TYLKO U NAS
„Czysty” prąd dla pół miliarda Afrykańczyków
Gdy Bruksela snuje plany na listopadowy szczyt klimatyczny, a skuteczna i duża zrzutka bogatych na transformację biednych państw jest mało realna, najnowszy raport pokazuje, że 571 milionów ludzi w Afryce nie ma dostępu do energii elektrycznej.
Dane o braku dostępu do energii elektrycznej mieszkańców Afryki Subsaharyjskiej podała Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej w najnowszym raporcie (sprzed kilku dni). Dokument skupiał się na konieczności rozwoju czystych źródeł i wydatków na nie na poziomie 1,1 biliona dolarów rocznie do 2030 roku, ale jednocześnie Agencja wskazała – co oczywiste – że najmniej w OZE inwestują kraje afrykańskie. By ocenić, jak ogromna jest skala problemu w Afryce, wystarczy dodać, że populacja całej Europy to 598 mln ludzi. Na „czarnym kontynencie” bez prądu jest więcej ludzi niż mieszkańców wszystkich krajów członkowskich UE.
Choć lista państw, mających permanentne problemy z dostawami energii, jest długa, to wśród nich są również takie, które posiadają wiele bogactw naturalnych, niezwykle potrzebnych bogatemu Zachodowi. Wystarczy wspomnieć Zambię, gdzie działają kopalnie miedzi czy Zimbabwe - z bogatymi złożami chromu i globalnego lidera, gdy chodzi o złoża platyny. Różne statystyki pokazują, że w takich krajach, jak Sudan, Burundi, Czad dostęp do prądu ma zaledwie co ósmy mieszkaniec.
Zachód walczy z paliwami kopalnymi, gdy Afryka nie ma prądu
Biorąc pod uwagę dane z raportu IRENA powstaje wrażenie, że Unia Europejska i kraje najwyżej rozwinięte niewiele zrobiły, by zmienić sytuację. Choć padło wiele różnych deklaracji w ostatnich latach, gdy szeroko rozumiany Zachód szczególnie skupiał się na walce z globalnym ociepleniem i „wycięciem” paliw kopalnych, to dla najbiedniejszych państw Afryki niewiele z nich wynika. Tym bardziej, że nawet plan, by „bogaci” przekazali „ubogim” fundusze na realizację proklimatycznych projektów i przedsięwzięć energetycznych, udało się tylko częściowo zrealizować.
Wiele wskazuje na to, że także na najbliższym szczycie klimatycznym w Baku, zaplanowanym w listopadzie na postęp w tej kwestii liczyć nie należy. Cytowany przez portal Politico Eamon Ryan, który współprzewodniczyć ma najbliższemu COP 29, uważa, że trudno będzie wynegocjować porozumienie – zobowiązanie o konkretnym zaangażowaniu (wkładzie) finansowym państw bogatszych na działania na rzecz klimatu w krajach rozwijających się.
Wiadomo, że obowiązujący dotychczas cel w wysokości 100 miliardów dolarów rocznie nie wystarczy, a – według Politico - „niektóre kraje rozwijające się domagają się zwiększenia tej kwoty do 1 biliona dolarów lub więcej”.
Być może bardziej skuteczny okaże się Bank Światowy, który wspiera projekt Mission 300, zakładający w szybkim czasie – bo jeszcze w tej dekadzie zapewnienie dostaw energii elektrycznej do 300 mln mieszkańców Afryki pomoc. Jest niezwykle ambitny, ale wysiłek tej jednej instytucji nie wystarczy, nawet jeśli podjął współpracę z Afrykańskim Bankiem Rozwoju. Bank Światowy wskazuje jednak, że „elektryfikacja Afryki będzie wymagała znacznie większego finansowania niż to, co mogą zapewnić same banki rozwoju, a to sprawia, że kluczowe dla Mission 300 są ogromne inwestycje prywatne”. Zatem muszą też wkroczyć wielkie firmy, „by zwiększyć inwestycje w przesył, dystrybucję i transgraniczny handel energią”.
Agnieszka Łakoma
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje.
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Przybędzie nam nowe miasto! Stolica przy nim to miasteczko
Polacy zapłacą podatek od garaży. Projekt już gotowy
„Zielony” Tusk kusi: wiatraki mogą zastąpić atom
»» Ekonomista dr Artur Bartoszewicz ujawnia na antenie telewizji wPolsce24 jak rząd Donalda Tuska wygaszał gospodarkę w ostatnich miesiącach – oglądaj tutaj: