Jak rewolucja. Szwecja liberalizuje sprzedaż alkoholu
Rząd Szwecji ogłosił plan zliberalizowania monopolu na sprzedaż alkoholu. Od 2025 roku możliwy ma być zakup piwa, wina czy mocnych trunków bezpośrednio z mikrobrowarów, winnic czy gorzelni, z pominięciem sieci państwowych sklepów.
W Szwecji obowiązują jedne z najsurowszych przepisów antyalkoholowych w UE. Sprzedaż napojów zawierających powyżej 3,5 proc. alkoholu dozwolona jest jedynie w niezbyt licznych państwowych sklepach o nazwie Systembolaget osobom, które mają ukończone 20 lat. Punkty otwarte są w dni powszednie w godzinach od 10.00 do 19.00 (niektóre placówki do 20), a w soboty od 10 do 15.
To jest reforma wolnościowa, dzięki której Szwecja stanie się bardziej podobna do innych państw w Europie - podkreślił premier Ulf Kristersson.
Propozycja rządu dotycząca bezpośredniej sprzedaży alkoholu od producentów zawiera jednak szereg ograniczeń: na przykład piwo będzie mogło być oferowane jedynie w czasie zwiedzania browaru lub w związku z wykładami na temat kultury picia alkoholu. Na miejscu klient będzie mógł kupić do 0,7 litra mocnego alkoholu, trzy litry wina lub piwa w godzinach od 10 do 20.
Przepisy, które mają wejść w życie na początku 2025 roku, przez pół roku będę obowiązywały na próbę. W tym okresie ma zostać dokonana ich ocena oraz skutki dla zdrowia społeczeństwa.
Plan rządu skrytykowała promująca trzeźwość organizacja IOGT-NTO, twierdząc, że przyczyni się on do wzrostu konsumpcji alkoholu i zagrozi państwowemu monopolowi.
W Szwecji sklepy Systembolaget nie mogą reklamować alkoholu, a muszą też edukować klientów. Przy kasach można więc znaleźć poradniki o szkodliwości picia alkoholu oraz porady dla rodziców, w jaki sposób odmawiać alkoholu nastolatkom.
Według rządu w Szwecji działa 600 małych browarów, gorzelni, a nawet winnic, które wraz z ociepleniem się klimatu stają się coraz popularniejsze.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)/bz
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Masz fotowoltaikę? Będą ważne zmiany w rozliczeniach
Praca z domu i 42 tys. zł miesięcznie. Nawet bez studiów