Katastrofa na Odrze: Niejasne tłumaczenia prezesa Jack-Pol
Firma Jack-Pol zapewniała, że nie ma nic wspólnego, ani też w żaden sposób nie przyczyniła się do katastrofy ekologicznej na Odrze. Są jednak tropy, które pokazują, iż tłumaczenia prezesa nie są do końca jasne
O tym, że oławska firma mogła przyczynić się do zanieczyszczenia Odry, informowały lokalne media.
Prezes Jack-Pol twierdzi, że jego firma korzysta z usług innej w zakresie wywozu i utylizacji ścieków. Dokładniej miały trafiać do oczyszczalni w Brzegu. Ta jednak podaje, że od dwóch miesięcy nic nie dostała. Z kontroli Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wynika też, że Jack-Pol wykorzystywał wylot wód opadowych do Odry w okresie bezdeszczowym, czyli bez wymaganych pozwoleń — pisze w piątek „Gazeta Wyborcza”.
Nasza spółka odbierała do początków lipca ściek podczyszczony z firmy Jack-Pol. Według informacji uzyskanych od naszego kontrahenta (…), z racji na uruchomienie nowej oczyszczalni zakładowej, firma zaprzestała przekazywania swojego ścieku na naszą oczyszczalnię — przekazuje Krzysztof Tokarski, zastępca prezesa PWiK w Brzegu.
Wody Polskie twierdzą, że przyzakładowa oczyszczalnia jeszcze nie jest gotowa, a ścieki Jack-Polu powinny nadal trafiać do zewnętrznej oczyszczalni.
Warto zaznaczyć także, iż w Jack-Pol trwa kolejna już kontrola. Do tej pory każda wykazywała nieprawidłowości i kończyły się mandatami.
Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Przez długi czas służby miały problem z przejęciem kontroli nad sytuacją. W końcu jednak się udało.
Firma Jack-Pol zajmuje się produkcją papierów higienicznych z makulatury.
Czytaj też: Problemy Odry: Ta firma broni się przed nieprawdziwymi zarzutami
Gazeta Wyborcza/KG