Negocjacje umowy o wolnym handlu między UE i USA na półmetku
Jeszcze nieco ponad rok pozostał na zamknięcie negocjacji umowy o wolnym handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Jeśli nie uda się ich zakończyć w przyszłym roku, za oceanem ruszy kampania prezydencka, która utrudni dalsze rozmowy. Paweł Świeboda z demosEUROPA podkreśla, że umowa ożywi gospodarki, jeśli zostanie zawarta w całości, a nie w kilku etapach.
"Nie ma mowy o tym, żeby najpierw uzgodnić na przykład obniżkę stawek celnych i poczekać ze sprawami regulacyjnymi na przyszłość. Chodzi o to, żeby partnerów tak długo trzymać w sali negocjacyjnej, aż uzgodnią cały pakiet. Jeżeli zacznie się wyjmować poszczególne wrażliwe elementy, to wówczas ta umowa nie spełni pokładanych w niej nadziei, nie będzie zasadniczym impulsem prowzrostowym dla gospodarki transatlantyckiej" – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Paweł Świeboda, prezes zarządu demosEUROPA ‒ Centrum Strategii Europejskiej.
W połowie lipca odbyła się szósta runda negocjacyjna, zaś 18 września w Brukseli spotkała się grupa doradcza, której tematem rozmów były m.in. standardy fitosanitarne i spójność regulacyjna USA i UE. Niedługo powinna rozpocząć się siódma runda negocjacyjna. Jak podkreśla Świeboda, oznacza to, że negocjacje Transatlantyckiego Partnerstwa Handlu i Inwestycji (TTIP), jak formalnie nazywa się umowa o wolnym handlu, są już na półmetku.
Choć rozmowy nie mają formalnego terminu zakończenia, Świeboda zauważa, że powinny zostać zamknięte najpóźniej do końca przyszłego roku. Potem w Stanach Zjednoczonych ruszy kampania wyborcza przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.
"W Stanach Zjednoczonych to nie jest najlepszy moment, żeby uchwalać, przyjmować i uzyskiwać akceptację Kongresu dla umowy handlowej. W Stanach, podobnie jak w Europie, jest wiele wrażliwych kwestii związanych z porozumieniami handlowymi. Dlatego de facto negocjacje powinny się zakończyć w roku 2015, jeżeli ten pakiet ma wejść w najbliższym czasie w życie. W przeciwnym wypadku ryzyko jest takie, że będą wybory prezydenckie w Stanach, pojawi się nowy prezydent, a wraz z nim pytanie, jakie będzie on miał podejście do spraw handlowych i do Europy" – wyjaśnia Świeboda.
Podkreśla, że kolejny prezydent Stanów Zjednoczonych może być mniej otwarty na wolny handel z Europą niż Barack Obama, co doprowadziłoby do przedłużenia negocjacji. To z kolei odroczyłoby w czasie pozytywny, prowzrostowy impuls dla obydwu gospodarek, jakim ma być TTIP.
Prezes zarządu demosEUROPA przypomina, że TTIP składa się z trzech podstawowych obszarów: zniesienia lub mocnego ograniczenia barier celnych, ujednolicenia reżimu regulacyjnego oraz promocji wolnego handlu na całym świecie.
Różnice pomiędzy gospodarkami po dwóch stronach Atlantyku, na przykład związane z niższymi kosztami pracy w Stanach Zjednoczonych i inną sytuacją przemysłu, wywołują obawy o wpływ TTIP. Świeboda uspokaja jednak, że jeśli umowa wejdzie w życie w całości, będzie dobrym impulsem.
"To są naczynia połączone i nic nie ruszy, dopóki wszystko nie będzie ustalone" – podkreśla Świeboda. ‒ "Tej umowy pewnie by nie było, gdyby nie kryzys gospodarczy i finansowy. To trudne uwarunkowania i ograniczenia w strategiach wzrostu spowodowały, że zarówno Unia, jak i Stany doszły do wniosku, że jednak muszą przełamać wzajemną nieufność i takie porozumienie zawrzeć.
Newseria Inwestor