INWAZJA NA UKRAINĘ
Sytuacja w Rosji jest gorsza niż w Związku Radzieckim
Litewski poeta, były sowiecki dysydent Tomas Venclova powiedział w Pradze, podczas dyskusji organizacji Gulag.cz, która blisko współpracuje z rosyjskim Memoriałem, że Rosja „cofnęła się” i panująca tam sytuacja jest gorsza niż w czasach Związku Radzieckiego. Przyznał, że nie spodziewał się agresji na Ukrainę
Venclova opowiadał o sytuacji w ZSRR w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia. O pozbawieniu prawa udziału w kulturze kraju osób nieprawomyślnych, którzy nie zgadzali się z jedynie obowiązującą ideologią. Stwierdził, że wielu młodych ludzi straciło iluzje po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 roku, a on sam ten proces przeszedł już wcześniej w związku z likwidacją powstania węgierskiego w 1956 r.
Venclova i inni dysydenci znaleźli się w ZSRR na marginesie życia społecznego, a przede wszystkim kulturalnego. Część jego kolegów i przyjaciół z zakładanych po 1975 roku Komitetów Helsińskich, dopominających się przestrzegania podstawowych praw człowieka w ZSRR, trafiało na przymusowe leczenie psychiatryczne. Innym udawało się wydawać podziemną literaturę, tak zwane samizdaty, i szmuglować ją zagranicę. Jeszcze inni, w tym Venclova, wyemigrowali na Zachód.
Głównym tematem dyskusji, w której obok Venclovy uczestniczył historyk literatury z Uniwersytetu w Nowym Jorku Jasza Klots, była kwestia docierania do zachodniej opinii publicznej ruchów dysydenckich z czasów sowieckich oraz obecnej, antyputinowskiej i antywojennej opozycji w Rosji. Klots stwierdził, że rosyjscy przeciwnicy wojny i Putina mają gorszy dostęp do najważniejszych tytułów w Stanach Zjednoczonych niż Tomas Venclova, gdy trafił na emigrację do USA. Wówczas miał on okazję przemawiać przed jedną z komisji Kongresu USA.
Klots podkreślił, że mimo wysiłków jego i kolegów z rosyjskiej diaspory w USA, kwestia przestrzegania praw człowieka w Rosji nie jest głównym tematem w mediach. „Widzę różnicę między tym, co było przed 40 laty, a tym, jak obecnie postrzega się przestrzeganie praw człowieka w Rosji” - stwierdził.
Venclova podkreślił, że aktualnie bardzo popularnym jest twierdzenie o poparciu ze strony prawie wszystkich Rosjan dla Putina, a co za tym idzie „wszyscy Rosjanie są winni”. Jego zdaniem tak samo mówiono o Niemcach, że wszyscy popierają Hitlera. Przypomniał, że to poparcie skończyło się w 1945 roku. Jego zdaniem obecna sytuacje w Rosji przypomina okres z początku pierwszej wojny światowej, gdy po obu stronach frontów wyrażano dla niej poparcie. „Po kilku latach doszło do zmiany i teraz, może za kilka miesięcy, rok lub dwa sytuacja się zmieni, a poparcie Rosjan dla wojny będzie malało” - uznał.
Pytany przez PAP o dalsze postępowanie rosyjskich środowisk przeciwnych wojnie, stwierdził, że potrzebna jest cierpliwość. „Jak człowiek coś robi, to zawsze coś z tego wynika” - powiedział.
Venclova w rozmowie z PAP stwierdził, że ma wrażenie, iż współcześnie Internet, sieci społecznościowe lub YouTube mają teraz mniejsze oddziaływanie w Rosji niż kiedyś samizdat w ZSRR. „To się z czasem zmieni. W czasach sowieckich mówiono o podziemnych drukach, że nie dają nadziei, a z biegiem czasu okazało się, że dają efekty” - powiedział PAP.
Przyznał też, że przez dwadzieścia lat wydawało mu się, że takie działania w Rosji nie mogą się zdarzyć. „Pod wieloma aspektami sytuacja w Rosji jest gorsza niż w czasach ZSRR” - ocenił.
Były sowiecki dysydent powiedział, że jeden z ukraińskich pisarzy, kompletnie zszokowany tym, co zobaczył w Buczy, uznał, że zbrodnie tam popełnione są świadectwem prawdziwej kultury rosyjskiej, a wszyscy, którzy mówią o Puszkinie lub Bułhakowie, są po stronie zabójców. Zdaniem Venclovy takie podejście jest błędem, ale to samo można powiedzieć o okresie nazizmu. Według niego wiele osób, gdy poznało skalę zbrodni w Auschwitz, twierdziło, że jest to świadectwo prawdziwej niemieckiej kultury, a kto mówił o Goethem i Schillerze, stawał po stronie zabójców.
Venclova uznał, że jedno i drugie twierdzenie jest błędem, ale on rozumiem tego ukraińskiego pisarza. „Gdybym widział Buczę, to pewnie powiedziałbym to samo” - zakończył.
Czytaj też: Finowie przykładnie ukarani
PAP/KG