Informacje

Kopalnia węgla Bogdanka / autor: materiały prasowe LWBogdanka - fot. Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.
Kopalnia węgla Bogdanka / autor: materiały prasowe LWBogdanka - fot. Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.

WYWIAD

Energetyka w służbie ideologii klimatycznej

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 19 stycznia 2025, 19:00

  • Powiększ tekst

Nie możemy rezygnować z węgla w energetyce, bo to niebezpieczne - mówi profesor Władysław Mielczarski, ekspert branży energetycznej.

Prof. Władysław Mielczarski / autor: Fratria
Prof. Władysław Mielczarski / autor: Fratria

Agnieszka Łakoma: Jak ocenia Pan pomysł, by LW Bogdanka, która jest najlepszą kopalnia kraju i spółką giełdową, zmniejszała wydobycie? Wczoraj szef jednego ze związków zawodowych w zakładzie rozpoczął protest głodowy.

Prof. Władysław Mielczarski: Rzeczywiście Bogdanka ma najlepsze pokłady węgla w naszym kraju i od zawsze była dochodowa, więc to oczywiste, że powinna się rozwijać i zwiększać a nie zmniejszać produkcję węgla, skoro ma najlepsze złoże w kraju i lepsze niż na Śląsku. Pomysł, by ją przyłączyć do Enei, a następnie zmniejszać zamówienia na węgiel czyli wydobycie, to sygnał, że komuś zależy na jej zniszczeniu. Mając mniej zamówień na węgiel, zacznie popadać w ruinę. Choć to skandaliczne działanie i wbrew polskim interesom.

Groźba zmniejszenia wydobycia i z czasem likwidacji najlepszej kopalni w kraju to właściwie kolejny dowód na przyśpieszenie w ogóle całego procesu „wycinania węgla z energetyki”. Górnictwo na Śląsku ma przestać istnieć. Czy słusznie?

Nie możemy rezygnować z węgla w energetyce, bo to niebezpieczne. Powinniśmy postawić nie tylko na Bogdankę, ale pamiętać i  utrzymać kopalnie na Śląsku. Część jest z ich tam faktycznie wyeksploatowana i nie ma możliwości utrzymania wydobycia, ale też są także dobre i opłacalne pokłady węgla, z których warto nadal korzystać. Tymczasem mamy przykłady zamknięcia takich dobrych kopalni jak Makoszowy i Krupiński, gdzie pod ziemią pozostawiono 400 mln ton grubego, dobrego węgla czyli praktycznie dla każdego odbiorcy i dla ludzi do ogrzewania i dla energetyki. We mnie wrze, gdy słyszę, w jaki sposób są likwidowane kopalnie czyli w praktyce zasypywane gruzem, a budynki niszczone. To jest działanie przeciwko interesom gospodarki polskiej. Niestety chcemy likwidować górnictwo, które jest narodowym zasobem. Trudno mi to zrozumieć, bo nie ma do takich działań żadnego uzasadnienia. Poza ideologicznym oczywiście czyli, że polskie władze chcą, by kraj był liderem zielonej transformacji w unii.

»»Górnicy z kopalni Bogdanka bronią miejsc pracy. Głodówka! – oglądaj tylko na antenie telewizji wPolsce24

Cel jest taki – jak zapisany w Krajowym Planie dla Energii i Klimatu – by w 2030 roku ponad połowę energii produkowały źródła odnawialne a nie węglowe , jak to jest dotychczas. Czym to grozi?

Do Planu można wpisać dowolne liczby. Jeżeli elektrownie dyspozycyjne czyli węglowe pozostawi się w spokoju i by mogły działać bez przeszkód, to przetrwamy do 2030 roku. Ale na to się nie zanosi, bo słyszymy o ich zamykaniu. Natomiast wpisanie do Krajowego Planu na 2030 rok, że odnawialne źródła czyli niestabilne i zależne od pogody, dostarczą nam większość energii, to nierealna prognoza. Wszystkie, szczegółowe symulacje pokazują, że tak nie będzie, bo zwyczajnie system nie przyjmie tyle, ile zaplanowano. Już widzieliśmy w zeszłym roku - od połowy marca do września – krajowy Operator czyli spółka PSE musiała nakazywać wyłączanie farm słonecznych i wiatrowych, bo produkowały energię w nadmiarze. Oczywiście, jeśli spojrzymy na bilans roczny, to wydaje się, że OZE tak dużo nie ma – bo stanowią tylko 28 proc. Ale prawda jest taka, że im będzie ich więcej, a przecież mamy plany wiatraków na Bałtyku i paneli na każdym niemal dachu, to tym więcej Operator będzie ich wycinał. I nawet plany budowy magazynów energii, o których tyle się mówi i do których rząd dorzuca inwestorom 6 miliardów złotych, niewiele pomogą. Szacuje się bowiem, ze zdołają zgromadzić czyli przechować zaledwie 5 procent energii, jaka zostanie odłączona przez Operatora. Obawiam się, że nawet na Bałtyku farmy nie będą wykorzystywać w pełni sowich mocy i zamiast pracować przez 3,5 tysiąca godzin najwyżej do 2 tysięcy godzin. Powód jest prosty – Operator nie będzie w stanie przyjąć więcej energii do sieci i to pomimo że ma wielkie plany inwestycyjne, ale trudno realizowalne.

Skoro zgodnie z rządowym planem Polska ma inwestować w odnawialne źródła „na potęgę”, a kwestia ich wyłączania – gdy z bardzo wieje i za bardzo świeci - w ogóle jest pomijana, to do czego nas to doprowadzi?

Najkrócej można odpowiedzieć, że do blackoutu - czyli zabraknie nam prądu. Mamy już analizy i dokumenty i ma je także Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które opracowało Krajowy Plan, pokazujące wyraźnie, że już w przyszłym roku może zabraknąć energii przez tydzień, a w 2032 roku przez nawet miesiąc. Problem polega na tym, że nikt z tej wiedzy nie chce zrobić użytku.

Wydobycie węgla w kopalni Bogdanka / autor: materiały prasowe LWBogdanka - fot. Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.
Wydobycie węgla w kopalni Bogdanka / autor: materiały prasowe LWBogdanka - fot. Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.

A może to „strachy na Lachy” i uratuje nas unijny plan wspólnego rynku energii i nowe połączenia transgraniczne sieci z sąsiadami, zwłaszcza te z Niemcami? Bo takie pomysły inwestycyjne są też w rządzie.

Wspólny rynek nam nie pomoże, tak jak nie pomógł w listopadzie Niemcom, gdy u nich nie wiało przez 12 dni, ceny energii poszybowały do tysiąca euro za megawatogodzinę i rozlały się na sąsiednie państwa z nimi powiązane – Szwecję, Danię, Norwegię a nawet Hiszpanię. Warto pamiętać, że Europa północna i środkowa jest w podobnej sytuacji pogodowej. Więc gdy nie wieje w Niemczech to i u nas, a zatem nie prześlą nam prądu. W ubiegłym roku udało nam się uniknąć problemu z dostawami i wysokimi cenami, bo mamy zabezpieczenie w postaci elektrowni węglowych. Ale jak mówiliśmy - rząd w kolejnych latach będzie je wyłączać, zaś najstarsze bloki już w tym roku. W listopadzie produkcja OZE w Niemczech spadła do minimalnego poziomu, i miała zaledwie 5 proc. udziału w  rynku, więc w ruch poszły tam bloki gazowe, węglowe. To będzie się powtarzać. Jeżeli u nas nie będzie wystarczającego zabezpieczenia dla odnawialnych źródeł w postaci energetyki konwencjonalnej na paliwa kopalne - szczególnie na węglu, którego mamy własne pokłady, więc nie musimy być zależni od importu - to braki energii staną się nową rzeczywistością. Już raz testowaliśmy taka sytuację 10 lat temu i wtedy wyliczono, że jedna niedostarczona megawatogodzina kosztowała 18 tysięcy złotych, choć cena rynkowa wynosiła 300 zł. Eksperci w USA obliczają średnio, że koszt braku dostawy jednej MWh to stukrotność ceny rynkowej. Mówimy zatem o nieprawdopodobnej skali kosztów dla gospodarki w  przypadku niedoborów energii, a także oczywiście dla ludzi. Bez prądu nic nie działa ani sklepy ani bankomaty ani – choć to może niektórych zaskoczyć – piece węglowe. Proszę sobie wyobrazić, do czego dojdziemy chcąc likwidować węgiel w takim tempie, jak nam chce fundować rząd.

Ale wszystko wskazuje na to, że nasz Krajowy Plan spodoba się w Brukseli i zyska akceptację Komisji Europejskiej, bo jest bardzo ambitny…

Chęć spełnienia oczekiwań i żądań władz unijnych nie powinna przesłaniać narodowego interesu. U nas – mam wrażenie – że kolejne rządy żyją od wyborów do wyborów, a brakuje myślenia w kategoriach dobra Polski. Na dodatek zbiega się to z sytuacją, gdy w unii w ogóle teraz najważniejsza jest ideologia czyli walka z emisją CO2. Nie chodzi więc o to, by społeczeństwu żyło się lepiej, miało tani prąd i ciepło, a gospodarka i przemysł kwitły. Teraz energetyka zamiast służyć ludziom, zapewniać dobrobyt, ma służyć ideologii i spełnić cele unijne, a więc trzeba „wyciąć” wszystkie elektrownie na paliwach kopalnych. Choć i tak wiadomo, że polityka klimatyczna nie doprowadzi do spadku cen energii, to może chodzi też o to, że gdy ludzie są biedni i martwią się tylko o byt, to łatwiej się wtedy nimi rządzi. I łatwiej będzie przekonać, że tylko jako jedno państwo unia zaradzi problemom. Niestety mam wrażenie, że Europa na własne życzenie i z uporem maniaka idzie w kierunku biedy, gdy ludzie nie będą mieć dość energii. Ale za to dowiedzą się, że to dla ich dobra i dobra planety, która „płonie”.

Rozmawiała Agnieszka Łakoma

»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Kolejka chętnych do zakupu TVN

Cios w finansowe podstawy Lasów Państwowych?

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych