Polska leży na szlaku migracyjnym Północ-Południe. 4 proc. migrantów pochodzi z Afryki
Migrantów z krajów afrykańskich jest w Polsce niewielu - ok. 4 proc. wszystkich cudzoziemców przebywających tu legalnie - wynika z danych UdSC. Najwięcej jest migrantów z Egiptu, Nigerii, Tunezji; przyjeżdżają do pracy, na studia i jako małżonkowie polskich obywatelek.
W środę szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców Rafał Rogala przedstawił na posiedzeniu sejmowej komisji spraw wewnętrznych informację na temat polityki migracyjnej i azylowej wobec obywateli państw afrykańskich.
Przypomniał, że Afryka jest kontynentem o szczególnym nasileniu ruchów migracyjnych; szczególnie nasilona jest migracja o charakterze ekonomicznym do Europy, choć ostatnio coraz częściej ma ona również przyczyny związane z toczącymi się tam konfliktami zbrojnymi, czystkami etnicznymi, terroryzmem itp.
Zaznaczył, że Polska nie leży na szlaku migracyjnym Północ-Południe, który przebiega przez Afrykę, ale na szlaku Wschód-Zachód, dlatego u nas więcej jest migrantów zza wschodniej granicy i z Azji. Dodał, że migracja z krajów afrykańskich to u nas zjawisko o charakterze śladowym. Jak poinformował, legalnie - na podstawie karty pobytu - przebywa w Polsce ok. 122 tys. cudzoziemców, przy czym blisko 6 tys. (niewiele ponad 4 proc.) pochodzi z państw afrykańskich (są to dane z 1 września).
Najliczniejsze grupy migrantów z Afryki pochodzą z Egiptu, Nigerii, Tunezji - posiadają prawie połowę ważnych zezwoleń. Wśród nich 61 proc. ma zezwolenie na pobyt czasowy, 35 proc. - na pobyt stały, a reszta to tzw. rezydenci długoterminowi; 54 osoby (5 proc. tej grupy) ma status uchodźcy.
Rogala podkreślił, że choć migrantów z Afryki jest w naszym kraju niewielu, większość z nich traktuje nasz kraj docelowo. Dodał, że tym roku Tunezyjczycy są w pierwszej piątce narodowości uzyskującej zezwolenia na pobyt stały.
Kolejne kraje pod względem liczebności migrantów w Polsce to Algiera, Maroko i Kamerun.
Większość migrantów z Afryki to młodzi mężczyźni - poniżej 40 lat. Najwięcej zezwoleń na pobyt w naszym kraju wydawanych jest z powodu podejmowania pracy lub studiów w Polsce oraz dla małżonków obywateli polskich. W tej ostatniej grupie dominują Egipcjanie i Tunezyjczycy.
Rogala poinformował, że w tym roku o ochronę międzynarodową w Polsce wystąpiło 55 obywateli krajów afrykańskich (1 proc. wniosków o status uchodźcy), głownie są to Egipcjanie, Erytrejczycy, Libijczycy. Podkreślił, że w przypadku obywateli państw afrykańskich jest wysoka uznawalność tych wniosków - ok. 65 proc., a w jeśli chodzi o Erytrejczyków, Somalijczyków - blisko 100 proc.
Najwięcej migrantów z Afryki przebywa na terenie woj. mazowieckiego - 37 proc. zezwoleń wydał wojewoda mazowiecki.
John Godson (niez.) podkreślił, że jeszcze przez najbliższe lata Polska nie będzie krajem destynacji dla migrantów z Afryki, przede wszystkim ze względu na sytuację ekonomiczną i klimat. "Polska jest za zimna dla osób z krajów, gdzie średnia temperatura wynosi ok. 30 st. Wizja zamieszkiwania w wielkiej zamrażarce, jaką jest Polska w zimie, nie jest dla nich zbyt atrakcyjna" - mówił.
Jego zdaniem kolejnym problemem jest trudny język. "Co widać po mnie, mieszkając tu od 21 lat, nadal mam problemy z językiem. Większość migrantów wybiera byłe kraje kolonialne, gdzie język nie jest takim problemem - anglojęzyczne i francuskojęzyczne" - powiedział.
W jego opinii Polska ma "ostrożne podejście do Afryki", postrzegając ją jako "kontynent specjalnej troski". Tymczasem - jak przekonywał - Afryka nie jest kontynentem problemów, ale możliwości. "Pięć z siedmiu najszybciej rozwijających się krajów świata jest w Afryce. To jest rynek ponad miliarda osób, potrzeby tam są ogromne" - przypomniał.
"Afryka nie potrzebuje pomocy, potrzebuje partnerstwa" -
dodał.
Zwracał także uwagę, że Afryka nie jest jednorodna ani homogeniczna.
Sytuacja w Nigerii jest zupełnie inna niż np, w Somalii, sytuacja w RPA - inna niż w Burundi.
Także Killion Munyama (PO) przekonywał, że Afryka potrzebna jest Polsce jako miejsce gdzie można inwestować, a nie tylko jako kontynent, z którego można przyciągać migrantów. Podkreślił, że w Afryce jest coraz liczniejsza klasa średnia, gotowa wysłać swoje dzieci na studia do Europy, w tym również do Polski. Często jednak te osoby mają problem z wizami.
Zaznaczył, że wielu Afrykańczyków, z którymi studiował w Polsce w latach 80., wróciło do swoich krajów, gdzie pełnią teraz ważne funkcje publiczne.
"Wielu ważnych urzędników w Afryce, np. prezydent Mali, wielu ministrów w Angoli, w Zambii, w Namibii, to są absolwenci polskich uczelni. Polska powinna wykorzystać tę okazję" -
przekonywał.
(PAP)