Urzędnik zapłaci za swój błąd. A kara jest bardzo dotkliwa…
Pewien urzędnik z Ostródy, który przed laty wydał sprzeczną z przepisami zgodę na budowę domu, za swój błąd musi teraz zapłacić własnej kieszeni aż 45 tysięcy złotych.
Ta historia zaczęła się przed pięcioma laty. Pewien mieszkaniec Ostródy kupił działkę pod lasem, po czym zwrócił się do starostwa powiatowego o wydanie pozwolenia na budowę domu. Gdy otrzymał zgodę, ruszył z budową i wylał fundamenty. I tu zaczął się problem, bowiem szybko okazało się, że fundamenty znajdują się zbyt blisko lasu.
Nieprawidłowości dostrzegł leśniczy, który zauważył, że fundamenty zostały wylane zaledwie cztery metry od krańca lasu należącego do Nadleśnictwa Stare Jabłonki; przepisy wymagają natomiast, by minimalna odległość między terenem budowy a granicą lasu wynosiła 12 metrów. Leśniczy zauważony przez siebie fakt zgłosił swoim przełożonym, a ostatecznie wojewoda mazursko-warmiński wydał decyzję o unieważnieniu pozwolenia na budowę.
Prokuratorskie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w tej sprawie zgłosił szef Starostwa Powiatowego w Ostródzie. Z postępowania wyjaśniającego wynika, że urzędnik Daniel R. w trakcie pełnienia swoich obowiazków dopuścił się rażącego naruszenia.
Czytaj również: Polacy zarabiają więcej niż przed rokiem
Prokuratora nałożyła na niego obowiązek zapłaty ponad 45 tys. złotych, dwunastokrotności miesięcznego wynagrodzenia. Gdyby okazało się, że działał umyślnie, musiałby zapłacić poszkodowanemu pełną kwotę, czyli 135 tys. złotych.
Sprawa z Ostródy to pierwszy taki przypadek w Polsce, w którym sąd obowiązek wypłaty rekompensaty nakłada na urzędnika. Póki co oskarżony Daniel R. złożył odwołanie i sprawa będzie jeszcze rozpatrywana.
Mówi się, że ten urzędniczy precedens otwiera zupełnie nowy rozdział w relacji państwa z obywatelami, a zdaniem niektórych komentatorów może wręcz doprowadzić do uruchomienia całej lawiny zadośćuczynień ze strony urzędników, którzy do tej pory byli chronieni przez źle sformułowane prawo.
MK