Funt zyskuje na porażce Johnsona
Brytyjski parlament wrócił do pracy po wakacyjnej przerwie i zgodnie z oczekiwaniami oznaczało to znaczny wzrost politycznej temperatury. Funt przejściowo odnotował najniższy poziom tej dekady względem dolara, jednak teraz zyskuje. Zwrot zawdzięczamy porażce rządu, które jednak absolutnie nie przekreśla możliwości Brexitu bez porozumienia.
Wobec faktu, iż premier Johnson uzyskał od królowej zgodę na wstrzymanie prac parlamentu na miesiąc, posłowie opozycji w porozumieniu z grupą Torysów podjęli próbę przejęcia kontroli nad Brexitem, a przynajmniej niedopuszczenia do opuszczenia UE bez porozumienia. Grupa ta odniosła wczoraj pierwszy sukces wygrywając z rządem pierwsze głosowanie, które pozwoli podjąć próbę uchwalenia wniosku zmuszającego rząd do złożenia prośby o przesunięcie daty Brexitu o ile porozumienie nie zostanie wypracowane do 31 października. Boris Johnson argumentował, że taka ustawa kompletnie zrujnuje jego strategię szantażu Unii i będzie zmuszony złożyć wniosek o przedterminowe wybory, co też zrobił. Jednak nie oznacza to, że do wyborów dojdzie. Wniosek nie zawiera daty, a to oznacza, że raczej nie zostanie poparty przez opozycję, która obawia się ustalenia daty zbyt późno, by zapobiec Brexitowi. Tymczasem bez głosów Partii Pracy nie uda się zgromadzić większości 2/3 koniecznej do przeforsowania wniosku. Sytuacja zatem jest dość skomplikowana – parlament do poniedziałku będzie próbować przeforsować swoją ustawę i aby to zrobić nie może pozwolić na przedterminowe wybory. Jeśli parlamentarzystom uda się ta sztuka ryzyko Brexitu bez porozumienia zostanie nieco oddalone, ale niewyeliminowane. Pytanie, co w takiej sytuacji zrobi rząd, który czysto teoretycznie może ustawę parlamentu zignorować. Na razie funt wyraźnie zyskuje na takim obrocie sprawy, gdyż inwestorzy byli już przygotowani na najgorsze.
Wczoraj zastanawialiśmy się nad tym, na ile uzasadnione jest bardzo znaczące umocnienie dolara i opublikowane z USA dane pokazały, że mogło ono pójść zdecydowanie zbyt daleko. Indeks ISM dla przemysłu w USA spadł do poziomu 49,1 pkt. w sierpniu – najniższego od początku 2016 roku i sygnalizującego ryzyko recesji w tym sektorze. Potwierdza to nasze założenie z wiosny, iż amerykańska gospodarka nie będzie w stanie utrzymać supremacji na resztą globu. W skali roku spadek indeksu to niemal 12 punktów i obecnie jest on niższy niż indeksy PMI w Chinach i Japonii. W USA wzrost podtrzymują wydatki konsumentów, jednak spadek komponentu nowych zamówień eksportowych do poziomu najniższego od 10 lat jasno pokazuje, że słaby globalny popyt i mocny dolar już uderzają w amerykańską gospodarkę. To argument za osłabieniem dolara, szczególnie, że w innych rejonach globu indeksy PMI przyniosły w sierpniu nieznaczną poprawę.
Dziś w kalendarzu sporo ciekawych pozycji. O godzinie 16:00 czeka nas decyzja Banku Kanady, wcześniej poznamy serię finalnych wskaźników PMI dla sektora usług w Europie, a wieczorem czeka nas seria wystąpień przedstawicieli Fed, którzy coraz mocniej różnią się w ocenie sytuacji i potrzebie cięć stóp. Oczywiście cały czas uwaga zwrócona będzie też na brytyjski parlament. Słabsze dane z USA pomagają złotemu. O 9:10 euro kosztuje 4,3459 złotego, dolar 3,9553 złotego, frank 4,0054 złotego, zaś funt 4,8017 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB