Czas na rynkową euforię
Inwestorzy ewidentnie są spragnieni dobrych wiadomości. Z gospodarki napływają na razie koszmarne, włączając w to najnowsze dane z Chin. Mimo to, szaleństwo zakupowe na giełdach trwa w najlepsze. Napędzają je nadzieje na szybkie otwarcie gospodarek, wzmagane spekulacjami o leku na koronawirusa.
Publikowane obecnie dane makroekonomiczne na całym świecie pokazują absolutnie fatalną sytuację. W USA, czy w Europie takiego załamania nie obserwowaliśmy od II Wojny Światowej. Ale na rynkach mamy euforię. Najpierw tematem przewodnim były plany rozluźniania restrykcji wobec spowalniania epidemii. Ten wątek zaczął trochę tracić na wiarygodności wobec wolniejszego spadku nowych przypadków, a wręcz ich nawrotu w wielu miejscach. To jednak zostało przyćmione rewelacjami przedstawionymi przez Stat news, gdzie poinformowano o skuteczności terapii opartej o lek Remdesivir, produkowany przez firmę Gilead. Co prawda w samej publikacji jest zastrzeżone, że jest zdecydowanie zbyt wcześnie na wyciąganie definitywnych wniosków (m.in. nie było grupy kontrolnej, a lek nie był podawany pacjentom w najcięższym stanie), a Gilead po wycieku tych informacji studził nastroje, ale rynki dostały to, co chciały usłyszeć. W efekcie w USA giełdy odrobiły już ponad 60% gwałtownej przeceny, a wskaźniki wyceny (mimo, że bazują na historycznych wynikach, które teraz ulegną gwałtownemu pogorszeniu) są zauważalnie powyżej 10-letnich średnich.
Co do samej sytuacji makroekonomicznej, chińskie dane dość dobrze pokazują, co nas czeka. Nie chodzi o pierwszy odnotowany spadek PKB, ale miesięczne dane za marzec, które potwierdzają to, co widać było w danych o ruchu samochodowym. Produkcja przemysłowa była jedynie o 1,1% niższa niż przed rokiem, gdyż większość fabryk została otwarta, ale sprzedaż detaliczna była nadal aż o 15,8% niższa. To pokazuje, że po zniesieniu restrykcji, popyt konsumencki może być istotnym hamulcem dla ożywienia gospodarczego.
Również patrząc na rozwój pandemii, najbardziej optymistyczne scenariusze nie realizują się. Spadek zachorowań we Włoszech czy Hiszpanii następuje wolniej od oczekiwań. Co więcej, co chwila historyczne dane rewidowane są w górę. We Francji po raz kolejny dokonano takiego przeszacowania, w wyniku czego wczorajszy raport pokazał ponad 17 tys. nowych przypadków, zaś w Chinach ilość zgonów w Wuhan przeszacowano o ponad 1200 w górę, a przecież władze już od tygodni utrzymują, że pandemia jest pod kontrolą, a samo miasto zostało otwarte. Bardziej niepokoić mogą jednak drugie fale, które obserwujemy w Japonii, czy przede wszystkim Singapurze, możliwą zapowiedź tego, co czeka nas w Europie czy USA. Naturalnie skuteczna terapia pozwoliłaby na funkcjonowanie gospodarek bez wprowadzania nowych restrykcji, jednak powstaje pytanie jak szybko faktycznie będzie ona dostępna. Rynkowa euforia nie obejmuje walut, szczególnie wschodzących. Dziś rano tracą one wobec dolara. O 9:10 euro kosztuje 4,5385 złotego, dolar 4,1885 złotego, frank 4,3124 złotego, zaś funt 5,2201 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB