Informacje

Fot.Internet/pgnig.pl
Fot.Internet/pgnig.pl

Tusk nie widzi problemu z gazoportem, o Azoty też się nie martwi

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 26 czerwca 2014, 06:59

  • Powiększ tekst

Budowa gazoportu w Świnoujściu kończy się, powinien on odbierać gaz od początku przyszłego roku; nie grozi nam płacenie za gaz, którego nie będziemy mogli odebrać - zapewnił w środę w Sejmie premier Donald Tusk. Powiedział też, że jest spokojny w kwestii utrzymania kontroli nad grupą Azoty.

Premier zaznaczył, że kwestie gazoportu i Azotów są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Wyjaśnił, że Azoty korzystają ze znacznych ilości gazu i są uznawane za spółkę strategiczną dla państwa.

Jeśli chodzi o gazoport - według premiera - są dwa aspekty tej sprawy. "Pierwszy, taki czysto polityczny (...); nasi poprzednicy dużo mówili o bezpieczeństwie energetycznym i nic z tym nie zrobili. My może też za dużo o tym mówiliśmy, ale kończymy budowę gazoportu" - powiedział.

"Wszystko na to wskazuje, że już wielokrotnie komunikowany przez nas termin, czyli możliwość przyjęcia gazu, tzw. przyjęcia technicznego, będzie możliwa z początkiem przyszłego roku" - dodał.

Wyraził nadzieję, że termin ten zostanie dochowany, jednak - przyznał - "głowy za to dać" nie może, bowiem w inwestycji bierze udział duża liczba wykonawców. Premier poinformował, że jeszcze godzinę temu zapewniano go, iż termin ten jest realny.

Tusk mówił, że jest opóźnienie w budowie terminalu, ale wynika ono z konfliktu dotyczącego standardów wykonawczych. "Był ostry konflikt między naszymi służbami, które regulują standardy bezpieczeństwa, a głównym włoskim wykonawcą, który uważał, że my przesadzamy z tymi standardami. (...) Oczywiście bierzemy za to odpowiedzialność, ale chcę, żeby było wiadomo, że to nie wynika z decyzji politycznych, czy z zaniechań politycznych, tylko z kłopotu głównego wykonawcy, który wygrał konkurs na tę inwestycję" - zapewnił premier.

Według niego zagrożenie, że będziemy płacili za gaz, którego z powodu opóźnienia w budowie gazoportu nie będziemy mogli odebrać, jest zerowe.

"Prowadzimy rozmowy ze stroną, z którą kontraktowaliśmy gaz i jest kilka możliwości ominięcia tego problemu. Strona katarska, która ten gaz z nami kontraktowała, nie jest zainteresowana tym, abyśmy cierpieli z tego tytułu (...). Tzn. wspólnie szukamy rozwiązania, w którym oni nie stracą, a my nie zapłacimy za gaz, którego nie odbierzemy" - opisywał.

Jak podał, jest kilka możliwości rozwiązania problemu. "Jest możliwość i są zainteresowani wykupieniem tego fragmentu kontraktu. Jest możliwość rozładowania tego gazu gdzie indziej i dostarczenia w inny sposób do Polski. Jest możliwość opóźnienia dostaw ze strony Kataru i przyjęcia większej ilości gazu potem, jak będziemy gotowi. Wszystko dzisiaj na to wskazuje, że nikt nie jest zainteresowany (...), abyśmy dopłacili do tego z tytułu opóźnienia w gazoporcie" - zaznaczył.

Premier podkreślił ponadto, że trzeba rozwiać pewien mit: że jak nie zdążymy na jakiś termin z budową gazoportu, to cały plan dywersyfikacji dostaw gazu legnie w gruzach i Rosja będzie nam dyktować warunki.

"Rosja przestała nam de facto dyktować warunki w momencie, kiedy budowa się zaczęła. Istotą gazoportu, jako elementu dywersyfikacji i bezpieczeństwa energetycznego nie jest to, ile gazu ma zakontraktowanego tylko, że jest (gazoport - PAP). Dywersyfikacja polega na tym, że mamy gazoport, że będziemy go niedługo mieli" - mówił.

Szef rządu odpowiadał w środę w Sejmie na pytania posłów zadane mu po tym, jak przedstawił informację na temat ujawnionych przez "Wprost" nielegalnych nagrań rozmów polskich polityków. W opublikowanej przez tygodnik podsłuchanej rozmowie b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów, aktualnie zawieszonego w obowiązkach wiceprezesa PGNiG Andrzeja Parafianowicza, ten drugi stwierdza, że w sprawie oddania do użytku terminalu LNG "mówią o jesieni 2015, a na mieście mówią coś o 2017". Według opublikowanego zapisu Parafianowicz mówi też, że umowy na budowę terminalu są skonstruowane w sposób niekorzystny, co pozwala włoskiej firmie stojącej na czele konsorcjum budującego terminal bezkarnie się opóźniać. Zgodnie z oficjalnym harmonogramem terminal ma być gotowy w 2015 r.

Premier powiedział, że podziela troskę posłów o Azoty. "Widzimy nie od dziś i nie od wczoraj próbę takiego agresywnego (...) - w sensie działań na rynku - wejścia w nasz przemysł chemiczny ze strony przede wszystkim jednego koncernu rosyjskiego (...)" - mówił.

Dodał, że z tego powodu rząd podjął definitywną decyzję o zwiększaniu udziałów, które gwarantują państwu pośrednią lub bezpośrednią kontrolę nad Azotami.

Tusk przyznał, że portfel 33 proc. akcji Azotów nie daje stuprocentowego komfortu, ale - według niego - daje stuprocentową kontrolę i możliwość blokowania negatywnych dla Azotów decyzji. Zaznaczył, że oczywiste jest, że państwo - szczególnie w przypadku spółek giełdowych - nie zawsze będzie zdolne do stuprocentowej kontroli tego, kto kupuje i kto sprzedaje udziały. "Ale w tym przypadku udziały państwa plus udziały +zaprzyjaźnionych+ inwestorów, czy właścicieli gwarantują pełną kontrolę państwową nad tym, co jest z Azotami dzisiaj i co będzie działo się w przyszłości" - podkreślił.

Grupa Azoty poinformowała na początku czerwca, że Norica Holding, spółka zależna rosyjskiej grupy Acron, zwiększyła udział w akcjonariacie Grupy Azoty o 2,8 proc. i ma ponad 20 proc. akcji chemicznej firmy. Kapitał zakładowy spółki Azoty jest w 33 proc. kontrolowany bezpośrednio przez Skarb Państwa. (PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych