Australia. Powszechne śledzenie obywateli okazją dla handlarzy danych
Dziesiątki tysięcy małych i średnich firm w Australii zdecydowało się powierzyć zarządzanie obowiązkową rejestracją danych osobowych w związku z pandemią Covid-19 wyspecjalizowanym podmiotom. Okazuje się, że wpadli w pułapkę naruszenia bezpieczeństwa danych osobowych – czytamy na portalu abc.net.au
Wprowadzone kilka miesięcy temu w większości stanów w Australii przepisy wymagają, aby klienci kawiarni, restauracji, pubów, wierni w kościołach, goście podczas przyjęć weselnych i konsolacji musieli podawać swoje nazwisko i dane kontaktowe, aby można było ich śledzić w wypadku, gdyby zaistniało ryzyko transmisji wirusa.
Okazuje się jednak, że platformy zarządzające zbieranymi od obywateli danymi często należą do firm zajmujących się sprzedażą danych osobowych. Działania części z nich nie do końca są zgodne z przepisami dotyczącymi przechowywania i wykorzystania danych.
Eksperci od ochrony prywatności i cyberbezpieczeństwa ostrzegają, że brak należytej staranności w firmach biorących udział w śledzeniu obywateli sprawia, że działają one poza systemem i nie przestrzega „złotego standardu” ochrony zbieranych i gromadzonych danych osobowych, czyniąc je podatnymi na nielegalne użycie – czytamy na abc.net.au.
Rządy wprowadziły obowiązek zbierania danych bez zagwarantowania nadzoru nad tym, jak jest to prowadzone – powiedział Graham Greenleaf, profesor wydziału systemów prawa i informacji na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii (UNSW).
Zbierane od obywateli informacje są bardzo cennym towarem chociażby dla branży maklerskiej. Zarządzający danymi uzyskują bezpośredni dostęp do takich informacji jak numeru telefonu i adres e-mail danej osoby. Zachodzą obawy, że dane osobowe mogą potencjalnie być odsprzedane, użyte do przestępstw z kradzieżą tożsamości, namierzania i śledzenia osób w czasie rzeczywistym czy prowadzenia skierowanych na konkretne osoby kampanii dezinformacyjnych.
Czytaj też: Haniebne praktyki w TSUE! „Polityczne trzęsienie ziemi”
abc.net.au/mt