Informacje

Boris Johnson  / autor: PAP/EPA/NEIL HALL/POOL
Boris Johnson / autor: PAP/EPA/NEIL HALL/POOL

Jakie wpływy ma żona premiera Johnsona? Rosną kontrowersje!

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 2 stycznia 2022, 16:00

  • Powiększ tekst

Im bardziej piętrzą się kłopoty brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, tym częściej stawiane są pytania, na ile przyczyniła się do nich jego żona Carrie i czy przypadkiem nie ma ona zbyt dużego wpływu na polityczne i personalne decyzje na Downing Street.

Pytania takie zaczęły się pojawiać jeszcze zanim panna Carie Symodes stała się w maju ub.r. roku panią Carrie Johnson. Nasiliły się jednak po fatalnych dla brytyjskiego premiera ostatnich dwóch miesiącach 2021 r., bo źródłem jego obecnych kłopotów są wydarzenia sprzed roku, w które zaangażowana była również jego żona. Nie bez powodu magazyn „Politico” na początku grudnia umieścił ją na swojej liście 28 osób, które zdaniem redakcji najmocniej będą wpływać na kształt Europy w nadchodzącym roku - trafiła do kategorii postaci zakłócających sytuację.

Po części problemem jest sam fakt, że Carrie Symonds była aktywistką Partii Konserwatywnej jeszcze zanim poznała Borisa Johnsona, więc zapewne już wtedy miała jakieś polityczne ambicje, z których nie zrezygnowała po związaniu się z przyszłym premierem. To, kiedy się poznali nie jest jasne, ale zaczęli się spotykać na początku 2018 r. Carrie miała wówczas niespełna 30 lat i pracowała w biurze prasowym konserwatystów, Johnson miał lat 54, drugą żonę i był ministrem spraw zagranicznych.

Gdy w lipcu 2019 r. Boris Johnson został liderem Partii Konserwatywnej i premierem, ich związek był już jawny i stali się pierwszą w historii nieformalną parą mieszkającą na Downing Street. Początkowo przypuszczano, że ten związek pomoże wizerunkowo Johnsonowi, historie ich potajemnego ślubu i narodzin dwojga dzieci z pewnością zwiększały sympatię dla premiera. Ale choć status ich związku został uregulowany - z powodu pandemii koronawirusa stało się to prawie rok później niż planowali - kwestia nieformalnych wpływów Carrie nie została.

Po raz pierwszy pytania o wpływy żony premiera zaczęły się pojawiać na początku 2020 r., gdy krótko po jej spotkaniu z aktywistami zajmującymi się prawami zwierząt - Carrie sama jest mocno zaangażowana w ten temat - rząd wycofał się, wbrew opinii naukowców, z planowanego kontrolowanego odstrzału borsuków w hrabstwie Derbyshire. Carrie miała wówczas także naciskać na odwołanie ministra środowiska, żywności i spraw wiejskich George’a Eustice’a, do czego jednak nie doszło.

Tamta historia nie miała żadnych konsekwencji i została już w zasadzie zapomniana, za to następna ciągnie się za Johnsonem do dziś. To Carrie, wówczas już oficjalnie narzeczona premiera, odpowiadała za nieszczęsną i wyjątkowo kosztowną renowację mieszkalnej części rezydencji na Downing Street. Każdemu szefowi rządu przysługuje 30 tys. funtów rocznie na wydatki związane z mieszkaniem, tymczasem renowacja kosztowała co najmniej 112 tys. To, kto i kiedy pokrył pozostałą część, dlaczego dotacje dla partii, które poszły na ten cel nie zostały właściwie zgłoszone oraz czy Boris Johnson o tym wiedział, było przez wiele miesięcy przedmiotem dochodzenia i mocno przyczyniło się do tego, że do konserwatystów powróciła łatka partii uwikłanej w niejasne interesy.

Skutki jeszcze poważniejsze i bardziej dalekosiężne miała natomiast nieformalna walka o wpływy - i stanowiska - na Downing Street, którą Carrie Symonds toczyła z głównym doradcą Johnsona, Dominikiem Cummingsem i którą w listopadzie 2020 r. wygrała. Miała ona zablokować nominację prawej ręki Cummingsa, Lee Caina na szefa sztabu Downing Street, w efekcie czego obaj odeszli. Na Downing Street zaczęło za to pracować coraz więcej znajomych narzeczonej, później żony premiera.

Cummings był szefem kampanii na rzecz brexitu przed referendum w 2016 r., której główną twarzą był Johnson, a później był architektem wielkiego zwycięstwa konserwatystów w wyborach w 2019 r. Chociaż w oczach przeciwników brexitu jest uosobieniem wszelkiego zła, trudno mu odmówić tego, że jest świetnym strategiem politycznym i przekuwał wizje Johnsona w realne plany. Boris Johnson jest bardzo dobrym politykiem w bezpośrednim kontakcie z wyborcami, świetnie wyczuwa nastroje społeczne, ale jest słaby w zarządzaniu i by skutecznie rządzić, potrzebuje kogoś takiego jak Cummings. Ale frakcja Carrie Johnson nikogo takiego nie dostarczyła.

Odejście Cummingsa nie było od razu odczuwalne, bo początkowy sukces brytyjskiej kampanii szczepień przeciw Covid-19 skutecznie przesłaniał inne sprawy. Kiedy jednak efekt polityczny szczepionki przestał działać, okazało się, że na Downing Street nie ma żadnej strategii, szczególnie w odpowiedzi na kryzysy wizerunkowe. Dodatkowo, istnieją domysły, że za największym z nich pośrednio stoi Cummings.

Ze wszystkich ostatnich problemów Johnsona, sprawą budzącą największe oburzenie społeczne jest to, że pod koniec zeszłego roku, gdy w kraju trwały restrykcje covidowe, na Downing Street odbywały się przyjęcia świąteczne i nieformalne spotkania towarzyskie. Publikowane przez media informacje są oparte na źródłach z otoczenia premiera i pomysł, że Dominic Cummings poprzez pozostających tam jeszcze, lojalnych wobec niego ludzi realizuje swoją zemstę nie jest żadną teorią spiskową. Zwłaszcza, że po tym jak został zmuszony do odejścia, zmienił się w bezwzględnego krytyka Johnsona i całego jego rządu.

Mimo pojawiających się w mediach porównań Carrie Johnson do Lady Makbet oczywiście trudno podejrzewać ją o zamierzone działanie w złej wierze - nie leży w jej interesie, by z żony premiera stać się żoną byłego premiera. Ale pośrednio także wskutek jej działań Borisowi Johnsonowi utrata władzy grozi obecnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej od momentu jej objęcia, bo niezadowoleni z ostatnich wydarzeń i spadających dramatycznie sondaży posłowie konserwatystów zaczynają mieć wątpliwości, czy dla dobra partii nie należałoby zmienić lidera.

Parlamentarzyści zwracając uwagę na wpływ, jaki ma Carrie Johnson na polityczne i personalne decyzje premiera, sugerują, że jeśli Boris Johnson chce się uratować przed odwołaniem go z funkcji lidera partii, musi jakoś rozwiązać tę sytuację. Rozwiązać, czyli w domyśle - odsunąć żonę od współzarządzania na Downing Street. Ale to, czy będzie potrafił to zrobić, a ona - zaakceptować, jest bardzo wielką niewiadomą.

Czytaj też: Spektakularna ucieczka! W Nowy Rok zniknęli z więzienia

PAP/kp

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych