Tajemnicze transfery pieniędzy lewicy
PKW zakwestionowała nagrody dla m.in. posłów Razem, wpłacane następnie na konta SLD. Gdyby partia miała subwencję, to by ją straciła – informuje wtorkowa „Rzeczpospolita”.
To finał głośnej sprawy, która zaczęła się w lipcu 2020 r. Wtedy na stronach Sejmu pojawiły się oświadczenia majątkowe posłów za ubiegły rok. Uwagę dziennikarzy szybko zwróciły uwagę zarobki części posłów Razem.
Z wypowiedzi przedstawicieli partii wynikało, że wypłacono im jednorazowe wyższe wynagrodzenia, podobnie jak innym członkom zarządu partii, nie będącym posłami. „Posłowie Razem nie wzbogacili się w ten sposób, co widać w oświadczeniach majątkowych. Zdecydowali się natomiast wpłacić środki na kampanię Lewicy” – wyjaśniała rzeczniczka Razem Dorota Olko. Konkretnie chodziło o fundusz wyborczy SLD w wyborach do Sejmu, bo właśnie z list Sojuszu startowali członkowie Razem.
„Rz” przypomina, że od początku budziło to kontrowersje. Po pierwsze, limit wpłat na kampanię wynosił 56,3 tys. zł, więc członkowie zarządu Razem nie mogli przelać całych kwot. Po drugie, zgodnie z prawem jedna partia nie może finansować drugiej, a właśnie do tego w praktyce doszło. I rzeczywiście, PKW uznała nielegalność tej operacji.
Co na to Razem? – Nie jest rolą partii komentowanie opinii PKW – informuje „Rz” biuro medialne. Dodaje, że partia nie zaskarżyła uchwały PKW, bo „nie generuje ona skutków finansowych”. Chodzi o to, że w tej kadencji Sejmu partia nie dostaje subwencji, więc nie może jej utracić.
Taka sankcja - jak zauważa gazeta - mogłaby teoretycznie grozić SLD, występującemu obecnie pod nazwą Nowa Lewica, który dostaje z budżetu 11,5 mln zł rocznie. „Rz” podnosi, że choć to jego fundusz zasilały środki Razem, PKW obeszła się z nim jednak dużo łagodniej. Przyjęła zarówno sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego SLD za 2019 rok, jak i sprawozdanie finansowe samej partii.
PAP/ as/