Szczyt G7 zdominuje rynek walutowy
W ubiegłym tygodniu w centrum zainteresowań rynku walut była Europa. Kryzys polityczny we Włoszech i niespodziewana zmiana rządu w Hiszpanii zaowocowały sporą wyprzedażą obligacji i dużą presją na euro. W tym tygodniu uwaga przesunie się na kwestie rozmów o handlu międzynarodowym ponieważ w piątek rozpocznie się szczyt G7 w Kanadzie.
Piątek przyniósł wyraźną poprawę nastrojów rynkowych po czwartku, kiedy rynki zareagowały na nałożenie ceł na UE, Kanadę i Meksyk. Uspokojeniu ulega również sytuacja w Europie, gdzie we Włoszech ostatecznie prezydent wydał zgodę na populistyczny rząd, zaś zmiana władzy w Hiszpanii nie będzie miała natychmiastowych reperkusji. Faktem jest, że rentowności włoskiego długu są nadal sporo wyższe niż przed majowym kryzysem (dla 2-latki jest to 0,95 proc., podczas gdy w pierwszej połowie maja rentowność była ujemna) a nowy gabinet ma duży potencjał do negatywnego zaskakiwania rynków, jednak przynajmniej zażegnana została perspektywa nowych wyborów (w których stan posiadania zwiększyłaby najbardziej anty-unijna Liga) i rynki mniej więcej wiedzą czego oczekiwać po nowej władzy. W Hiszpanii mniejszościowy rząd Mariano Rajoy’a początkowo kompletnie zignorował wniosek o konstruktywne wotum nieufności, gdyż wydawało się, że podzielona opozycja nie poprze rządu socjalistów. Jak się jednak okazało wspólny wróg potrafi łączyć i Rajoy pożegnał się z posadą premiera po 7 latach. Pozornie wygląda to groźnie, bo przecież Hiszpania boryka się z kryzysem w Katalonii, gdzie mamy rząd o separatystycznych ciągotach i wszelkie zmiany polityczne postrzegane są przez inwestorów jako potencjalne ryzyko. Jednak socjaliści będą rządem mniejszościowym, z dwóch partii prowadzących w sondażach Ciudadanos są partią liberalną, zaś populistyczny Podemos już dawno porzucił najbardziej skrajne postulaty. Dodatkowo socjaliści obiecali respektować przyjęty przez Partię Pracy budżet. Zatem poza oczywistą porażką Partii Pracy pod ciężarem przewinień korupcyjnych oraz samego premiera z rynkowego punktu widzenia ta zmiana nie jest tak istotna, jak mogłoby się wydawać. Pokazała to hiszpańska giełda, która w piątek należała do najmocniej rosnących – obok tej w Mediolanie.
Tymczasem w temacie Wojen Handlowych dziać się będzie zapewne sporo. Donald Trump wsadził kij w mrowisko kończąc wyłączenia spod ceł na stal i aluminium dla UE, Kanady i Meksyku i z pewnością będzie w ogniu krytyki na rozpoczynającym się w piątek szczycie G7, który odbędzie się w Kanadzie. Pojawia się jednak pytanie, czy taka zjednoczona opozycja wobec USA przyczyni się do złagodzenia tonu, czy – wręcz przeciwnie, zostanie wykorzystana przez Trumpa do wykonania kolejnej szarży. Należy pamiętać, że w USA w listopadzie odbędą się wybory uzupełniające do Kongresu i dla tracących w sondażach Republikanów to ostatnia szansa albo na spektakularny sukces (o który zapewne będzie trudno) albo na przyjęcie wojennej retoryki (co akurat Trumpowi wychodzi dość dobrze). Nie jest dziełem przypadku, że również teraz administracja ma opublikować listę chińskiego importu objętego cłami o wartości 50 mld USD rocznie. Chiny zagroziły zerwaniem rozmów handlowych z USA, lecz jak na razie rynki przyjmują te zagrywki dość chłodno. Niewykluczone jednak, że rosnąca presja na USA przed G7 zostanie odczuta również na rynkach.
W efekcie na rynku złotego możemy obserwować dwie przeciwstawne tendencje – umocnienie wynikające z uspokojenia w Europie oraz nerwowość przed szczytem G7. Naszym zdaniem wzrost EURUSD powinien okazać się tu dominujący i pozwolić złotemu na umiarkowane umocnienie, szczególnie wobec dolara. Dziś o 9:20 euro kosztuje 4,2920 złotego, dolar 3,6660 złotego, frank 3,7164 złotego zaś funt 4,9035 złotego.