„Reforma” OFE w wersji light
Przedstawiona wczoraj rano przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, nowa reforma OFE, zaserwowała polskiej giełdzie na dobry początek dnia terapię szokową. Indeks największych polskich spółek – WIG20 – zanotował na otwarciu sesji pokaźny, -2,7% spadek. Sytuacja na parach z polskim złotym była również zdecydowanie na niekorzyść naszej rodzimej waluty, która do godziny 11:00 do dolara traciła 0,98%, do euro 0,73%, a do franka szwajcarskiego 0,80%.
Nazywany przez niektórych „drugim skokiem na OFE” plan przedstawiony przez wicepremiera – Mateusza Morawieckiego, co prawda nie jest zakrojony na tak szeroką skalę jak miało to miejsce za czasów rządów PO (kiedy doszło do pozbawienia OFE 51,5 procent zarządzanych przez nich aktywów o wartości 150 mld zł), jednak posiada podobne pobudki praktyczne, lecz w odrobinę innym wydaniu.
Pierwszy skok na OFE przeprowadzony przez ekipę PO miał na celu ograniczenie długu publicznego, który w tamtym czasie przekroczył II próg ostrożnościowy wynoszący 55% i który w szybkim tempie zbliżał się do progu 60%, zapisanego w konstytucji. Za jego przekroczenie groziłby partii rządzącej trybunał konstytucyjny. Wspomniane wcześniej 150 mld zł przejętych z OFE pozwoliło zmniejszyć o tę sumę wysokość długu publicznego jednym ruchem usuwając skutek słabej dyscypliny budżetowej poprzedniej partii rządzącej.
Tym razem to PiS staje przed podobną sytuacją. Z powodu uruchomionego w kwietniu programu 500+ deficyt publiczny państwa został nadwerężony do tego stopnia, że istnieje realne ryzyko przekroczenia jego 3-procentowego limitu ustanowionego przez Unię Europejską. Mimo zapewnień ekipy rządzącej o zapełnieniu luki wywołanej 500+ przychodami z podatków, duża część obserwatorów nie wieży, że rząd mógłby się wywiązać z tej obietnicy tylko dzięki samym podatkom.
I w tym momencie na scenę wchodzi wicepremier Morawiecki, który ogłasza, że w nowej reformie OFE nie chodzi o nacjonalizację, tylko o przekazanie pieniędzy z funduszy Polakom, co do pewnego stopnia jest prawdą, bowiem 75% środków (103 mld zł) trafi do III filara na indywidualne konta emerytalne. Pozostałe 25% (35 mld zł) ma zostać przekazane jednak do tzw. Funduszu Rezerwy Demograficznej, którym ma zarządzać Polski Fundusz Rozwoju. Wicepremier podkreślił - „chcemy zaproponować, by Fundusz Rezerwy Demograficznej realnie służył wzmocnieniu zabezpieczenia emerytalnego wszystkich obywateli, nie chcemy, by to zostało wchłonięte jednorazowo przez budżet państwa”.
Oczywiście byłoby rzeczą wskazaną, żeby środki z FRD posłużyły przez jakiś czas obywatelom, istnieje jednak ryzyko, że umrą one szybką śmiercią w momencie, kiedy pod koniec roku trzeba będzie stłumić deficyt publiczny państwa w stosunku do PKB do wspomnianego 3-procentowego limitu.