
TYLKO U NAS
Krótszy tydzień pracy, czyli kolejny polityczny teatr
Od przyszłego roku ruszy pilotaż programu zwanego „skrócony tydzień pracy”. W tym tygodniu z grona 2 tys. chętnych wyłoniono 90 podmiotów. Kierowany przez Lewicę resort Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chwali się frekwencją, ale w gruncie rzeczy ministerialni wybrańcy to w większości urzędy miast, instytucje publiczne i samorządy.
Na liście, którą ministerstwo umieściło na swojej stronie, nie ma wielkich firm przemysłowych czy liczących się eksporterów. Realna gospodarka jest tam praktycznie nieobecna.
Za i przeciw
Z jednej strony to dobrze, bo pomysł skrócenia czasu jest dość szalony, biorąc pod uwagę realia polskiej gospodarki i konieczność nadrabiania prze nią olbrzymich zaległości. Realne szkody z pilotażu będą więc ograniczone, choć dosyć kosztownie. Pracodawcy, którzy będą realizować projekt skrócenia czasu pracy – jak pisze ministerstwo – „z zachowaniem wynagrodzenia”, mogą liczyć na wsparcie z budżetu: maksymalnie 1 mln zł i nie więcej niż 20 tys. zł w przeliczeniu na jednego pracownika. Z drugiej jednak strony, pilotaż miał przetestować produktywność w gospodarce, tzn. sprawdzić, czy rzeczywiście w krótszym czasie można osiągnąć takie same efekty (albo nawet lepsze), jak w tradycyjnych ośmiu godzinach.
Kto realnie skorzysta?
Wojciech Balcerzak, analityk zajmujący się białym wywiadem, przeanalizował listę beneficjentów opublikowaną przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i okazało się, że w większości są na niej „urzędy, które nie mierzą efektywności rynkowo, tylko budżetowo”. „Pilotaż od początku był ustawiony pod tych, którzy mają „odpowiednie” zaplecze polityczne i medialne. To nie eksperyment gospodarczy, to PR-owy teatr polityczny” – pisze Balcerzak.
Realne korzyści odniosą więc tylko – promotorzy programu, bo raport z pewnością pokaże, że krótszy czas pracy en bloc nie pogarsza efektywności (w urzędach i administracji są to parametry trudne do zmierzenia), natomiast korzyści społeczne są bezsprzeczne: więcej czasu dla rodziny, na kulturę i rekreację, sport, turystykę, i na hobby… Na tym będzie polegał polityczny teatr.
Nie można jednak tego pomysłu lekceważyć. Wnioski, choć krańcowo nieprawdziwe, bo nie poparte doświadczeniem kluczowych gałęzi przemysłu, staną się w polskich realiach kukułczym jajem. Gospodarka będzie musiała się zmierzyć z kolejnym idee fix, atrakcyjnym, choć w żaden sposób nie przystającym do rzeczywistości.
Stanisław Koczot
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Zielona iluzja groźna dla ludzi i gospodarki
Złota ofensywa Glapińskiego zadziwia świat
»»Świetny pomysł polskiego rolnika! Tak przechytrzył drożyznę Tuska – oglądaj w telewizji wPolsce24
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.