TYLKO U NAS
ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Biznes do raportu! Bez znieczulenia
Bez względu na skalę działalności gospodarczej biznes musi się przygotować na nowe wymagania w zakresie sprawozdawczości. O swoim postępowaniu w zgodzie z Zielonym Ładem i ochroną środowiska będą wkrótce zdawały szczegółowe relacje wszystkie firmy. Co więcej, przedsiębiorcy będą musieli informować nie tylko o tym, co robią na rzecz ochrony klimatu, ale też jaki ślad węglowy powstaje w wyniku ich działalności oraz – co najtrudniejsze - importu materiałów do produkcji produktów, nawet jeśli chodzi tylko o zestaw chińskich śrubek.
Polityka klimatyczna Unii Europejskiej wynikająca z dokumentu Zielony Ład, nie bez powodu jest określana jako ekorewolucja, bo ma zmienić całkowicie nie tylko obraz gospodarczy kontynentu, ale także nasze, czyli społeczne, zachowania i zmusić nas do dbania o klimat. A – co chyba najtrudniejsze do zaakceptowania – wiązać się ona będzie z olbrzymimi wydatkami, które pospołu będą musieli ponieść obywatele państw unijnych i biznes.
Po co ten ład?
Główny cel Zielonego Ładu to przemiana Europy w kontynent neutralny dla klimatu w połowie wieku. Obecnie UE ma ok. 7-8 procentowy udział w emisji globalnej CO2, podczas gdy na światowego lidera w tym zakresie – Chiny przypada ponad 20 proc.
»» O dyrektywie budynkowej czytaj tutaj: ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Budownictwo, czyli wielkie wydatki
Przyszłość Zielonego Ładu, którego zapisy mogą ulec zmianie, zależeć będzie od wyników najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego. To europosłowie będą przyjmować lub odrzucać kolejne akty prawne.
Ze względu na znaczenie Zielonego Ładu i rozwiązań, które mają uczynić z nasz kontynent zeroemisyjnym warto zwrócić uwagę na najważniejsze zmiany, jakie są szykowane i już zostały zaplanowane, a które zostaną wdrożone.
Wśród nich są te dotyczące prowadzenia działalności biznesowej, która również ma być ukierunkowana na ochronę klimatu.
Choć w ostatnim czasie niektórzy eksperci i decydenci unijni sugerują, że biurokracja jest jednym z problemów, to jednak kolejne wymagania w zakresie sprawozdawczości, jakie są pochodną polityki klimatycznej, jedynie tę biurokrację powiększają.
CBAM – dobry pomysł, ale…
Unia Europejska jako pierwszy wprowadza na swoich granicach system ceł węglowych, w którego efekcie rodzime, czyli europejskie firmy mają zyskać na konkurencyjności, zwłaszcza w zderzeniu z biznesem azjatyckim, szczególnie z Chin, gdzie mniejszą wagę przywiązuje się do kwestii ochrony klimatu.
Z systemem CBAM wiążą się jednak obowiązki w zakresie sprawozdawczości, które nie będą łatwe do spełnienia, zwłaszcza dla mniejszych podmiotów, sprowadzających towary i produkty z Azji.
Zostaje bowiem wprowadzony nakaz raportowania wielkości emisji CO2 towarzyszących temu importowi, a zatem firmy powinny dostarczyć informacje na temat śladu węglowego tych wszystkich sprowadzanych dóbr. I nie jest ważne, czy chodzi o towary duże czy małe.
Na początek importerzy towarów, które obejmuje CBAM, muszą zgłaszać emisje uwzględnione w ich przywozie - i to zarówno bezpośrednie, jak i pośrednie – i, co istotne, nie będą za to ponosić dodatkowych kosztów.
Po fazie przejściowej nastąpi faza zasadnicza i firmy sprowadzające z zagranicy towary z listy CBAM, będą musiały uzyskać certyfikaty, czyli kupić je, tak jak teraz na przykład energetyka kupuje pozwolenia na emisję CO2.
Obecnie tona emisji wyceniana jest na ok. 80 euro, ale w ubiegłym roku dochodziła do 100 euro. Jeśli importerowi uda się dowieźć, że cena emisji dwutlenku węgla już została uwzględniona (zapłacona) w trakcie produkcji danego towaru, to wtedy będzie mógł odliczyć odpowiednią kwotę.
Wysoki poziom skomplikowania
Poziom skomplikowania systemu jest znaczny i nawet eksperci od unijnych przepisów i dyrektyw oraz od systemu handlu emisjami mają wątpliwości, zarówno co do systemu sprawozdawczości – raportowania o śladzie węglowym w importowanych produktach, jak i co do skuteczności CBAM.
O tym, jak wielkim wyzwaniem i obciążeniem staje się system raportowania zwłaszcza dla małych i średnich firm, pisze nawet szef Międzynarodowej Izby Handlowej John Denton w liście do władz w Brukseli.
»»O wymaganiach wobec transportu czytaj tutaj: ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Transport nieemisyjny, czyli samochód zostaw w garażu
Jego zdaniem ze względu na skalę systemu, który obejmuje nawet „transakcje będące przedmiotem obrotu w małych ilościach – takie jak śruby i wkręty – jego skutkiem będą nieproporcjonalnie wysokie koszty przestrzegania przepisów. John Denton wskazuje, że „jest to również trudne dla przedsiębiorstw, które realizują nieregularne przesyłki o niskiej wartości/wagi lub wysyłają próbki”, a „skutki klimatyczne takich przesyłek o małej wadze i wartości są znikome w porównaniu z obciążeniami biurokratycznymi”.
Miliardy w służbie biurokracji
Polskie Ministerstwo Finansów kilka tygodni temu wyliczyło, że wdrożenie przepisów dyrektywy dotyczącej sprawozdawczości ESG kosztować będzie polskie firmy w przyszłym roku około miliard złotych, a w ciągu 10 lat – ponad 8,7 mld zł.
Chodzi o spółki giełdowe – najpierw te największe (zatrudniające 250 i więcej osób), które już na przyszły rok muszą przygotować raporty zgodnie z unijnymi wytycznymi, w których będą musieli dowieść, czy i jak dbają o zrównoważony rozwój. W kolejnych latach obowiązkowym raportowaniem objęte zostaną także spółki zatrudniające ponad 10 osób.
Obowiązkowe sprawozdania ESG, czyli Environmental, Social and Governance, dotyczą m.in. śladu węglowego, emisji CO2 i realizowanej polityki klimatycznej, ale nie tylko, bo danych ma być jeszcze więcej.
W związku z tym resort finansów przyznał też, że „przedsiębiorstwa, których dotyczy projekt, będą musiały zmierzyć się z ogólnym wzrostem kosztów związanych z obowiązkiem przedstawiania informacji o zrównoważonym rozwoju”.
A w mniejszych firmach, które do tej pory takimi sprawozdaniami się nie zajmowały, bo nie musiały, „na wzrost kosztów będzie wpływać na przykład konieczność utworzenia systemu zapewniającego gromadzenie i przetwarzanie danych niezbędnych do wypełnienia obowiązku”.
Poza tym podmioty wydadzą pieniądze na biegłych rewidentów za „obowiązkową weryfikację informacji nt. zrównoważonego rozwoju”.
Jawne pensje kobiet i mężczyzn
I warto też pamiętać o jeszcze jednej z dyrektyw, choć tylko ociera się ona o Zielony Ład. Nakłada ona na przedsiębiorstwa obowiązek raportowania w sprawie równości wynagrodzenia kobiet i mężczyzn.
Już za dwa lata wejdą w życie przepisy wynikające z przyjętej w czerwcu zeszłego roku dyrektywy o jawności wynagrodzeń i równouprawnieniu. Nie tylko chodzi o zlikwidowanie luki płacowej między mężczyznami i kobietami, pracującymi na tym samym (lub równoległym stanowisku), ale także o zapewnienie większej przejrzystości i jawności wynagrodzeń wszystkich pracowników, niezależnie od płci.
To oczywiście wiązać się będzie z wdrożeniem kolejnego systemu raportowania w każdej firmie, której dyrektywa dotyczy.
Na początek muszą to zrobić podmioty zatrudniające co najmniej 150 osób, a ich pierwsze - i co ważne - dostępne publicznie raporty płacowe mają być gotowe do 7 czerwca 2027 r. Mniejsze podmioty będą dołączać do grupy objętej dyrektywą co kilka lat, na przykład raporty od spółek liczących od 100 do 149 pracowników mają czas do czerwca 2031 r.
Agnieszka Łakoma
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Granica: oddali strzały ostrzegawcze i zostali zatrzymani
Kryzys w branży drzewnej. Wielomiliardowe straty i utrata pracy?