Ekspert: Na efekty polityki prorodzinnej czeka się latami
Na efekty polityki rodzinnej należy czekać latami; musi być ona trwała i stabilna, nie jest tak, że jak się wprowadzi jakieś rozwiązanie, to natychmiast pojawi się oczekiwany skutek - mówiła prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH.
Kotowska wyjaśniła, że państwa europejskie w celu poprawy sytuacji rodzin i zwiększenia dzietności sięgają po szereg różnych instrumentów polityki rodzinnej. Zaznaczyła, że działania te sprowadzają się do tego, by partycypować w kosztach wychowywania dzieci ponoszonych przez rodziców oraz wspierać łączenie pracy zawodowej ze zobowiązaniami rodzinnymi.
Wsparcie finansowe może mieć formę bezpośrednią, czyli transferów pieniężnych, np. poprzez zasiłki rodzinne lub świadczenia takie jak z programu "Rodzina 500 plus", lub pośrednią np. w formie ulg podatkowych czy ulg na określone produkty i usługi konsumpcyjne (np. ubrania dla dzieci, książki, usługi rekreacyjne).Podkreśliła, że badania wskazują, iż najważniejsze dla wzrostu dzietności są jednak rozwiązania ułatwiające rodzicom łączenie pracy zawodowej z życiem rodzinnym - przede wszystkim właściwa opieka instytucjonalna, czyli np. żłobki i przedszkola oraz odpowiedni system urlopów na opiekę nad dziećmi. Coraz większe znaczenie odgrywa też czas pracy i jego organizacja.
"Transfery finansowe też mogą wpływać na wzrost dzietności, ale jest to zwykle efekt krótkookresowy, tzn. na ogół jedynie przyspieszają one decyzję o urodzeniu dziecka. Analizy empiryczne wskazują, że te rozwiązania, które pozwalają rodzicom funkcjonować na rynku pracy i wypełniać swoje zobowiązania rodzinne, są najskuteczniejszym sposobem stwarzania rodzinie właściwych warunków do podejmowania decyzji ile chcą mieć dzieci i kiedy" - zaznaczyła.
"Nie jest tak, że jak się wprowadzi w danym roku rozwiązanie, to natychmiast pojawi się skutek" - dodała ekspertka. Poza tym wskazała, że skuteczne wspieranie wzrostu dzietności wymaga odpowiedniego zestawu instrumentów polityki rodzinnej, muszą być one trwałe i stabilne. A to wymaga kontynuacji działań przez kolejne rządy.
Jej zdaniem obecnie w dyskusji na temat rozwiązań polityki rodzinnej nie szanuje się rodziców, a oczekiwanie, że jak się wprowadzi świadczenie w wysokości 500 zł, to pojawi się kolejne dziecko, jest nieracjonalne, tym bardziej, że dochody na sfinansowanie świadczenia są zagwarantowane na ten rok, a co będzie później - nie wiadomo. "Dla mnie taka decyzja byłaby nieodpowiedzialna, rodzice muszą mieć poczucie, że mechanizmy wspierania ich wysiłku są ustalone. W gruncie rzeczy prowadzą do tego, że społeczeństwo poprzez redystrybucję dochodów przez państwo partycypuje w nakładach na inwestycje w nowe pokolenia" - podkreśliła prof. Kotowska.
Jej zdaniem ważne jest zapewnienie rodzinom dobrego dostępu do bezpłatnych lub nisko płatnych usług edukacyjno-opiekuńczych o dobrej jakości. "Przecież wiemy, ile kosztuje edukacja. Rodzice płacą za prywatny żłobek lub przedszkole, bo nie dostali miejsca dla dziecka w instytucjach publicznych. Płacą też za dodatkowe zajęcia, bo są niezadowoleni z poziomu tego, co jest oferowane w szkole" - przekonywała. Dodała, że w tym celu należy lepiej wykorzystywać potencjał kadry nauczycieli, np. zmniejszając liczbę dzieci w klasach i indywidualizując formę zajęć.
Zaznaczyła jednocześnie, że część rodzin znajduje się w tak trudnej sytuacji, że potrzebuje bezpośredniego zasilania finansowego, co można osiągnąć poprzez podniesienie zasiłków rodzinnych i progu dochodowego w ramach istniejącego systemu świadczeń rodzinnych. "Natomiast nie można wszystkich rodzin traktować jako potrzebujących wsparcia finansowego, ponieważ znaczna ich część potrzebuje bardziej obniżenia kosztów wychowywania dzieci poprzez dostęp do dobrej jakości usług społecznych" - podkreśliła.Zwróciła też uwagę, że w ostatnich latach zwiększyło się pośrednie wsparcie finansowe dla rodzin wielodzietnych m.in. poprzez zmianę ulgi podatkowej i wprowadzenie Karty Dużych Rodzin. Pomoc ta - zauważa Kotowska - w dużej mierze omija jednak osoby samotnie wychowujące dzieci.
"Mamy dwie najbardziej wrażliwe na ryzyko pogorszenia się sytuacji ekonomicznej grupy rodzin: rodzice samotnie wychowujący dzieci - są to głównie matki - i rodziny wielodzietne. W ostatnim czasie większe wsparcie skierowane było do rodzin wielodzietnych niż do osób wychowujących samotnie dziecko" - oceniła ekspertka.
Podkreśliła, że ważnym osiągnięciem polityki rodzinnej ostatnich lat jest zaangażowanie pracodawców w dyskusję o urlopach dla rodziców i uelastycznienie ich czasu pracy. Wyjaśniła, że obecnie podkreśla się wagę tych działań, które pozwalają obojgu rodzicom na funkcjonowanie na rynku pracy i w rodzinie. Początkowo rozwiązania te miały przede wszystkim ułatwić matkom łączenie pracy zawodowej z życiem rodzinnym, teraz jednak zwraca się uwagę na zobowiązania opiekuńcze obojga rodziców.
"To się wiąże jeszcze z kwestią zmiany percepcji społecznych ról kobiet i mężczyzn. Samo wprowadzanie rozwiązań instytucjonalnych nie wystarcza, jeżeli nie ma promocji pewnych zachowań. Przykładem jest to, że w Polsce uprawnienia do części urlopu macierzyńskiego czy do korzystania z urlopu wychowawczego ojcowie mają od drugiej połowy lat 90., ale jak dotąd niewielu z nich korzysta z tych uprawnień. Korzystanie z urlopów ojcowskich wygląda nieco lepiej, ale wciąż zaangażowanie ojców jest stosunkowo niewielkie. Co prawda w ostatnich 10 latach nastąpiły w Polsce wyraźne zmiany w postrzeganiu odpowiedzialności obojga rodziców za zobowiązania opiekuńcze wobec dzieci, ale jednak na tle innych krajów takich jak kraje skandynawskie, Francja, Belgia, Holandia wciąż wypadamy nie najlepiej" - mówiła.
Przypomniała, że badania wskazują, iż po urodzeniu pierwszego dziecka Polki - zwłaszcza te z wyższym wykształceniem - często nie decydują się już na kolejne dziecko. "Jest to związane zarówno z pracą, jak i organizacją życia wewnątrz rodziny. Szalenie ważna jest zmiana organizacji życia w obrębie rodziny, tzn. większej partycypacji ojców w funkcjonowaniu rodziny" - dodała.
"Współdzielenie się partnerów w dostarczaniu środków utrzymania rodzinie, ale także wspólnego zapewniania bezpieczeństwa opieki w rodzinie to jest dobry kierunek zmian. W tych krajach, gdzie zwiększa się udział ojców w życiu rodzinnym, np. w krajach skandynawskich, dzietność nie tylko nie spadła tak nisko jak w krajach Europy Południowej czy Środkowo-Wschodniej ale także utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie jak na standardy europejskie" - mówiła Kotowska.
Podkreśliła, że na efekty polityki rodzinnej wspierającej dzietność należy czekać latami. "Rodzina musi mieć poczucie, że to, jakie ponosi koszty wychowując dzieci, jest dostrzeżone przez społeczeństwo i przez państwo. Oczekiwany wzrost dzietności może przynieść jedynie współdzielenie tych kosztów z rodzicami poprzez trwałą i stabilną politykę rodzinną, wspierającą łączenie pracy zawodowej i rodziny " - dodała.
PAP/ as/