Bankom centralnym puszczają nerwy
Środowa sesja azjatycka na rynku walut była bardzo ożywiona. Nie codziennie mamy dwa cięcia banków centralnych pachnące lekką paniką. Dziś stopy procentowe zostały obniżone w Nowej Zelandii i w Indiach. Czy to dmuchanie na zimne, czy też oznaka nadciągającej katastrofy?
Banki centralne nigdy nie obniżają stóp procentowych bez powodu. Ich zadaniem jest dbanie o stabilność cen, co zazwyczaj sprowadza się do próby oddziaływania na cykl koniunkturalny. W idealnym świecie bankiera centralnego wzrost gospodarczy i inflacja zawsze są niezmienne. W praktyce jednak najczęściej obniżki stóp procentowych dokonywane są wtedy, gdy staje się jasne, że perspektywy dla wzrostu i inflacji pogarszają się. Co prawda bankierzy chcieliby wierzyć, że dokonują jedynie małych ruchów korekcyjnych, utrzymujących okręt na obranej trasie (wzrostu blisko możliwości gospodarki i inflacji blisko celu), ale często jest to życzeniowe myślenie. Tak swoją ostatnią obniżkę próbował uzasadniać Fed, wskazując, że jest to jedynie korekta obliczona na utrzymanie cyklu koniunkturalnego w fazie ekspansji. RBNZ i RBI nie stwarzały już pozorów, obydwa obniżyły stopy procentowe (o 50 i 35 punktów bazowych), obydwa powyżej oczekiwań rynku (konsensus w obydwu przypadkach zakładał obniżkę o 25 punktów bazowych). Co ciekawe, patrząc na szereg wskaźników makro, nie widać oznak recesji – w Nowej Zelandii mamy bardzo mocny rynek pracy, zaś w Indiach wysoki wzrost gospodarczy i przyzwoite jak na Azję wskaźniki aktywności biznesowej. Tym niemniej w działaniach banków centralnych daje się wyczuć nutę paniki. W zapisie dyskusji z posiedzenia RBNZ możemy przeczytać, że część członków Rady uważa, że nawet cięcia stóp mogą nie zapobiec w spowolnieniu wzrostu.
Oczywiście globalne luzowanie pieniężne to po części efekt „zaproszenia” ze strony Fed, który tnąc stopy dał sygnał, że podobny ruch nie jest oznaką słabości. To szczególnie istotne dla rynków wschodzących (w ostatnim czasie stopy obniżano m.in. w Turcji, Brazylii, RPA i Indiach), gdzie inaczej mogłoby to wywoływać nerwowe reakcje inwestorów. Być może również takie koncertowe luzowanie wykrzesze na tyle lokalnej aktywności, iż pozwoli zniwelować (lub przynajmniej istotnie zredukować) efekt globalnego spowolnienia w przemyśle i handlu. Jak na razie nie widać poprawy w danych, co pokazuje dzisiejszy raport o produkcji przemysłowej w Niemczech, która odnotowała spadek aż o 5,2% w skali roku (dane za czerwiec), wpisując się w publikowany wcześniej spadek indeksu PMI. To zaś z kolei sprawia, iż w kolejce do luzowania stoi już EBC.
W Polsce na obniżkę stóp się nie zanosi, ale nerwowość na rynku złotemu nie sprzyja. O 9:00 euro kosztuje 4,3184 złotego, dolar 3,8562 złotego, frank 3,9507 złotego, zaś funt 4,6866 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB