Jak ustawić przetarg
O ustawionych przetargach na drogi i autostrady pisze w dzisiejszym internetowym wydaniu Forbes. Dziennikarze wskazują, iż pracująca nad sprawą ABW nie ujawniła wszystkich faktów, a to o czym udało się nam dowiedzieć to jedynie skromny fragment układanki.
Wszystko działo się bezkarnie, za przyzwoleniem i w porozumieniu z wysokimi urzędnikami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Przez cały 2009 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) śledziła „bohaterów” tej układanki. Zapowiadało się na wykrycie gigantycznego przekrętu na miliardy euro. W 2010 roku do akcji wkroczyła Prokuratura Apelacyjna, biorąc pod lupę kilkanaście ze 140 przetargów drogowych rozstrzygniętych w latach 2007–2012. Po dwóch latach okazało się, że polskie organa ścigania udokumentowały zaledwie jedną zmowę przetargową, w której brało udział 10 spółek budowlanych. Przestępstwo uległo jednak przedawnieniu i nic już im nie grozi. Ukarani mogą zostać jeszcze szefowie tych koncernów i jeden urzędnik państwowy, oskarżeni o udział w zmowie. Niebawem ruszy ich proces, który ma pozostawić wrażenie załatwionej sprawy.
Dziennikarze wskazują na fakt, iż sprawa ma swój wyraźny kontekst międzynarodowy.
Tymczasem problem jest bardzo poważny. Kwestią czasu powinien być wybuch afery międzynarodowej o ustawianie nie jednego, ale co najmniej kilkunastu przetargów na budowę polskich dróg dofinansowanych z budżetu Unii Europejskiej. (...) Na polskich drogach działał kartel zagranicznych spółek, który zdominował rynek i przez kilka kolejnych lat windował ceny usług budowlanych. Na podstawie tych cen Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w naturalny sposób musiała szacować wartość kontraktów na budowę dróg dotowanych przez UE (zgodnie z prawem dyrekcja musi wyliczać te kwoty na podstawie danych rynkowych z trzech ostatnich lat).
Nieuczciwi właściciele spółek mogli liczyć na swoje kontakty w GDDKiA. T one właśnie umożliwiały im tak skuteczne i długotrwałe prowadzenie szkodliwego dla naszego państwa procederu.
Na polskich drogach działał kartel zagranicznych spółek, który zdominował rynek i przez kilka kolejnych lat windował ceny usług budowlanych. Na podstawie tych cen Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w naturalny sposób musiała szacować wartość kontraktów na budowę dróg dotowanych przez UE (zgodnie z prawem dyrekcja musi wyliczać te kwoty na podstawie danych rynkowych z trzech ostatnich lat). Przed ogłoszeniem przetargu członkowie kartelu dowiadywali się od informatorów z GDDKiA, na ile dany projekt został wyceniony. Znając tę kwotę, wiedzieli, jaką cenę zaproponować, żeby sprawić wrażenie spełnienia oczekiwań inwestora (zejść delikatnie poniżej wyceny projektu) i zasymulować licytację ofert (pozostali członkowie kartelu składali oferty na umówione wcześniej kwoty). A potem był kolejny przetarg, czyli kolejna mistyfikacja konkursu ofert, który wygrywał następny w kolejce do sukcesu członek kartelu.
Wreszcie, zdaniem dziennikarzy, najbardziej niejasna w całej sprawie jest rola samego premiera Donalda Tuska.
Do kompromitacji przed Brukselą i polskimi podatnikami pewnie by nie doszło, gdyby o śledztwie poinformowano i dopuszczono do niego aktywny zawsze w takich sprawach Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Rząd Donalda Tuska nie był jednak zainteresowany twardą polityką wobec koncernów budowlanych, nawet mając w ręku dowody przeciwko nim. Liczyło się jak najszybsze spełnienie wyborczych obietnic – zbudowanie jak największej siatki dróg, bez względu na koszty.
Forbes/ as/