TYLKO U NAS
Bruksela zacznie interwencyjny skup paneli słonecznych?
Panele słoneczne zalegają w magazynach, więc europejskim firmom grozi bankructwo. Powód – produkują za drogo, podczas gdy z Chin płynie tani import. Ratunkiem ma być interwencja Brukseli. Czy Komisja Europejska zajmie się skupem niechcianych paneli lub nakaże to krajom członkowskim?
Zielony Ład zakłada m.in., że by ratować klimat i ograniczyć emisje CO2 unia przestawi się na panele słoneczne i pompy ciepła.
Chińska konkurencja
Problem polega jednak na tym, że europejscy wytwórcy nie są w stanie cenowo konkurować z chińskimi, więc nie są też w stanie upłynnić swojego towaru. A import z Chin ciągle napływa do UE, dlatego szacuje się, że w portach i magazynach jest co najmniej 140–170 milionom modułów fotowoltaicznych, które gdyby zostały zainstalowane miałyby moc 70–85 gigawatów. To więcej niż moc wszystkich polskich elektrowni (60 GW).
Branża przekonuje, że „firmy z Chin sprzedają moduły fotowoltaiczne poniżej kosztów produkcji”, o czym informuje portal Euractive.
Paradoks polega na tym, że jeszcze w grudniu – m.in. niemieccy producenci apelowali, by całkowicie nie zamykać drogi dla chińskich paneli. Bo w końcu UE ma ambitne plany zielonej energii. Teraz ta sama branża apeluje, by Komisja Europejska zajęła się skupem paneli zalegających w magazynach i utworzyła w tym celu specjalną spółkę, tak „jak ze szczepionkami”. To jeden z postulatów branży, o którym informuje portal Euractive.
»» O energetyce OZE czytaj tutaj:
Skup interwencyjny?
W opublikowanej 5 lutego analizie dyrektor generalna organizacji branżowej SolarPower Europe Walburga Hemetsberger, pisze, że „potrzeba planu awaryjnego już teraz, aby utrzymać na rynku unijnych producentów energii słonecznej w nadchodzących miesiącach”. Proponuje również, by to „władze publiczne” zaczęły skupować zapasy od producentów unijnych. I mogłyby je wykorzystać w budynkach użyteczności publicznej, które zgodnie z dyrektywą UE w sprawie efektywności energetycznej budynków będą musiały mieć „słoneczne dachy” już za kilka lat.
A miało być „tak pięknie”
KE liczyła bowiem - i ten cel nadal obowiązuje - że w 2030 roku 40 proc paneli instalowanych w EU będzie pochodzić od rodzimych czyli europejskich producentów. By ten plan udało się zrealizować (choćby z opóźnieniem) teraz Bruksela musi wesprzeć całą branżę.
Zwłaszcza, że prognozy rozwoju energetyki słonecznej na ten rok nie są dobre. Dyrektor Hemetsberger szacuje w tym roku zaledwie 11-procentowy wzrost instalacji. W ostatnich latach – od 2020 roku potencjał PV rósł w Europie wyjątkowo dynamicznie z 20 GW do 40 GW w 2022 roku, a w ubiegłym roku łączna moc zainstalowanych paneli sięgnęła 56 GW. By osiągnąć unijne cele na koniec dekady w zakresie rozwoju OZE i dekarbonizacji powinno przybywać instalacji PV o mocy 70 GW rocznie.
Dyrektor Walburga Hemetsberger przyznaje także, że w zeszłym roku spadły ceny komponentów fotowoltaicznych – takich jak moduły i falowniki , a firmy – chcąc uniknąć problemów z dostawami z lat poprzednich - również zamówili ich za dużo. „Przy wyższej niż oczekiwano podaży i niższym od oczekiwanego popycie ceny spadły” – pisze szefowa SolarPower Europe.
I dodaje, że „coraz więcej europejskich producentów energii słonecznej ogłasza przerwy w produkcji”, ogłaszają także zwolnienia, a osiem podmiotów ogłosiło bankructwo. Pilnie o problemach branży PV dyskutować ma Europarlament.
Agnieszka Łakoma
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Czarne chmury nad fabryką Intela
Szok! O 26,7 proc. wzrosła produkcja aut w Polsce