TYLKO U NAS
ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Dobijanie upraw
Już 17 czerwca Rada UE ds. Środowiska zdecyduje, czy w życie wejdą niezwykle kontrowersyjne przepisy, które stały się powodem rolniczych protestów. Chodzi o tzw. prawo o przywracaniu przyrody - Nature Restoration Law - które ma być jednym z kluczowych elementów unijnej polityki klimatycznej, ale dla europejskiego rolnictwa może oznaczać „być albo nie być”.
Polityka klimatyczna Unii Europejskiej wynikająca z dokumentu Zielony Ład, nie bez powodu jest określana jako ekorewolucja, bo ma zmienić całkowicie nie tylko obraz gospodarczy kontynentu, ale także nasze, czyli społeczne, zachowania i zmusić nas do dbania o klimat. A - co chyba najtrudniejsze do zaakceptowania - wiązać się ona będzie z olbrzymimi wydatkami, które pospołu będą musieli ponieść obywatele państw unijnych i biznes.
Po co ten ład?
Główny cel Zielonego Ładu to przemiana Europy w kontynent neutralny dla klimatu w połowie wieku. Obecnie UE ma ok. 7-8 procentowy udział w emisji globalnej CO2, podczas gdy na światowego lidera w tym zakresie – Chiny przypada ponad 20 proc.
»»Czytaj także tutaj: ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Ekorewolucja drenuje portfele
Przyszłość Zielonego Ładu, którego zapisy mogą ulec zmianie, zależeć będzie od wyników najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego. To europosłowie będą przyjmować lub odrzucać kolejne akty prawne.
Ze względu na znaczenie Zielonego Ładu i rozwiązań, które mają uczynić z nasz kontynent zeroemisyjnym warto zwrócić uwagę na najważniejsze zmiany, które są szykowane i już zostały zaplanowane, a które zostaną wdrożone. Wśród nich są te dotyczące rolnictwa, na które sami zainteresowani zwyczajnie się nie zgadzają, o czym świadczą choćby kolejne akcje protestacyjne, blokady dróg i miast w wielu krajach UE i to zarówno na bogatszym zachodzie, jak biedniejszej, wschodniej części naszego kontynentu.
»»Czytaj także tutaj: ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Biznes do raportu! Bez znieczulenia
Nature Restoration Law, czyli ustawa o przywracaniu przyrody zakłada rekultywację co najmniej 20 obszarów lądowych i morskich Unii Europejskiej do końca tej dekady, ale także wszystkich zdegradowanych ekosystemów do połowy wieku.
To oczywiście nakłada wiele obowiązków nie tylko na rolników, ale także leśników i oczywiście samorządów. Idea jest szczytna - stopniowo odwrócić szkody w środowisku spowodowane zmianami klimatycznymi - ale skutki wywołują wiele emocji.
Pomysły przeciwko rolnikom
Odpowiedzią na zanieczyszczenie powietrza na pewno nie powinno być redukowanie rolnictwa czy utrzymywanie lasów bez racjonalnej gospodarki, bo stawką jest bezpieczeństwo żywnościowe Europy – mówi były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
»»Czytaj także tutaj: ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Transport nieemisyjny, czyli samochód zostaw w garażu
Przypomina, że Europa już jest w 30 proc. pokryta obszarami ochrony przyrody, a na przykład w otulinach parków działalność rolnicza została mocno ograniczona. Wskazuje na podstawowe problemy, jakie wynikają z unijnych pomysłów dla rolnictwa, takich jak odtwarzanie terenów podmokłych, które w Polsce dotyczą ok. 400 tys. ha najlepszych gleb w dolinach rzek, o wysokiej jakości uprawnej – torfowych i bardzo dobrych dla hodowli zwierząt.
Ten obszar 400 tys. ha ma być zalany, co dotknie 35 tysięcy gospodarstw w Polsce, zatem oznacza osłabienie krajowego rolnictwa – mówi ekspert.
Zwraca również uwagę na to, że Komisja Europejska pod wpływem rolniczych protestów zapewnia, iż najbardziej radykalne rozwiązania zostały złagodzone, jak choćby obowiązek ugorowania, ale tylko tymczasowo.
Źli ludzie piją mleko
Były szef resortu rolnictwa wskazuje również na zagrożenia, jakie wynikają z planu ograniczenia hodowli, szczególnie bydła, co okraszone jest ideologią, „że tylko źli ludzie jedzą mięso i piją mleko”.
»»Czytaj także tutaj: ZIELONY ŁAD W PIGUŁCE. Budownictwo, czyli wielkie wydatki
Jego zdaniem, fatalne skutki będzie mieć także odejście od hodowli drobiu w klatkach, zwłaszcza że w Polsce produkcja 80 proc. drobiu i jaj odbywa się w taki właśnie sposób. Na dodatek zaledwie kilka lat temu polscy hodowcy dostosowali klatki do wymogów unijnych.
Bez chowu klatkowego produkcja drobiu i jaj w Polsce na dotychczasową skalę nie będzie możliwa, a w efekcie ceny drastycznie wzrosną. Czy naprawdę chcemy płacić po 10 złotych za jedno jajko? – pyta.
I dodaje, że w UE coraz częściej mówi się także o wprowadzeniu podatku węglowego, czyli od emisji na mięso, a w konsekwencji tylko najbogatszych będzie stać na stek lub schabowego.
Marne skutki
Jan Krzysztof Ardanowski wskazuje na jeszcze jeden paradoks planowanych przepisów, czyli brak analiz, jakie będą rzeczywiste skutki finansowe, społeczne i gospodarcze ich wdrożenia.
Wszystkie zmiany doprowadza do tego, że Unia Europejska przestanie być samodzielna pod względem żywnościowym, nie mówiąc o eksporcie – mówi.
Należy przypuszczać, że ze względu na kontrowersje i niechęć rolników, jakie wywołuje przyjęty w lutym przez europarlament Nature Restoration Law termin ostatecznej akceptacji tych przepisów na szczeblu Rady UE został celowo przesunięty na czas po eurowyborach. Powód wydaje się oczywisty – chodzi o to, by wcześniej nie zniechęcić rolników nie tylko do udziału w głosowaniu, ale i do popierania kandydatów, reprezentujących ugrupowania, które wsparły przepisy o „przywracaniu przyrody” na terenach rolniczych.
Agnieszka Łakoma
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Dezubekizacja do śmieci: Sądy zwracają miliardy