Informacje

Fot. A.Savin/Wikipedia
Fot. A.Savin/Wikipedia

"Financial Times": Działania Gazpromu ws. Ukrainy świadczą o jego słabnącej pozycji

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 1 lutego 2013, 09:06

  • Powiększ tekst

Rachunek na 7 mld USD, jaki Gazprom wystawił Ukrainie za nieodebrany gaz, może sugerować, że rosyjski monopol trwa w najlepsze, w istocie świadczy jednak o słabnącej pozycji Gazpromu w Europie oraz o malejącej dominacji Rosji w energetyce - pisze "Financial Times".

Gazprom żąda zapłaty 7 mld dolarów od ukraińskiej spółki państwowej Naftohaz za to, że nie odbiera ona od Rosji takich ilości gazu, jakie przewidziano w kontraktach. Naftohaz broni się, że uprzedził rosyjskich partnerów, iż zmniejszy odbiór gazu oraz że jego cena dla Ukrainy jest niesprawiedliwie ustalona na wyższym poziomie niż dla bardziej odległych odbiorców z Europy Zachodniej.

"Mocowanie się Gazpromu z jego największym zagranicznym klientem świadczy o wyzwaniach natury prawnej (...) oraz o zagrożeniu ze strony konkurencji w Europie, czyli na jej najbardziej dochodowym rynku"

- ocenia publicysta "Financial Timesa" Neil Buckley w piątkowym wydaniu gazety.

Według niego "poważne konsekwencje" dla Gazpromu może mieć też dochodzenie antymonopolowe, jakie Komisja Europejska wszczęła wobec niego we wrześniu 2012 r.

Chociaż zagrożenie dla dominującej pozycji Rosji na rynku surowców energetycznych to jeszcze pieśń przyszłości, to Gazprom już teraz pośrednio odczuwa konsekwencje boomu na gaz łupkowy w Ameryce Północnej - zauważa Buckley. Dostawy płynnego gazu ziemnego, pierwotnie przeznaczone na rynek amerykański, teraz trafiają do Europy, osłabiając popyt na rosyjskie surowce.

"Kilkanaście dużych krajów z Europy Zachodniej oraz Polska wykorzystały tę zmianę na rynku, by wymusić od Gazpromu ustępstwa. (...) Teraz takich ustępstw domaga się Ukraina"

- pisze publicysta.

Buckley przywołuje opinię Alana Rileya, eksperta od prawa energetycznego z londyńskiego City University, który uważa, że "skutki wydobycia gazu łupkowego i dochodzenia antymonopolowego wieszczą koniec (dotychczasowego) sposobu działania Gazpromu w Europie". Riley przewiduje, że długoterminowe kontrakty zawierane z państwowymi koncernami energetycznymi zostaną wyparte przez "jednolity połączony rynek gazu w Europie", oparty na konkurencji między różnymi centralami sprzedaży gazu.

Jak przekonuje za ekspertem publicysta, mądrą reakcją ze strony Moskwy byłoby podzielenie Gazpromu na mniejsze spółki, wydzielenie jednej odpowiedzialnej za infrastrukturę przesyłową i pozwolenie na konkurencję między nimi w ubieganiu się o dostawy do Europy. Wprawdzie Rosja nie mogłaby wtedy używać gazu jako narzędzia do politycznych rozgrywek, ale najlepiej przygotowałaby rosyjski przemysł gazowy do konkurowania z innymi koncernami na zliberalizowanym rynku europejskim - dodaje.

Tymczasem dotychczasowa reakcja Moskwy na unijne dochodzenie - uchwalenie dekretu, który miał je zablokować - to "prawny ekwiwalent odwracania się plecami i zatykania uszu". Jeśli Gazprom w przyszłości nie zastosuje się do wyników dochodzenia KE, niemal na pewno doprowadzi to do konfrontacji z UE i przyspieszy jej poszukiwania alternatywnych źródeł dostaw - pisze publicysta "Financial Timesa".

(PAP), on

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych