Złoty dostał zadyszki
W tym roku euro najtaniej mogliśmy kupić 16 maja. Wtedy przez moment kurs spadł nawet poniżej 4,16. Od tego czasu złoty powoli, ale jednak systematycznie traci na wartości wobec europejskiej waluty. Jakie są tego przyczyny i czy jest to powód do obaw?
Jeśli popatrzymy na fundamenty ekonomiczne, osłabienie złotego wydaje się nie mieć sensu. Bardzo dobre dane z krajowej gospodarki, świetne wykonanie budżetu, zmiana retoryki agencji ratingowych, pozytywne nastawienie inwestorów zagranicznych – skąd zatem niekorzystne ruchy w notowaniach złotego? „Spokojnie, to tylko korekta”, w zasadzie takim stwierdzeniem można byłoby podsumować, to co dzieje się obecnie na rynku.
Bo przecież sam kurs wobec euro nie odzwierciedla jeszcze pozycji złotego. Euro bowiem w tym roku radzi sobie wyśmienicie względem dolara, a zatem i złoty zyskał istotnie wobec amerykańskiej waluty – tegoroczny dołek na parze USDPLN mieliśmy zaledwie w piątek. Zatem siła euro wynikająca z bardzo istotnej poprawy koniunktury i zaostrzania retoryki przez EBC to jeden z powodów, dla których dalsze spadki na parze EURPLN nie przychodzą łatwo. Do tego warto nadmienić, iż podejście RPP również nie pomaga polskiej walucie.
Wysoki jak na obecne realia cel inflacyjny (2,5%) oznacza, że Rada może w ogóle nie podnosić stóp procentowych pomimo poprawy koniunktury, a to sprawia (i nie jest to wcale złe podejście), że kapitał spekulacyjny nie ma dodatkowej zachęty do napływania na polski rynek.
Zatem jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, obecny stan rzeczy powinien być przejściowy i euro może wkrótce kosztować mniej niż 4,20 złotego. Pozostaje jednak magiczne „jeśli”, które w tym przypadku nie jest jedynie tylną furtką dla ekonomisty zabezpieczającego swój podstawowy scenariusz.
Rynki globalne są obecnie w takim miejscu, z którego w zasadzie wydarzyć może się wszystko. Nie brakuje opinii, że historyczne szczyty na wielu giełdach nie są uzasadnione i obecna sytuacja może nawet zakończyć się krachem. Nawet jeśli taki czarny scenariusz się nie zmaterializuje, widać ewidentnie, że inwestorzy nie są już tak zachłyśnięci rynkami wschodzącymi jak na początku roku i może to być pewnego rodzaju sygnałem ostrzegawczym. Z punktu widzenia inwestora na rynku złotego trzeba się zatem liczyć choćby z przejściowym szarpnięciem w górę kursu EURPLN. Dobrym przykładem jest rok 2012, kiedy po silnej aprecjacji złotego kurs EURPLN przejściowo podskoczył do 4,40, aby znów zanurkować w dół.
Przechodząc do bieżącej sytuacji, dziś kluczowe wydarzenie na rynku walut może być już za nami – australijski bank centralny swoim gołębim komunikatem sprowadził kurs AUD dość wyraźnie w dół, szczególnie wobec jena. W USA mamy dziś święto, więc kalendarz publikacji danych świeci pustkami. Zostanie to jednak zrekompensowane w drugiej części tygodnia, kiedy czeka nas seria raportów z największej gospodarki globu. Dziś o 8:50 za dolara płacimy 3.7272 złotego, za euro 4.2368 złotego, frank kosztuje 3.8725 złotego, zaś funt 4.8285 złotego.