Kiedy prądu z OZE jest za dużo...
Może się zdarzyć, że wytwórca będzie zmuszony zapłacić za wyprodukowaną przez siebie energię tak jak za towar, który wymaga utylizacji, bo jest go za dużo i nie ma jak go przechować - przestrzega dyrektor w PSE Konrad Purchała. Produkcja energii z OZE będzie musiała odpowiadać zapotrzebowaniu - podkreśla.
Reforma rynku bilansującego poprawi wyceny energii elektrycznej - przekonuje dyrektor zarządzający w Departamencie Zarządzania Systemem Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) Konrad Purchała w rozmowie z PAP.
Przybywa odmów przyłączenia energii z OZE. Dlaczego?
Odbiorcy potrafiący dostosować swoje zużycie do zmieniających się warunków pracy systemu i wynikających z tego cen energii elektrycznej, będą mogli korzystać z tańszej energii w okresach nadwyżek produkcji - tłumaczy.
Rozliczenie co 15 minut
Rynek bilansujący umożliwia operatorowi systemu przesyłowego (PSE) równoważenie podaży z popytem na energię elektryczną w każdej jednostce czasu. Jak wyjaśnił, w reformie chodzi o zwiększenie skuteczności bilansowania.
Odbędzie się to między innymi poprzez skrócenie okresu rozliczeniowego z jednej godziny do 15 minut, wdrożenie rynkowych mechanizmów pozyskiwania rezerw mocy i poprawę wyceny energii w czasie rzeczywistym, by zachęcać uczestników rynku do zwiększenia zużycia energii elektrycznej i zmniejszenia jej produkcji, gdy są jej nadwyżki - tłumaczył.
Natomiast gdy zapotrzebowanie odbiorców przewyższa możliwości podaży, sygnały cenowe (np. zastosowanie wyższej ceny energii) będą zachęcać do zmniejszania poboru energii elektrycznej i zwiększania jej produkcji.
„Szczególnie ważne są ujemne ceny energii, pojawiające się, gdy energii jest w systemie za dużo. One mają odgrywać rolę stymulującą odbiorców do zwiększenia zapotrzebowania” - zaznaczył Purchała.
Do takich sytuacji dochodzi m.in., gdy intensywnie pracują źródła energii odnawialnej, takie jak farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne.
Dodał jednak, że przede wszystkim zasady te będą bezpośrednio dotyczyły podmiotów profesjonalnie zajmujących się produkcją lub obrotem energią elektryczną, czyli tzw. uczestników rynku bilansującego.
Większa zależność od pogody
Jego zdaniem rosnący udział źródeł odnawialnych w bilansie mocy oznacza, że sektor elektroenergetyczny będzie coraz bardziej uzależniony od pogody.
„Odbiorcy, którzy potrafią być elastyczni i reagować na sygnały cenowe, mogą wykorzystać to na rynku energii elektrycznej, kupując i zużywając energię w okresach, kiedy jest jej nadmiar” - podkreślił.
Dodał, że sygnały cenowe dobrze odzwierciedlające sytuację w systemie, mogą poprawić warunki inwestycji w magazyny energii elektrycznej.
„Mogą być one wykorzystywane np. do gromadzenia energii wytwarzanej przez fotowoltaikę, a następnie jej oddawania w godzinach wieczornych, kiedy zapotrzebowanie na nią zazwyczaj rośnie” - ocenił Purchała.
Jego zdaniem to jest „doskonałe remedium na nadwyżki energii elektrycznej, ponieważ magazyny mogą pomóc zapanować nad zmiennością OZE, poprawiając reżim pracy bloków energetycznych i pozwalając na unikanie uruchamiania dodatkowych bloków niezbędnych do pokrycia zapotrzebowania w szczycie wieczornym”.
Towar, który wymaga utylizacji
Purchała zwrócił uwagę, że inwestujący w źródła odnawialne muszą teraz „odpowiednio” skalkulować swój biznes i liczyć się z potrzebami odbiorców energii.
„Źródła OZE wytwarzają już niemal jedną czwartą zużywanej w kraju energii elektrycznej. Nie może być więc tak, że inwestor buduje instalację, ale zapomina o sprzedaży energii, która będzie produkowana. Nie można oczekiwać, że przy tak dużej skali OZE, wyprodukowana w instalacji OZE energia zawsze znajdzie odbiorcę, który zapłaci za nią wysoką cenę” - zaznaczył Purchała.
Wskazał, że cena w systemie elektroenergetycznym dynamicznie się zmienia i jest ustalana osobno dla każdej godziny, a już niebawem dla każdego kwadransa.
„Może się więc zdarzyć, że to wytwórca będzie zmuszony zapłacić za wyprodukowaną przez siebie energię tak jak za towar, który wymaga utylizacji, bo jest go za dużo i nie ma jak go przechować” - przestrzegł Purchała.
Zwrócił uwagę, że „dokładnie tym są ceny ujemne, coraz częściej pojawiające się na krajowym rynku w okresach nadpodaży OZE”.
W obecnych warunkach - jak mówił - inwestorzy planujący budowę instalacji fotowoltaicznych bez ich powiązania z magazynami energii narażają się na ryzyka dotyczące możliwych do uzyskania przychodów ze sprzedaży wyprodukowanej energii.
„Cena dynamiczna okresami może być niska, ale może być też w niektórych godzinach bardzo wysoka” - zaznaczył.
Jego zdaniem mogą pojawić się także specjalne taryfy dla odbiorców indywidualnych, zachęcające do poboru w szczycie produkcji energii z OZE.
Kryzys nadprodukcji
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) informowały, że 8 maja br. odnotowały rekord produkcji energii elektrycznej z instalacji fotowoltaicznych (PV). „Instalacje PV o godz. 12.30 pracowały z mocą 11 057 MW, a w godz. 12-13 wyprodukowały 10 874 MWh energii” - informował operator Krajowego Systemu Elektroenergetycznego.
Coraz więcej prądu z małych OZE
PSE, ze względu na nadpodaż energii elektrycznej w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym oraz konieczność przywrócenia zdolności regulacyjnych KSE, wielokrotnie wprowadzały w tym roku nierynkową redukcję generacji źródeł fotowoltaicznych, czyli ograniczenie produkcji energii.
Wynikało to z braku zapotrzebowania na cały potencjał możliwej do wyprodukowania energii elektrycznej. Ostatni raz zrobiły to 15 maja br.
Anna Bytniewska (PAP)/bz
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
3 mln Polaków nie będzie stać na prąd i gaz
„Gest” Tuska. Bon na kilka stów, później sobie radźcie