Sieci energetyczne UE czyli gigantyczne koszty i mało realne oczekiwania?
- Wymuszone przepływy energii ze źródeł odnawialnych są powodem zatorów sieciowych i kosztują już obecnie Europę prawie 9 mld euro rocznie, a te koszty będą rosły, zaś kolejne plany gigantycznych inwestycji w sieci, których oczekuje Bruksela, nie poprawią sytuacji i energia będzie coraz droższa – ocenia profesor Władysław Mielczarski.
Jutro Komisja Europejska ma opublikować wielki pakiet działań na rzecz rozwoju sieci (przede wszystkim) elektroenergetycznych w Unii. Cel ma ambitny, bo chodzi o zlikwidowanie tzw. wąskich gardeł w systemach energetycznych, połączenia transgraniczne a także przyśpieszenie budowy nowych linii pod potrzeby odnawialnych źródeł (wiatraków i farm słonecznych), na których w kolejnych dekadach w ogóle ma bazować energetyka unijna. Formalnie władze unijne liczą, że zdołają stworzyć taki model sieci, by energia elektryczna swobodnie przepływała z miejsc, gdzie jest najtaniej produkowana i była rozdzielana na kontynencie.
Już samo założenie jest co najmniej dyskusyjne, jeśli nie błędne, bo system energetyczny ma swoje ograniczenia techniczne i przez dekady projektowano sieci na potrzeby odbiorców, a teraz wraz z polityką klimatyczną mamy nowe podejście, aby projektować sieci dla odnawialnych źródeł energii - mówi profesor Władysław Mielczarski, ekspert branży energetycznej.
Mówimy więc o radykalnym przeprojektowaniu całych systemów, a więc o eksperymencie na wielką skalę. Poza tym wiadomo, że bardzo trudno jest przesyłać energię elektryczną na bazie prądu przemiennego na duże odległości, maksymalnie to 300-500 km, ponieważ zabezpieczenia mają problemy z identyfikacją zwarć.
Presja dekarbonizacji i przejścia na odnawialne źródła w Unii jest bardzo duża, choć rodzi wiele problemów. Chodzi m.in. brak możliwości przyłączenia kolejnych wiatraków i fotowoltaiki do sieci oraz konieczne ograniczenia produkcji OZE w sytuacji, gdy przewyższa zapotrzebowanie, jak również o wypłaty w związku z tym odszkodowań ich właścicielom. Lekarstwo, jakie proponuje KE czyli kolejne dziesiątki miliardów euro rocznie na inwestycje sieciowe nie rozwiążą istniejących problemów a jeszcze mogą – w opinii prof. Mielczarskiego – spowodować kolejne.
Najnowszy raport, opublikowany przez analityków ośrodka Aurora Energy Research (związanych oksfordzką uczelnią) pokazuje, że tylko w zeszłym roku Europa (z uwzględnieniem Norwegii i Wielkiej Brytanii) wydała 8,9 mld euro na zarządzanie ograniczeniami sieci, spowodowanymi produkcją energii z niestabilnych odnawialnych źródeł. Jak duża jest to kwota, świadczy choćby fakt, że stanowi niemal 13 procent kosztów inwestycji, jakie ponoszą operatorzy systemów przesyłowych i dystrybucyjnych. Na dodatek okazuje się, że Polska jest w czołówce krajów unijnych – obok Hiszpanii i Niemiec, gdzie ten problem jest wyjątkowo znaczący w stosunku do całkowitego zapotrzebowania na energię.
Profesor Mielczarski wskazuje też na dodatkowy problem, jaki ma Polska – sąsiadując z Niemcami, które mają największy system energetyczny Europy. Oddziałują więc na rynki sąsiednie, a nasz kraj ponosi koszty przez tzw. przepływy kołowe energii, gdy Niemcy przepuszczają przez nasz system energię ze swoich OZE, która następnie trafia do innych państw.
Ekspert ostrzega, że projekty ujednolicenia rynku europejskiego w energetyce, jakie proponuje Bruksela, niosą duże ryzyko.
Wszyscy – nie tylko operatorzy sieci ale także odbiorcy poniosą gigantyczne wydatki na inwestycje, a i tak ceny energii będą wysokie – mówi.
Przez połączenie systemów ryzykujemy niestabilność cen, która już występuje na rynku usług systemowych, na rynku rezerw mocy, gdzie jedna megawatogodzina osiąga już obecnie ceny ponad 17 tys. zł. Obawiam się, że te piki cenowe, z jakim mamy już obecnie do czynienia na rynku rezerw mocy, po prostu przeniosą się na rynek energii – dodaje ekspert.
I uważa, że koncepcja władz Unii, według której system energetyczny i rynek będą działały na podstawie impulsów cenowych to nierealne podejście.
System działa na własnych zasadach – mówi profesor Mielczarski.
Aurora Energy Research przytacza w raporcie m.in. koszty inwestycyjne, jakie musi ponieść Europa, by zrealizować plany neutralności klimatycznej do połowy wieku. Chodzi o 29–47 mld euro rocznie w przypadku sieci przesyłowych i 52–77 mld euro rocznie w dystrybucyjnych. Unia powinna inwestować nie tylko na lądzie, ale też potrzebuje 48 - 54 tys. km dodatkowych tras przesyłowych, aby połączyć rosnącą flotę morskich farm wiatrowych, które mają zwiększyć moc niemal dziesięciokrotnie – do ponad 380 GW do 2040 r.
Władysław Mielczarski uważa, że trudno będzie pokryć te koszty inwestycyjne i pozyskać źródła finansowania, bo obecnie sieci są rozwijane głównie dla źródeł odnawialnych. Zaś odbiorcy – choć nowych sieci nie potrzebują – to jednak będą ponosić koszty rozwoju sieci, które są w rzeczywistości ukrytymi subsydiami dla OZE.
Agnieszka Łakoma
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.