Informacje

Dlaczego nie ma Ministerstwa Gospodarki Górskiej?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 8 czerwca 2016, 16:29

  • Powiększ tekst

Jakie zadania spełniać ma Ministerstwo Gospodarki Morskiej? Po co nam resort kierujący jedną gałęzią gospodarki?

Te pytania zadawano od samego początku powołania Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Podczas debaty plenarnej inaugurującej IV Międzynarodowy Kongres Morski podjęto próbę odpowiedzi na nie.

Moderujący dyskusję Jerzy Czuczman, dyrektor biura Związku Pracodawców Forum Okrętowego, pytaniem zawartym w tytule sprowokował Pawła Brzezickiego, podsekretarza stanu w MGMiŻŚ, do wytłumaczenia, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Brzezicki podkreślił, że o tej jednostce administracyjnej nie możemy myśleć w sposób resortowy, a w kategoriach zarządzania projektowego. Podkreślił również jego symboliczne znaczenie.

– To ministerstwo ma przypominać rządowi, że istnieje branża, która jest innowacyjna i wykorzystuje nisze rynkowe. To jest sektor, który może pociągnąć za sobą cały przemysł ciężki, ale również ma ogromny udział w rozwoju nowoczesnych technologii – oznajmił minister Brzezicki.

Współpraca na wolnym rynku?

Skoro zatem zadaniem ministerstwa jest koordynowanie działań na rzecz prężnego rozwoju przemysłu stoczniowego w Polsce, to co z konkurencją na rynku? To zagadnienie rozwiali prezesi dwóch jednostek z branży stoczniowej zlokalizowanych w Szczecinie – Marek Różalski, kierujący Morską Stocznią Remontową Gryfia, oraz Andrzej Strzeboński, szef Szczecińskiego Parku Przemysłowego. Duet to o tyle charakterystyczny, że teoretycznie powinni ze sobą ostro konkurować o to, który z podmiotów ma być motorem napędowym przemysłu stoczniowego w tej części wybrzeża.

– Nie mamy innego wyjścia niż współpracować – stwierdził prezes Różalski. – Gryfia nie ma własnych nabrzeży remontowych, Szczecin takie posiada. W tym układzie możemy mówić tylko o kooperacji – dodał.

Tej opinii wtórował Andrzej Strzeboński. – Te dwa podmioty muszą funkcjonować w koniunkcji i my na co dzień to robimy. „Szczecin” ma infrastrukturę, o której wspomniał prezes Różalski, ale stocznia budowlana potrzebuje zaplecza dokowego, które ma Gryfia. I takie myślenie powinno być w całej branży, nie tylko w naszym szczecińskim przypadku – tłumaczył.

Apel prezesów stoczni o kooperację w całej branży rozszerzył Adam Lesiński, prezes zarządu spółki MS TFI. – Musimy także wymieniać się doświadczeniami. Nie możemy okopywać się wiedzą. To pozwoli szybciej reagować na zmieniające się otoczenie i tym samym bardziej dynamiczne dochodzenie do oczekiwanych efektów – powiedział Lesiński.

Zbrojenie morza

Inteligentne zamówienia publiczne to jedno z podstawowych kryteriów podejścia holistycznego do rozwoju gospodarki. To szczególnie istotne dla rozwoju innowacji. Jeśli firmy będą mieć możliwość rozwijania swoich produktów lub metod implementacji w ramach kontraktów z rynkiem publicznym, o wiele łatwiej pójdzie im w starciu z sektorem komercyjnym.

W przypadku przemysłu stoczniowego realizacja projektów wespół z administracją publiczną może odbywać się w ramach „dozbrajania” floty. Minister Brzezicki w imieniu całej gałęzi przemysłu stoczniowego stwierdził, że jest on zainteresowany współpracą z Ministerstwem Obrony Narodowej.

– Chcielibyśmy, żeby MON zamawiał flotę w polskich stoczniach. W ten sposób będziemy mogli rozwijać technologie, które później zaoferujemy na rynku. Mówiąc samolubnie, MON jest potrzebny po to, aby poprawić „wygląd” stoczni na rynku komercyjnym. To jest źródło zdobywania know-how, a nie pieniędzy – wyjaśnił Brzezicki.

Tylko kto za to wszystko zapłaci?

Prezes zarządu PKO BP zadeklarował, że on. A raczej kierowany przez niego bank, oczywiście pod warunkiem konkretnych propozycji, które jako podmiot rynkowy będzie mógł zaakceptować.

– Myślę, że w ramach organizacji i klastrów, które tworzycie w branży, moglibyście stworzyć listę projektów, na które potrzebujecie finansowania i kolegialnie występować o nie. My w Polsce nie mamy problemu z finansowaniem, tylko z dochodowością. Pożyczone pieniądze muszą ostatecznie zostać zwrócone – mówił Zbigniew Jagiełło.

Prezes PKO BP poinformował również, że już zaangażował się w finansowanie projektu z branży stoczniowej.

– Jesteśmy w fazie przygotowań. Moim zdaniem jest to przedsięwzięcie opłacalne, czyli pożyczone pieniądze zostaną zwrócone wraz z odsetkami i dalej będziemy mogli tym kapitałem wspomagać kolejne projekty – przyznał Jagiełło.

MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych