Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com

Branża e-commerce napędza inflację? Klienci i tak się znajdą

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 29 kwietnia 2022, 21:00

  • 0
  • Powiększ tekst

Przez lata branża e-commerce ostro walczyła o klienta tnąc ceny, jak to tylko możliwe. Ten trend właśnie się odwraca. Także sklepy internetowe muszą w końcu zacząć wystawiać wyższe rachunki. A co za tym idzie, branża dołączyła do tych, które napędzają inflację. Nie oznacza to jednak tego, że kupujący odwrócą się od internetowych sklepów

Inflacja. To słowo w ostatnich miesiącach w przestrzeni publicznej jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Ceny niemal wszystkich produktów idą w górę. Niektórych tylko nieznacznie, ale innych jak na przykład paliw czy żywności nawet o kilkadziesiąt procent. Główna przyczyna w ostatnich tygodniach to oczywiście wojna w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję przez wiele krajów. Te zdarzenia spowodowały wzrost cen paliw, gazu, węgla. To z kolei podniosło koszty transportu, energii elektrycznej, czy materiałów budowlanych oraz wielu innych produktów.

W efekcie nastąpił efekt domina. Dostawcy zaczęli przerzucać swoje koszty na producentów. Producenci na sprzedawców. A sprzedawcy na klientów. Ci ostatni mocno odczuli to w swoich portfelach. W marcu inflacja w Polsce przekroczyła poziom 10 proc. W Unii Europejskiej była nieco niższa i wyniosła 7,8 proc. To poziom jakiego dawno nie widzieliśmy.

Koniec ze świetnymi ofertami, w sieci będziemy płacić więcej

Obecna sytuacja na rynku dotknęła też e-commerce, czyli branżę, która przez lata nie była podatna na nagłe wzrosty cen. Co więcej, argumentowano, że rozwój e-handlu przyczynia się do obniżenia inflacji z dwóch powodów. Po pierwsze w porównaniu do stacjonarnej sprzedaży prowadzenie działalności jest znacznie tańsze. Po drugie duża konkurencja na rynku e-commerce skłania przedsiębiorców do obniżania cen, bo klienci szukają najtańszych ofert, a dzięki szybkim wyszukiwarkom jest to bardzo łatwe – tłumaczy Wojciech Kyciak, prezes zarządu firmy Bezokularow.pl S.A., której jedną z marek jest wOkularach.pl.

W efekcie produkty taniały, co bardzo podobało się konsumentom. Sklepy internetowe walczyły o nich, prześcigając się też innymi pomysłami. Promocje, duże obniżki, darmowe dostawy, gratisy. Tak wyglądał rynek przez lata. To jednak już tylko wspomnienie. Dlaczego? W stacjonarnych sklepach, restauracjach czy punktach usługowych podniesienie ceny wiąże się z pewnym, dłuższym procesem. Trzeba wydrukować nowe etykiety, menu czy zmienić tablicę z cennikiem. Przecież zamazywanie starych cen nie wchodzi w grę z powodów wizerunkowych.  

W sieci jest znacznie łatwiej. Wystarczy kilka kliknięć, zmiany numerów i gotowe. Klientowi wyświetla się nowa stawka. Ba, jeśli restauracja posiada menu w postaci kodu QR, które w czasie pandemii stały się modne, również zwyżka cen może nastąpić dość szybko i być niezauważona przez konsumenta. 

Dlatego też sklepy internetowe znacznie częściej zmieniają ceny niż sklepy stacjonarne. Teraz, w czasie galopującej inflacji kupującym jest łatwiej zaakceptować taki wzrost. W końcu wszystko drożeje.

Korzysta na tym część przedsiębiorców zajmujących się e-handlem. Zwłaszcza tych, którzy kupili towar znacznie wcześniej i mają zapasy w magazynach. Teraz mogą nałożyć wyższą marżę i zarobić więcej. 

Oczywiście dla wielu przedsiębiorców może to się wydać kuszące, zwłaszcza że ceny wszystkich produktów rosną. Jednak taki model prowadzenia biznesu jest działaniem na krótką metę. W dłuższej perspektywie dotknie też przedsiębiorców, bo klienci zrezygnują z zakupu produktów, które nie są im niezbędne – zauważa Wojciech Kyciak.

Wie, o czym mówi, bo jego spółka także odczuwa skutki inflacji. Czołowi producenci okularów na świecie również podnoszą ceny. Niektórzy nawet o 5%. Ma to związek ze wzrostem cen szkła i innych materiałów służących do produkcji. Sklep wOkularach.pl stara się, by wzrost nie był wyższy niż wynikający podwyżek wprowadzonych przez producentów. 

Z tradycyjnymi salonami możemy walczyć, wykorzystując zbudowaną już wcześniej przewagę.  W sprzedaży online wykorzystujemy nowe technologie. Klienci mogą przymierzyć oprawki i sprawdzić ich dopasowanie do twarzy przy użyciu kamery i możliwości jakie daje sztucznej inteligencji. Dzięki temu nie musimy znacząco podnosić cen. Co więcej, możemy nadal oferować promocje na część naszego asortymentu – dodaje Wojciech Kyciak.

W USA inflacja nie zagraża e-commerce

Jednak nie wszyscy są w tak komfortowej sytuacji. Część e-sklepów po prostu nie ma zapasów i musi sprowadzać produkty od producentów po nowych, wyższych cenach. Nie ułatwiają tego wspomniane podwyżki cen energii czy zachwiane łańcuchy dostaw, które wydawałoby się, że złapały oddech po pandemii, ale wojna znowu utrudniła przewóz towarów. To sprawia, że nie są w stanie utrzymać dotychczasowej oferty. Ceny idą w górę o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent.

Klienci, widząc, że ceny rosną, są skłonni zapłacić więcej. Obawiają się, że za miesiąc, dwa czy pół roku będzie jeszcze drożej. Takie zachowania napędzają sprzedaż. 

Potwierdzają to badania przeprowadzone przez amerykańską firmę Adobe, która oprócz dostarczania oprogramowania, zajmuje się też szeroką pojętym marketingiem. Jej analitycy twierdzą, że wzrost sprzedaży w amerykańskim sektorze e-commerce w styczniu i lutym tego roku wyniósł 3,8 miliarda dolarów (łączna kwota wydatków to 138 miliardów) i był spowodowany głównie wyższymi cenami. 

Co więcej, inflacja odcisnęła swoje piętno również w ciągu ostatnich dwóch lat. Adobe zbadał, że handel elektroniczny w USA od marca 2020 roku do lutego 2022, wyniósł 1,7 biliona dolarów, z czego 32 miliardy dolarów były bezpośrednio związane z wyższymi cenami towarów. Firma spodziewa się, że handel online przekroczy w tym roku bilion dolarów, a około 27 miliardów dolarów nadwyżki przypisane będzie inflacji. 

Tych danych nie da się jednak przełożyć jeden do jednego na polski e-commerce, nawet jeśli zachowamy proporcje wynikające z ogólnej różnicy w wielkości obu rynków. Sama struktura amerykańskiego e-commerce jest bowiem inna. W USA znacznie więcej klientów kupuje w sieci produkty spożywcze (według Adobe to blisko 7 miliardów rocznie - przyp. red.) lub inne niezbędne do codziennego życia. Dlatego tak wyraźnie widać tam, że wzrosty cen nie odbiły się na częstotliwości zakupów online. W Polsce znacznie częściej przez kupujemy produkty drugiej potrzeby, z których łatwiej będzie zrezygnować, gdy inflacja nadal będzie szalała – zaznacza Wojciech Kyciak z internetowego salonu optycznego wOkularach.pl.

Czytaj też: Polacy budują, deweloperzy się wstrzymują

Lightbe/KG

Powiązane tematy

Komentarze