrzemy kiedyś do 4,12 – 4,13, na razie jest 4,06, rankiem było to ok. 4,03 z naddatkiem.