ECB jeszcze nie odkrywa kart
ECB niewiele zmienił w swoim przekazie, co zabrało nieco pary z EUR, ale pozytywny sentyment po pierwszej turze wyborów we Francji dalej pozostaje. Dziś wstępne szacunki CPI z Eurolandu nie powinny rozczarować. Za to przy odczytach PKB z Wielkiej Brytanii, Kanady i USA ryzyka przeważają po negatywnej stronie.
Ogólne wrażenie po konferencji ECB jest takie, że nic by się nie stało, gdyby jej nie było. Nie można orzec się wrażeniu, że wciąż nierozstrzygnięta kwestia wyborów prezydenckich we Francji (druga tura dopiero 7 maja), ECB czuje, że ma związane ręce. Pomimo oznak wzmocnienia ożywienia gospodarczego, bank nie chce wprowadzać dodatkowego napięcia w postaci zasugerowania gotowości do wycofania się z ekspansji monetarnej, gdyż wywołane tym umocnienie EUR zdusi inflację. Zdecydowanie bardziej żywe będzie czerwcowe posiedzenie, gdzie ECB powinien czuć się bardziej komfortowo ze zmianą retoryki. Rynek o tym wie, ale bez otwartego sygnału z banku nie porwie się na dyskontowanie.
EUR/USD po krótkim pobycie na 1,0930 ostatecznie cofnął się wczoraj do 1,0850, ale dziś nie ma kontynuacji. EUR miało do oddania część z euforycznych wzrostów z tego tygodnia, jednak nie w całości. Jako że wtorkowy raport Reutersa (doniesienia o tym, że ECB jest już gotowy zmienić retorykę w czerwcu) okazał się mylny, tylko ta część wzrostów euro jest do odjęcia. Reszta siły waluty pozostaje z tytułu zmniejszenia się obaw o wygraną eurosceptyka we Francji (sondaże wskazują na zwycięstwo Macrona w drugiej turze). Przy pasywności ECB, w krótkim terminie może być trudno z wypracowaniem nowej fali aprecjacji euro. Ale presji na silniejsze spadki też nie ma.
W USA dziś liczą się dwie rzeczy. Po pierwsze tzw. government shutdown (wstrzymanie prac administracji publicznej), które jednak powinno udać się uniknąć. Według ostatnich doniesień z Waszyngtonu, Republikanie i Demokraci porozumieją się w sprawie uchwalenia krótkoterminowego finansowania na najbliższy tydzień i w tym czasie przygotują ustawę o podwyższeniu limitu zadłużenia na resztę roku. Jeśli jednak tak by się nie stało, to na okazję 100 dni prezydentury Trumpa pracownicy publiczni dostaną jutro przymusowe wolne. Dla rynków w poniedziałek oznaczałoby to tylko umiarkowaną presję na USD i Wall Street, gdyż to nie pierwszy raz kiedy stawką przepychanek międzypartyjnych jest budżet USA.
Po drugie, dziś poznamy wstępny szacunek PKB za I kwartał, gdzie tradycyjnie spodziewane jest sezonowe spowolnienie po silnym finiszu poprzedniego roku (2,4 proc.). Na przestrzeni tygodnia konsensus ewoluował z 1,3 proc. do 1 proc. obecnie, a wczorajsze słabe dane o marcowych zamówienia na dobra trwałe przyłożyły się do rewizji. Silniejsze spowolnienie jest czynnikiem ryzyka dla USD, choć trzeba też pamiętać, że nawet z samego FOMC płyną głosy, by nie wyciągać pochopnych wniosków z tej obciążonej sezonowością publikacji. Nie wyklucza to jednak przejściowego cofnięcia USD, jeśli dane wypadną źle.
Poza tym w kalendarzu emocje może wzbudzić wstępny szacunek PKB z Wielkiej Brytanii i tutaj bardzo możliwe jest potwierdzenie, że gospodarka brytyjska traci pęd nie bez winy obaw o Brexit i deprecjacji funta. Odczyt poniżej 0,4 proc. k/k zatrzyma ostatni rajd GBP. CPI z Eurolandu wskaże odbicie cen po słabym marcu, kiedy przesunięcie Wielkanocy zaniżyło dynamikę roczną i teraz efekt będzie odwrotny. Dla inflacji z Polski konsensus zakłada utrzymanie marcowego wyniku na 2 proc. r/r, ale niezależnie od odczytu PLN pozostanie niewzruszony z EUR/PLN w przedziale 4,21-4,23. W Kandzie przy odczycie PKB za luty ryzyko jest większe po stronie rozczarowania, biorąc pod uwagę potencjalne odreagowanie silnego wyniku za styczeń (0,6 proc. m/m).