Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: pixabay.com

Szwajcaria. A jednak atom!

Adrian Reszczyński

Adrian Reszczyński

Absolwent SGGW, zainteresowany szeroko pojętą ekonomią i gospodarką, autor bloga Las Mgieł. Związany ze środowiskami wolnościowymi i narodowymi. W czasie wolnym pasjonat literatury fantasy, kalisteniki oraz gier komputerowych.

  • Opublikowano: 2 września 2022, 22:00

  • 1
  • Powiększ tekst

Wbrew nadziejom niektórych „ekologów”, Szwajcaria wcale nie jest jednomyślnie za usunięciem elektrowni atomowych.

Rosnące ceny gazu, węgla oraz ropy zmuszają do podejmowania wielu kontrowersyjnych decyzji względem obecnej polityki energetycznej wiele państw Europy. Wśród innych, także i Szwajcarię.

Od dłuższego czasu państwo to odchodziło od energetyki jądrowej. Dokładniej mówiąc, od 2006, kiedy to Energy Act zakazał budowy nowych elektrowni atomowych na terenie całego kraju. I o tyle co produkcja samej energii elektrycznej w większości rzeczywiście pozostaje ekologiczna, bo około 60% zawdzięcza elektrowniom wodnym, a 33.5% atomowym, tak całość produkcji energetycznej wygląda już inaczej.

Ponad 60% miksu energetycznego w Szwajcarii składa się ze spalania ropy, gazu i innych, tradycyjnych surowców energetycznych. Państwo to w dużej mierze zgadzało się z polityką niemiecką (podobnie jak Austria i Dania), w której to elektrownie gazowe miały odgrywać kluczową rolę „bezpieczników” w razie gdyby OZE było niewydolne z powodów atmosferycznych.

Efekt? Obecnie Szwajcaria uzależniona jest od zewnętrznych dostawców, między innymi gazu, celem ocieplania pomieszczeń.

Rząd szwajcarski już teraz apeluje o obniżenie temperatur w pomieszczeń, chcąc zredukować konsumpcję gazu o 15%. Zdaniem wielu, to jednak za mało.

Grupa „Stop Blackouts” postuluje o zwiększenie udziału energii atomowej w miksie energetycznym i usunięciu zakazu z 2006. Proponuje wprowadzenie kampanii społecznych oraz zwiększenie świadomości Szwajcarów odnośnie energetyki jądrowej i jej bezpieczeństwa.

Nie damy sobie rady bez elektrowni nuklearnych – twierdzi Vanessa Meury, prezes „Stop Blackouts.”

Jest to odwrócenie dotychczasowego trendu. Organizacje takie jak Greenpeace czy Zieloni od lat walczą z energią jądrową i niestety, często z pozytywnymi dla siebie, a negatywnymi dla klimatu i cen elektryczności skutkami. Tymczasem coraz więcej oddolnych inicjatyw społecznych, a także środowisk naukowych, wskazuje na to, że bez energetyki jądrowej nie tylko nie jesteśmy w stanie obciąć emisji, ale jednocześnie uzależniamy się od zewnętrznych monopolistów surowców energetycznych. Między innymi takich, jak Rosja.

Źródło: Oilprice

Powiązane tematy

Komentarze