Analizy

Obligacje blisko rekordu, lokaty w odwrocie

Roman Przasnyski główny analityk Gerda Broker

  • Opublikowano: 18 grudnia 2017, 10:13

  • Powiększ tekst

Posiadacze oszczędności nadal chętnie kupują obligacje skarbowe i w dalszym ciągu zniechęcają się do lokat bankowych. Choć sprzedaż tych pierwszych dynamicznie rośnie i jest już niemal równa rekordowi z 2008 r., udział gospodarstw domowych w pożyczkach dla budżetu jest symboliczny.

Według najnowszych danych Ministerstwa Finansów, inwestorzy indywidualni kupili w listopadzie obligacje skarbowe za 755,8 mln zł. Choć w porównaniu do października to o prawie 147 mln zł mniej, wynik jest bardzo dobry i świadczy o utrzymywaniu się bardzo dużego zainteresowania tą formą oszczędzania. W ciągu jedenastu miesięcy wartość zakupów sięga niemal 6,17 mld zł i jest jedynie o 8 mln zł niższa niż w całym 2008 r., który był pod tym względem rekordowy. Jest więc już pewne, że w tym roku ustanowiony zostanie nowy rekord. To wynik zniechęcenia posiadaczy oszczędności nieatrakcyjną ofertą lokat bankowych, na których pieniędzy systematycznie od początku roku ubywa. W październiku (najnowsze dostępne dane NBP) ich wartość zmniejszyła się o nieco ponad 500 mln zł, a od grudnia ubiegłego roku spadła aż o 20,7 mld zł. Choć oczywiście nie sposób zidentyfikować kierunku przepływu tych środków, można przypuszczać, że poza ich przesunięciem na rachunki bieżące (wartość trzymanej na nich gotówki wzrosła w październiku o ponad 3 mld zł, a od grudnia 2016 r. o 25 mld zł), zwiększeniem konsumpcji, zakupami nieruchomości w celach inwestycyjnych (można je szacować na kilkanaście miliardów złotych), część trafiła także na rynek pierwotny obligacji skarbowych.

Trzeba jednak przyznać, że osiągnięcie tak wysokiego poziomu sprzedaży nie byłoby możliwe bez wprowadzenia przez Ministerstwo Finansów do oferty obligacji o trzymiesięcznym terminie wykupu. W październiku oszczędzający wydali na ich zakup 313 mln zł, co uplasowało te papiery na pierwszym miejscu, za obligacjami dwuletnimi o stałym oprocentowaniu i czteroletnimi, indeksowanymi wskaźnikiem inflacji. W listopadzie zapał nabywców wyraźnie osłabł, bo wydali na obligacje trzymiesięczne jedynie 179 mln zł, ale to wciąż spora kwota. Można więc powiedzieć, że resort finansów trafnie ocenił zainteresowanie nowymi papierami, co nie było zresztą zbyt trudne, znając upodobanie oszczędzających do lokowania pieniędzy na krótkie terminy, nawet kosztem niższych odsetek. Te zaś w tym przypadku rzeczywiście nie są wysokie, bo 1,5 proc. w skali rocznej to tyle samo co średnie oprocentowanie lokat, o 0,2 punktu procentowego mniej niż trzymiesięczna stawka WIBOR i aż o 1 punkt procentowy mniej niż listopadowa inflacja. Problem w tym, że bankową średnią nie tak łatwo uzyskać, zaś stawki WIBOR to domena instytucji finansowych, a nie indywidualnych posiadaczy oszczędności i mogą co najwyżej stanowić pewien teoretyczny punkt odniesienia. Równie teoretyczny, jak podstawowa stopa NBP, która również wynosi 1,5 proc.

Wydaje się, że jednym z czynników, który wpłynął na spadek wartości sprzedaży obligacji trzymiesięcznych był listopadowy skok inflacji. Warto więc obserwować, czy ta zależność będzie dostrzegalna w kolejnych miesiącach (jest ona wyraźnie widoczna w przypadku obligacji 2- i 4-letnich, gdzie wzrost inflacji powoduje spadek udziału tych pierwszych i zwiększenie zainteresowania drugimi) oraz to, czy Ministerstwo Finansów zdecyduje się na niewielką choćby zmianę wysokości odsetek, czy też trzeba na to będzie czekać aż do podwyżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych