TYLKO U NAS
Brukseli klimatyczna ucieczka do przodu
Cele polityki klimatycznej, jakie zaproponuje dziś Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej to wyrok na polski węgiel. W unijnej ochronie klimatu będzie bowiem bardzo szybko i bardzo drogo
Emisja CO2 - skok na główkę
Odejście od węgla, redukcja emisji CO2 o 90 proc. i 75 procent energii ze źródeł odnawialnych w 2040 roku – wszystko wskazuje na to, że właśnie takie nowe, ambitne cele polityki klimatyczne zaproponuje dziś Komisja Europejska.
Dla Polski, której energetyka opiera się na węglu, będzie to największe wyzwanie ze wszystkich państw unijnych. I najpewniej najbardziej kosztowne.
Informacje o tym, co znajdzie się propozycjach celów polityki klimatycznej Unii Europejskiej na 2040 rok, które dziś ogłosi szefowa KE Ursula von der Leyen, wiadomo jak dotąd z medialnych doniesień. O postulacie, by cały blok zmniejszył emisje dwutlenku węgla radykalnie (o 90 proc.) i w szybszym czasie czyli właśnie do końca następnej dekady, wiadomo od dawana.
Potwierdziła to - choć nie bezpośrednio - także wiceminister klimatu i środowiska, ekolog Urszula Zielińska po spotkaniu ministrów w Brukseli w połowie stycznia. I jednocześnie mówiła o wsparciu dla tego postulatu, z czego następnego dnia wycofywała się szefowa resortu. By ten radykalny postulat Brukseli w zakresie obniżenia emisji CO2 został osiągnięty, konieczne będą wielkie czyli też i bardzo kosztowne inwestycje, bo w praktyce trzeba będzie zamknąć wszystkie elektrownie oparte na węglu i zastąpić je źródłami odnawialnymi i energetyką jądrową. Jak podaje portal EcoWatch, w projekcie dokumentu, jaki ma być dziś przedstawiony, wskazano, że „aby osiągnąć ten cel, do około 2040 r. unijny sektor energii elektrycznej będzie musiał zostać prawie całkowicie zdekarbonizowany”.
»» O energetyce i unijnej polityce klimatycznej czytaj tutaj:
Coraz większy apetyt na energię – także z atomu
718 miliardów dolarów rocznie
Według informacji medialnych co najmniej 75 proc. energii w 2040 roku unia ma mieć z OZE, a jeden z francuskich portali podał nawet informację, że cel to by niemal cała - 90 proc. - energia elektryczna wytwarzana w Unii w 2040 roku była bezemisyjna (czyli większość OZE uzupełniona energetyką jądrową).
Równocześnie państwa unijne musiałyby również zmniejszyć o 85 proc. zużycia paliw kopalnych (ropy i gazu).
Koszty tych postulatów czyli inwestycji w latach 2031–2050 szacowane są na „blisko” 718 miliardów dolarów rocznie.
Według dziennika „Financial Times”, w projekcie dokumentu, który dziś ma być zaprezentowany znajdzie się zapewnienie, że ta zielona rewolucja -transformacja to „szansa” dla całej Unii Europejskiej, by stała się „wiodącą siłą w sektorach czystych technologii”, ale także ma „ustabilizować rachunki za energię, stworzyć dobre miejsca pracy w przyszłości i poprawić jakość naszego życia”. O tym, czy nowe propozycje Brukseli zostaną przyjęte, zdecydują kraje członkowskie, ale co najmniej 11 z nich – w tym Niemcy, Francja, Holandia, Dania, Austria, Bułgaria - usilnie je popiera.
Wyrok na polski węgiel
Przed negatywnymi skutkami dla Polski, jakie wynikałyby z przyjęcia nowych celów na 2040 rok czyli przyśpieszenia transformacji energetycznej i odejścia od węgla, ostrzega wielu ekspertów. Przeciwne takim rozwiązaniom były także rządy Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Dlatego też w propozycjach aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku zaproponowano rezygnację z węgla dopiero w 2049 roku.
Obecnie w naszym kraju ponad 70 proc. energii dostarczają elektrownie opalane węglem kamiennym i brunatnym, co w dużej mierze wynika z uwarunkowań historycznych czyli spuścizny po PRL i czasach komunizmu.
Agnieszka Łakoma
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Kara do 30 000 zł za umowę zlecenie. Dla przedsiębiorców
Czarne chmury nad fabryką Intela Szok! O 26,7 proc. wzrosła produkcja aut w Polsce