INWAZJA NA UKRAINĘ
Rosjanie nie mogą czegoś ukraść? To zaminują!
W budynku w Chersoniu, w którym do czasu rosyjskiej inwazji mieściła się siedziba oddziału Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), żołnierze wroga zaminowali niemal każdy gabinet; ładunek wybuchowy został umieszczony nawet pod drukarką - poinformował w niedzielę wieczorem rzecznik ukraińskiego dowództwa operacyjnego Południe Władysław Nazarow.
„Mamy tutaj takie pozostałości +rosyjskiego świata+. Mina włożona pod drukarkę i jeszcze wiele (podobnych) +niespodzianek+ znalezionych podczas rozminowywania budynku SBU w Chersoniu. (…) Mnóstwo tego znajduje się w miejscach, z których nie da się usunąć (ładunków), dlatego w niektórych przypadkach rozminowanie nie jest możliwe. Jedynym rozwiązaniem (pozostaje) wysadzenie całej konstrukcji” - napisał Nazarow na Telegramie (https://t.me/Nazars_look/10945).
„Gabinet nr 50. Niby bałagan, ale wprawne oko specjalistów dostrzegło rosyjski ładunek wybuchowy umieszczony pod stojącą na krześle drukarką Canon” - relacjonował jeden z wojskowych w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych rzecznika.
Chersoń i zachodnia część obwodu chersońskiego, położona na prawym brzegu Dniepru, zostały wyzwolone 11 listopada. Kilka dni później pojawiły się pierwsze niepotwierdzone doniesienia, że ukraińskie siły wkroczyły do miejscowości Kachowka i Nowa Kachowka, leżących po drugiej stronie rzeki.
Władze w Kijowie alarmują, że na Chersońszczyźnie odkrywane są liczne pochówki cywilów zamordowanych przez wroga i katownie, w których torturowano lokalnych mieszkańców. 17 listopada szef ukraińskiego MSW Denys Monastyrski poinformował, że w obwodzie chersońskim znaleziono dotąd ciała 63 osób. Jak zaznaczył, „to dopiero początek”, ponieważ każdego dnia pojawiają się doniesienia o kolejnych śladach rosyjskich zbrodni. (PAP)