Cztery emisje w jednym czasie
Po raz pierwszy od dwóch i pół roku inwestorzy indywidualni mogą wybierać między czterema publicznymi emisjami obligacji przeprowadzanymi w tym samym czasie, a piątą była zakończona w środę emisja SAF.
Znając tylko liczbę emisji można byłoby zastanawiać się, czy aby na pewno mówimy o kryzysie na rynku obligacji, ale szerszy kontekst nie pozostawi zbyt wielu złudzeń. Po pierwsze, dwóch emitentów przeprowadza emisje na podstawie memorandów (Arche i BVT), a dwóch na podstawie prospektów (Ghelamco i PCC Exol). Jeśli cofniemy się do grudnia 2017 r. lista emitentów była mocniej oparta o prospekty – emisje PCC Rokity, Kredyt Inkaso i PKN Orlen o kilka dni poprzedzały oferty Bestu i Alior Banku, towarzyszyły im też regularne emisje Kruka, MCI.PrivateVentures FIZ, nie wspominając o Getin Noble Banku i niestety również GetBacku.
W odróżnieniu od starych dobrych kiepskich czasów, teraz wszyscy emitenci postawili na obligacje o stałym oprocentowaniu. Co może okazać się elementem przesądzającym o atrakcyjności emisji – nawet Ghelamco oferując 6,1 proc. płaci ok. 1,5 pkt proc. premii względem papierów starszych serii obecnych na Catalyst. Nic zatem dziwnego, że dwie emisje Ghelamco prowadzone równocześnie, warte są 110 mln zł – oferujący najwyraźniej spodziewają się sporego zainteresowania ofertą. Cóż, w sytuacji, gdy alternatywą są ciążące ku zeru lokaty bankowe oraz oprocentowane na 0,5-1,0 proc. (z groszami) obligacje oszczędnościowe, papiery korporacyjne o stałym i wysokim oprocentowaniu przy jednocześnie rosnącym zaufaniu do gospodarki (a niekoniecznie do finansów państwa) stają się coraz bardziej kuszącą propozycją, także na tle obaw dotyczących inwestycji w mieszkania pod wynajem.
Najważniejszy jest jednak fakt, że w poprzednich latach emisje obligacji dla inwestorów indywidualnych były tylko barwnym i przykuwającym uwagę, ale jednak tylko tłem dla emisji kierowanych do inwestorów profesjonalnych. Obecnie zaś stały się one najważniejszym elementem rynku – emisje dla inwestorów profesjonalnych wciąż ograniczają się do bankowych spółek leasingowych i faktoringowych, ewentualnie do emisji w ramach plasowania private debt. Fundusze dłużne choć nie tracą już aktywów, koncentrują się na odbudowie poduszek płynnościowych nadwyrężonych po marcowej fali umorzeń, co oznacza ograniczony apetyt na obejmowanie nowych emisji, sami emitenci też nie są specjalnie skorzy do starania się o nowy dług. Przykład Ghelamco, które w gruncie rzeczy tylko utrzymało oprocentowanie z wcześniejszych emisji w okolicach 6 proc. i zapłaciło nieco więcej za uplasowanie długu (2,5 proc.), pokazuje dzisiejszą cenę, którą trzeba zapłacić za nowe obligacje – czy będzie to stały kupon czy WIBOR plus marża, koszt odsetkowy musi wynagrodzić spadek WIBOR. Tymczasem na kredytobiorców czekają też banki, które dług udostępniają znacznie taniej i wciąż w modelu WIBOR plus marża. Nie wspominając o finansowaniu pomocowym z PFR czy BGK udostępnianym również tanio.
Mimo wyraźnego ożywienia oferty dla inwestorów indywidualnych daleko jeszcze do udrożnienia rynku obligacji korporacyjnych w Polsce, a ponieważ III kwartał to tradycyjny okres zastoju w interesie, posucha potrwa przynajmniej do jesieni. Czyli okresu, w którym portfele funduszy oparte o WIBOR w pełni pokażą inwestorom wpływ obniżek stóp na osiągane stopy zwrotu. Trudno więc o optymizm. Inwestorzy indywidualni świadomi tego, że są jedynymi kupującymi, powinni być i wybredni względem emitentów i wymagający wobec oferowanego im oprocentowania.
Emil Szweda, Obligacje.pl